Dzisiaj zadzwonił nabywca naszego domku letniskowego, skarżąc się, że jest w nim zimno

Kupiliśmy ten domek, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w mieście. Mówiąc dokładniej, to nie był nawet domek, tylko działka. Zapłaciliśmy 40 tysięcy złotych. Sprzedano ją jako ziemię, ale na posesji znajdował się również zniszczony, opuszczony dom, w którym od 15 lat nikt nie mieszkał. Byliśmy zadowoleni z ceny i stanu działki, nie było nas stać na nic lepszego.

Postanowiliśmy, że na razie kupimy tylko ziemię, a z czasem wyposażymy ją we wszystko, co będzie nam potrzebne.

Ponadto jednym z czynników decydujących o zakupie była lokalizacja. Dookoła był las, a w pobliżu jezioro. Można było łowić ryby i chodzić do lasu na grzyby i jagody. Dużym atutem było również to, że działka nie znajdowała się na odludziu, ale w wiosce z elektrycznością i innymi udogodnieniami.

Głównym celem zakupu było zasadzenie warzyw. Cieszyliśmy się, że był tam dom, bo choć zniszczony, to mogliśmy się w nim schronić przed deszczem i wiatrem. Latem nie traciliśmy czasu: położyliśmy podłogę na parterze domku, wnieśliśmy meble w starym stylu i mały piecyk. Ponadto zamontowaliśmy schody prowadzące na pierwsze piętro, wywierciliśmy studnię i wykonaliśmy ogrodzenie. Wszystko to kosztowało dużo pieniędzy. Samo ogrodzenie to koszt 3 tysięcy, a studnia 4 tysiące.

Przez całe lato mieszkaliśmy w domku letniskowym, który w ciepłe dni był wystarczający. Pojawił się też pomysł, aby na tej działce wybudować dom mieszkalny. Nie było sensu wkładać pieniędzy w naprawę starego domku, który nie nadawał się do mieszkania w chłodniejsze dni. Nigdy jednak nie udało nam się zrealizować planów, ponieważ nie mieliśmy na to pieniędzy. Kolejną rzeczą, która nas powstrzymała, był fakt, że teren ten został zarejestrowany jako działka rekreacyjna. Chcieliśmy mieć pełnowartościowe gospodarstwo ze zwierzętami, a powierzchnia działki wynosi zaledwie 7 arów, co stanowi bardzo mały obszar do ich hodowli.

Postanowiliśmy więc wziąć kredyt z banku i kupić porządny dom na dużej działce, a następnie nasz domek letniskowy wystawić na sprzedaż. Wyznaczyliśmy cenę 50 tysięcy złotych. W ciągu dwóch lat nikt go jednak nie kupił.

Działka nie była atrakcyjna dla młodych małżeństw, a za taką cenę każdy spodziewał się na niej zastać dom mieszkalny. Rozumiem takie podejście, ale wystawiliśmy działkę na sprzedaż za 50 tysięcy – to są grosze, więc o jakiej nieruchomości mieszkalnej możemy mówić? Jeśli spojrzymy na rzeczywistość, to oczywiste jest, że nikt nie sprzeda domu mieszkalnego położonego 40 km od Warszawy za taką cenę. Oczywiście działka, podobnie jak dom, jest niewielka, ale znajduje się w atrakcyjnej okolicy.

Gdyby ten dom nadawał się do zamieszkania, sami byśmy w nim zostali i nie musieli brać wielkiego kredytu. Niedawno sprzedaliśmy garaż pod Warszawą za niecałe 30 tysięcy, a ludzie oczekują, że kupią dom mieszkalny za 50 tysięcy. To niedorzeczne.

Dwa lata później zrozumiałam, że nie sprzedamy tej działki za taką kwotę i obniżyliśmy ją do 20 tysięcy. Chciałam odzyskać przynajmniej pieniądze, które zainwestowaliśmy w remont i modernizację. Gdyby nikt nie kupił jej za te pieniądze, pewnie oddałabym ją za darmo. Taki kłopot nie jest nam teraz potrzebny: trzeba opłacić dzierżawę, iść kosić trawę, płacić za wywóz śmieci. Posiadanie tego miejsca to same wydatki.

Miesiąc po obniżeniu ceny domek znalazł nowych właścicieli. Cztery razy przyjeżdżali na „oględziny”. Opowiedziałam im wszystko, zgodnie z prawdą – że domek jest nieogrzewany i nie nadaje się do zamieszkania. Zrozumieli i na wszystko się zgodzili, jednak po pewnym czasie zadzwoniła właścicielka i zaczęła narzekać, że jest im zimno, a ja powiedziałam jej przecież, że nocowaliśmy tam we wrześniu. Jestem zszokowana takimi ludźmi. Czy nie rozumieją, że pogoda może być różna w zależności od roku? Kupili działkę za grosze i oczekują komfortu i przytulnych warunków.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *