Żyliśmy z mężem jak wszyscy. Wzięliśmy ślub, gdy mieliśmy po 20 lat. W małżeństwie urodziło się nam troje dzieci, które już dorosły – starsze założyły swoje rodziny, a najmłodszy syn jeszcze studiuje na uniwersytecie.
Dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Ma 50 lat. Historia banalna. Poszedł do łazienki, a ja jak zwykle sprawdzałam jego telefon. To mój nałóg, ale nie mam za co przepraszać. Byłam z nim przez całe życie, nigdy go nie zdradziłam, wspierałam go, opiekowałam się nim, gdy chorował, byłam jego podporą i wsparciem we wszystkim.
Przyszła mu wiadomość:
“Dziękuję, mój słodki, za niesamowitą noc. Jesteś najlepszy i czekam na ciebie wieczorem. Powiedz swojej, że zostaniesz dłużej w pracy, a jeszcze lepiej – zostaw ją jak najszybciej, jak obiecałeś.”
Nie macie pojęcia, jak bardzo bolało to czytać.
Mąż wyszedł z łazienki, zobaczył mnie z telefonem we łzach. Bez słowa się ubrał, spakował i wyjechał. Myślałam, że to koniec.
Ale następnego dnia wrócił do domu i zapytał, jakby nigdy nic: “Co dzisiaj na kolację?”
Wyobrażacie sobie?
Nie rozmawiam z nim już od dwóch tygodni. Nawet nie chce mnie przeprosić. Każdy dzień jest taki sam. Ubiera się elegancko i wychodzi.
Nie rozumiem, czy to normalne? Czy zasłużyłam na to? Płaczę co wieczór, wstydzę się powiedzieć dzieciom.