Odkąd pamiętam, zawsze starałem się być odpowiedzialnym i uczciwym mężem oraz ojcem. Miałem nadzieję, że moje drugie małżeństwo będzie pełne wzajemnego wsparcia i zrozumienia, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że zaczynam wątpić w te ideały.
Po rozwodzie z pierwszą żoną, związałem się z Ewą. Wiedziała, że mam syna, Michała, z pierwszego małżeństwa. Michał mieszka z matką i staram się być dla niego wsparciem, mimo że nie widujemy się tak często, jakbym tego chciał. Ewa i ja mamy wspólnie dwoje dzieci i wydawało mi się, że wszystko układa się dobrze.
Ewa jest jedynaczką i niedawno odziedziczyła dwa mieszkania po swoich babciach. Oba mieszkania postanowiła póki co wynajmować, a kiedyś przepisać je na nasze wspólne dzieci. Uważam jednak, że to nieuczciwe, moja żona nie uwzględniła w żaden sposób Michała, który również jest moim synem.
Kiedy poruszyłem ten temat, sugerując, że moglibyśmy wziąć kredyt hipoteczny i kupić mieszkanie również dla Michała, Ewa zareagowała niezwykle ostro. Powiedziała, że nie czuje żadnej odpowiedzialności wobec Michała, ponieważ nie jest jego biologiczną matką i że to ja powinienem rozwiązać ten problem z jego matką.
Jej słowa bardzo mnie zabolały. Nie rozumiem, jak osoba, z którą dzielę życie, może tak łatwo odrzucić potrzeby mojego dziecka, które jest równie ważne jak nasze wspólne dzieci. Czuję się rozdarty między lojalnością wobec Ewy a troską o Michała, który wkrótce będzie potrzebował własnego miejsca. Michał studiuje, jest na pierwszym roku medycyny. Kiedyś będzie dla nas dużą pomocą, jak zostanie lekarzem. Czy moja żona tego nie dostrzega?
Moje próby wyjaśnienia, że jako rodzina powinniśmy wspierać się nawzajem i pomagać każdemu z dzieci, odbijają się jak od ściany. Ewa zarzuca mi, że próbuję zmusić ją do finansowego wspierania Michała, a to nie jest prawda. Chciałem tylko, abyśmy razem znaleźli rozwiązanie, które byłoby sprawiedliwe dla wszystkich naszych dzieci.
Ewa jednak zarzuca mi, że Michał nie jest naszym dzieckiem, tylko moim i sam mam zadbać o jego potrzeby z jego matką. Tyle, że moja była żona nie ma co liczyć na kredyt w banku, ma zbyt niskie dochody. To na mnie ciąży odpowiedzialność za syna, a to dobry i pracowity chłopak, należy mu się dobry start w życiu. Zaczynam zastanawiać się, czy nasze małżeństwo przetrwa tę próbę.
Nie wiem, jak rozwiązać tę sytuację. Chciałbym, aby Ewa zrozumiała, że nie możemy odwrócić się od mojego syna.