-Synu, wiedziałeś na co się piszesz. Nadia jest w ciąży, więc czy tego chcesz czy nie, musisz to przetrwać…

Późnym popołudniem Maria wraz z sąsiadką piła herbatę na werandzie. Na podwórzu pojawił się syn Adam, a za nim jego żona Nadia.

-Dobry wieczór!- przywitał się gość.

-A, dobry! Siadajcie, kolacja jest jeszcze ciepła.

Małżeństwo zjadło kolację, po czym weszło do domu.

-Oj, Marysia, będziesz miała wnuka. Widzisz jaki ma zgrabny brzuszek.- gratulowała sąsiadka. Dobra dziewczyna, ale do wiejskiego życia wcale nie przywykła – kontynuowała sąsiadka Halina. – Naucz ją, że nikt nie chodzi do studni po wodę z wiaderkiem dla dzieci. Przyszłam wczoraj i wypiłam szklankę wody. Wieś już się z niej śmieje …

Maria rzadko widywała synową. Bardzo ją irytowała. Kobieta nie mogła zrozumieć, po co malować się na wsi? A Nadia każdego ranka spędzała bynajmniej dwie godziny przed lustrem. Usta malowała czerwoną szminką, a na nogi zakładała wysokie obcasy. A i spała do południa. Jej starsze córki do szkoły zawoził Adam i gdyby nie on, dzieci chodziłyby głodne.

Następnego dnia Maria wracała z zakupów, kiedy przy furtce dojrzała Nadię.

-Przywieźli świeży chleb?

-Jeszcze nie, a nie masz w domu nawet chleba?- zdziwiła się teściowa.

-Jakoś tak zabrakło.

-Chodź, ukroję Ci kawałek. Ale pamiętaj, żeby kupować zawsze chleb na zapas. Wszyscy tak na wsi robią. To nie metropolia, że zawsze w sklepie są pełne półki. Ani nie ma tu całodobowych supermarketów.- pouczała teściowa dziewczynę.

W domu Marii roznosił się wspaniały zapach.

-Co tu tak pachnie? W całym domu czuć.- zapytała Nadia.

-Piekę pierogi drożdżowe. A Ty co dziś gotujesz?- spytała teściowa.

-Nic dziś nie gotuję. Córki nie wróciły jeszcze ze szkoły, a Adama z pracy też nie widać.

-Przyślij do mnie za dwie godziny starszą córkę. Zrobię i dla was.

Wieczorem Nadia nie wysłała córki, ale sama przyszła do teściowej. W domu siedział weterynarz Staszek i jej mąż Marian. Maria od razu zaprosiła synową do stołu, ale ta odmówiła. Usiadła zatem obok męża i dołączyła do rozmowy.

-Nadia, musisz napalić w piecu w domu, jest zimno, a niedługo córki ze szkoły wrócą.- Marian próbował odesłać dziewczynę do domu.

-No tak. Zjemy kolację i pójdę. – zgodziła się Nadia.

Maria nie przestawała zastanawiać się nad synową: jak może czekać tu na kolację i jeść w spokoju, kiedy w domu zimno i dzieci nie mają co jeść? Teściowa próbowała odeprzeć złe myśli, ponieważ synowa była w ciąży, a Adam nie miał już innego wyboru. Musieli jakoś się dogadać. Do kolacji dołączył Adam.

Chwilę później Staszek podziękował za gościnę i wyszedł. Za nim podążył Marian.

-Adam, weź pierogi. Mama dla nas zrobiła.

-Sama je weź.- odpowiedział małżonek i wyszedł z domu.

„Co się mu stało?” dziwiła się Nadia.

-Jedz, jedz. Nie denerwuj się. Teraz musisz jeść za dwoje.- uspokajała dziewczynę teściowa.

Rano syn przyszedł na śniadanie do matki.

-Stary Nowak szuka traktorzysty do pracy w polu. Może byś się u niego zatrudnił? Na pewno dostaniesz lepsze wynagrodzenie.- proponowała matka.

-Mamo, z taką żoną to żadna pensja nie będzie dobra. Rano przyszła wiadomość z poczty. Okazało się, że zamówiła tulipany za 400 złotych! Wyobrażasz sobie? Po co to komu? Ja bym kupił przyczepę drewna na opał i starczyłoby nam na całą zimę, a jaki jest pożytek z tulipanów?

-Synu, wiedziałeś na co się piszesz. Nadia jest w ciąży, więc czy tego chcesz czy nie, musisz to przetrwać…

-Tak, wiem. Ale nie wiem co robić. Zabieram rano córki do szkoły, a ona śpi do południa. Wracam, a nie ma nawet do zjeść. Po co mi taka żona?

Ich rozmowę przerwał sąsiad Włodek.

-O, Adam! Byłem u Ciebie, ale nikogo nie było. Tylko Nadia spała w pokoju. A jak chrapała! No jak to tak spać do południa- zaśmiał się Włodek.

Mężczyźni pojechali do pracy, a niebawem w domu Marii pojawiła się Nadia.

-Zapomniałam pierogi wczoraj zabrać.

„Oj, dobrze, że sama tu zjadłaś”- pomyślała teściowa.

-A Ty tak wcześnie? Stało się coś?- zapytała Maria.

-Mogłaby mama pożyczyć mi 400 złotych? Jak dostanę na dzieci od razu oddam!

-Przepraszam, ale nie dam ci pieniędzy na kwiaty.

Następnego dnia rano sąsiad spieszył się powiadomić Marię, że jej synowa odjechała gdzieś autobusem.

-Może to nie była ona?- zastanawiała się Maria.

-Ona, ona. Po wsi nikt w obcasach i futrze nie chodzi.

Adam po pracy przyszedł do matki na obiad.

-Mamo, dałabyś mi obiad? Nadia znowu gdzieś poszła. Dom zamknięty, nikogo tam nie ma. Nie wiem gdzie ją nosi…

-Pojechała autobusem do miasta.- natychmiast wyjaśniła sąsiadka.

-Może pojechała do lekarza na konsultację..- zasugerował mąż.

Kilka minut później na przystanek zajechał autobus i wysiadła z niego Nadia. Natychmiast poszła do domu teściowej.

-Gdzie byłaś? U lekarza?- zapytał Adam.

-A, nie. Pojechałam na pocztę po kwiaty. –odpowiedziała żona, po czym dodała- Mój były nigdy nie mieszał się w to, gdzie idę. Nie to co ty…

Adam natychmiast wstał.

-Przygotuj w domu kolację. Wiecznie głodny chodził nie będę.- burknął żonie.

-A Tobie tylko jedzenie w głowie!

Adam wyszedł z domu i pospieszył do swojego mieszkania. Za nim podążyła Nadia.

-Ona nie da mu żyć- pomyślała Maria.-Odkryła, że Adam jest dobry i teraz usiłuje nim rządzić.

-No tak.- zgodziła się sąsiadka.- Całe życie pod pantoflem spędzi chłop. Dziecka tylko szkoda.

No tak, szkoda. Ale co zrobić w takiej sytuacji?

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *