Mama obraziła się na mnie. Okazuje się, że jestem złą córką. Bo nie chcę poświęcić życia na pracę w jej ogrodzie. Moja mama ma trzy córki, z których ja jestem najmłodsza. Wszystkie mieszkamy w tej samej wiosce, każda we własnym domu. A mama i tata mieszkają sami. Są już w wieku emerytalnym, razem z siostrami staramy się im pomagać, jak tylko możemy. Ale w tym roku mama wymyśliła coś innego.
– Małgosiu, – mówi do mnie, – kupiliśmy z ojcem jeszcze jedną działkę, na której chcemy posadzić warzywa. Potrzebujemy twojej pomocy.
– Cóż, przyjadę po pracy wam pomóc, – mówię, choć niezbyt chętnie.
– Nie! – mówi mama. – Musisz wziąć sobie wolne z pracy i nam pomóc.
Byłam w szoku. Ja też mam rodzinę, dzieci i ciężko pracuję. Z mężem również powinnam spędzać trochę czasu. A przy okazji, mam też swój ogród z warzywami. Jeżeli chodzi o urlop, to miałam co do niego własne plany. Chcieliśmy całą rodziną pojechać nad morze, kupiliśmy już nawet bilety. A rodzice chcą mi odebrać ostatnią przyjemną rzecz – czas z dziećmi i mężem.
Kiedy próbowałam porozmawiać o tym z mamą, prawie się rozpłakała.
– Nie chcesz nam pomóc, – krzyknęła mama, – co z ciebie za córka?!
– Mamo, – próbowałam jej wytłumaczyć, – przecież poza mną masz jeszcze dwie córki. Dlaczego ich nie poprosisz o to, żeby wzięły wolne i ci pomogły?
– Ale ojciec i ja wolimy, żebyś to ty przyszła.
Co było robić, musiałam wziąć urlop.
Ale kiedy powiedziałam o tym mężowi, bardzo się zdenerwował.
– Wszystko już załatwiłem na nasze wakacje, – oburzył się, – a teraz co? Kolejny rok bez urlopu, bo twoi rodzice muszą wypielić ogródek?
– Kochanie, zrozum, – nie chciałam się z nim kłócić, – to są moi rodzice, nie mogę im odmówić, obrażą się.
– A ja się niby nie obrażę? – mąż już się wściekł. – Wybieraj: albo ja, albo kaprysy twoich rodziców.
W tamtym momencie wybrałam to drugie, bo miałam nadzieję, że mój mąż na chwilę się zezłości, a później mi wybaczy, jak zawsze. Ale było inaczej. Tym razem spakował się i naprawdę wyprowadził.
A ja, zamiast ratować rodzinę i próbować go odzyskać... spędziłam urlop, pomagając rodzicom. Nie docenili mojego poświęcenia.
– No to niech sobie idzie, skoro taki z niego egoista, – powiedziała tylko mama. – Będzie ci lepiej bez niego.
Uwierzyłam w to. Żyłam tak jeszcze przez kilka miesięcy, słuchając rad mojej matki. Myślałam, że rodzice chcą dla mnie jak najlepiej, ale im było po prostu wygodnie, że byłam zawsze pod ręką.
W końcu jednak miałam tego dosyć. Szczególnie wtedy, gdy mama powiedziała, że powinnam rzucić pracę i więcej pomagać im w gospodarstwie. Kiedy zapytałam, z czego wtedy ja i dzieci będziemy żyć, powiedziała: „Będziesz dostawała alimenty od męża”. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo się pomyliłam, wybierając wtedy rodziców.
Uświadomiłam sobie, że to moja własna rodzina jest dla mnie najcenniejsza.
Pogodziłam się z mężem, znowu jesteśmy razem, ale przestałam rozmawiać z rodzicami. Ktoś może powiedzieć, że to źle, ale z własnego doświadczenia nauczyłam się, że czasami trzeba trzymać rodziców na dystans, zwłaszcza gdy stają się przeszkodą dla osobistego szczęścia.
A wy jak myślicie?