Dwa lata czekałem, żeby wybrać się do sanatorium. A teraz mam problem. Córka uparła się, że nigdzie nie pojadę. A to wszystko przez taką głupotę.
Dostałem skierowanie do sanatorium w Rymanowie-Zdroju i byłem przeszczęśliwy. W końcu przyszedł czas na mnie, na moje zdrowie. Sąsiad z szóstki nie przestaje opowiadać o swoim pobycie tam. Mówił, że turnusy są świetne, że zabiegi pomagają, a przy okazji można poznać dobrych ludzi. A od kiedy moja żona zmarła, czuję się bardzo samotny. Córka ma swoje życie, swoje sprawy. Pomaga, jak może, ale przecież nie może być ze mną cały czas.
Długo czekałem na ten wyjazd, bo chciałem jechać z dofinansowaniem z NFZ, a kolejki były długie. Naprawdę myślałem, że wreszcie będę miał coś dla siebie, dla moich stawów, a może i dla duszy.
No ale córka… Córka nagle zaczęła robić problemy. Powiedziała, że nie mogę jechać do sanatorium. Pytam, dlaczego? I tu niespodzianka: boi się, że wdam się w romans i nowa panna mnie oskubie co do grosza… Romantyczny stary dziad, co to ma mieszkanie w bloku sprzed epoki i parę groszy na koncie.
Śmieszne, prawda? Ale ona jest pewna swego. Mówi, że ktoś może chcieć wykorzystać moją samotność i „położyć łapę” na moich skromnych oszczędnościach.
A przecież ja nie jestem głupi. Wiem, jak się obchodzić z pieniędzmi i ludźmi. A tu taka kontrola! Córka nagle postanowiła decydować za mnie. Rozumiem jej troskę, ale przesadza. Nie chodzi o to, że jej nie ufam czy nie doceniam tego, co dla mnie robi. Ale przecież mam prawo do własnego życia, a przecież nie jadę na żadną wycieczkę, tylko podreperować zdrowie.
Chciałem w tym Rymanowie odpocząć, zadbać o swoje zdrowie, może poznać kogoś, kto też przeżył stratę i rozumie, co to samotność. Nie szukam romansu, ale rozumiecie, czasem człowiek potrzebuje porozmawiać z kimś, kto jest w podobnej sytuacji. No ale córka ma inne zdanie. Mówi, że mam zostać w domu, dbać o zdrowie tutaj, pod jej okiem. Jakby sanatorium to była jakaś wyprawa na koniec świata.
Naprawdę nie wiem, co robić. Chciałem wykorzystać tę szansę, poczuć się lepiej, ale teraz jestem rozdarty. Z jednej strony rozumiem córkę, z drugiej jakbym był więźniem we własnym życiu. Chcę z nią jeszcze raz porozmawiać. Tylko jak ją przekonać, że sanatorium to przede wszystkim zabiegi, a nie randkowanie?