– Ihor, pilnie potrzebuję twojej pomocy, moja żona rodzi!” – krzyczał od drzwi zdenerwowany sąsiad. “Żenia, dzwoń po karetkę! Jak mogę pomóc? – Zostań z Maszą, już wezwałem karetkę! Spotkam się z nimi na torze. Nie znajdą mojego domu w środku nocy” – krzyknęła sąsiadka i uciekła. Nie miałam wyboru, musiałam się ubrać i iść do sąsiadów. Pracuję w policji i uczono nas, jak pomagać ludziom, ale to była teoria, nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego w praktyce. Nasza wioska jest oddalona o 30 kilometrów od miasta, więc dotarcie karetki zajęło dużo czasu. Kiedy poszedłem do domu mojej sąsiadki, zobaczyłem panikę w jej oczach i próbowałem ją uspokoić. “Ihor, nie mogę czekać na karetkę! Już rodzę!” – płakała. “Masza, weź się w garść! Wszystko będzie dobrze, pomogę ci” – powiedziałem drżącym głosem, błagając Boga, aby karetka szybko przyjechała.
Kobieta była w siódmym miesiącu, podniosła coś ciężkiego, więc przedwcześnie i szybko zaczęła rodzić. Około 30 minut później, kiedy przyszedłem zobaczyć się z jedną z matek, bardzo podekscytowana Zhenya wbiegła do domu z zespołem lekarzy: “Gratulacje, tato! Masz bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. Weź mnie na ojca chrzestnego!” Uśmiechnąłem się. Sanitariusz przeciął pępowiny dzieci i zaczął przygotowywać je i Maszę do hospitalizacji. “Igor, nie idź, świętujmy, czy co?” – Nie wiem, jestem na służbie i chciałem się przespać. Dobra, posiedzę tu z godzinę! “Nie ekscytuj się za bardzo, nie spodziewałaś się dwójki na raz?” – zaśmiałam się. “Widzisz, nie przeszkadzało mi wychowywanie jednego dziecka, ale dwójka to za dużo. To są moje dzieci.” “Jak mogą nie być twoje?” Byłem zaskoczony. Masza i ja spotkaliśmy się sześć miesięcy temu, była już wtedy w ciąży. Myślałem, że to nic wielkiego, była dobrą kobietą, wychowywałem jej dziecko, a potem własne.
– Nie pomijaj herbaty! Gdzie jest jeden, tam są dwa. Mam też syna i córkę i wiesz, nie jest tak trudno wychowywać dwójkę dzieci. Można się do nich przyzwyczaić i w końcu je pokochać. Zostałem trochę dłużej i poszedłem do domu. Nie udało mi się zasnąć. Nie codziennie widzi się ludzi przeżuwających nowe życie. Ręce nadal mi się trzęsły i nawet sto gramów nie pomogło. Dwa dni później byłem w pracy i znalazłem wolną chwilę, aby odwiedzić Maszę. Nie wiem dlaczego, ale wciąż myślałem o niej i dzieciach, chyba wciąż byłem pod wrażeniem. Kobieta była zdenerwowana i powiedziała mi, że Zhenya ją zostawił. “Nie winię go, nie każdy chce być ojcem dziecka. “Żenia jest jeszcze młody, może znaleźć sobie inną kobietę, bez furgonetki” – powiedziała Masza. “Nie smuć się, masz dla kogo żyć! “Jak się mają dzieci?” zapytałem. “Dzieci mają się dobrze. Dziękuję za pomoc, gdyby nie ty, nie wiem, co by się stało!
Kilka dni później otrzymałem bardzo niefortunną wiadomość: Masza zostawiła dzieci w polarnym domu i wyjechała z wioski. Przez kilka dni byłem w stanie rozpaczy. Było mi żal dzieci, z jakiegoś powodu czułem się za nie odpowiedzialny – Igor, nic strasznego się nie stało! Może to i lepiej, że Masza ich zostawiła. Wiesz, jaka ona jest lekkomyślna i nieodpowiedzialna! “W ten sposób dzieci mają szansę znaleźć dobrą rodzinę – zapewniła mnie żona – Kochanie, zabierzmy je – powiedziałem cicho. Mamy dwójkę własnych! – Co z tego? Mamy duży dom, farmę, ogród warzywny. Zamierzam zrezygnować z policji i pójść do pracy w firmie ochroniarskiej. Lekha od dawna mnie o to prosi, bardzo dobrze płacą – Igor, nie jestem gotowa na takie zmiany. Daj mi czas do namysłu! Wiedziałem, że moja żona jest bardzo miłą osobą i gdyby zobaczyła dzieci, natychmiast zmieniłaby zdanie.
Trzy miesiące później postanowiłam odwiedzić dzieci i umówiłam się z Swietłaną, że pojedzie ze mną. Po zakupie pampersów i grzechotek udaliśmy się do sierocińca. Początkowo nie chciano udzielić nam żadnych informacji o dzieciach, ale kiedy pokazałam swoją legitymację i powiedziałam, że urodziłam dzieci ich matki, kierownictwo spotkało się z nami w połowie drogi. Tanya i Vanya okazały się bardzo słodkimi, uroczymi dziećmi. W końcu serce mojej żony się roztopiło; Svetlana zgodziła się adoptować dzieci. W ciągu miesiąca zostałem szczęśliwym ojcem czwórki dzieci. Minęło już 14 lat. Nasze starsze dzieci dorosły i wyjechały z domu do miasta. Tania i Wania zostali z nami. Nigdy nie żałowaliśmy z żoną, że przyjęliśmy te dzieci. Dały nam wiele radości i szczęścia. Przez te wszystkie lata nigdy nie zapomniałem dnia ich narodzin. Prawdopodobnie będę miał to zdjęcie przed oczami przez całe życie.