Gdyby była żona mojego męża postanowiła przywieźć dzieci do nas tylko na dzień lub dwa, być może nie powiedziałabym nic złego. Ale ona przywiozła je na całe wakacje! Powiedziała mojemu mężowi, żeby przygotował dzieci na nowy rok szkolny. Miał zakupić im wszystko, nawet skarpetki. Zostawiła mu całą listę, po czym odjechała. Powiedziała, że musi pracować. Stworzyła sobie spokojne środowisko, ale zupełnie nie obchodziło jej nasze lato i nasz spokój. Od tego czasu nasze życie stało się piekłem.
Nie wiem, co robić. Dzieci jest dwoje, mają dwanaście i piętnaście lat, więc są prawie dorosłe. Starszy chłopiec, młodsza dziewczynka.
W ciągu tych trzech miesięcy mój mąż płacił również alimenty na dzieci. Jego była nie ma zamiaru zwrócić tych pieniędzy, mówi, że to rekompensata za wyjazd nad morze, który opłaciła dzieciom w maju.
Dotychczas nie przeszkadzało mi, że mój mąż ma dzieci. Starał się im pomagać, odwiedzał ich i przynosił prezenty. Dzieci często odwiedzały swoich dziadków, ale ja nigdy nie miałam z nimi zbyt dobrego kontaktu. Iwona, była żona mojego męża, mówiła o mnie różne przykre rzeczy swoim dzieciom, uważa, że to ja ponoszę winę za jej rozwód z Radkiem. I to pomimo faktu, że nasz związek rozpoczął się dwa lata po ich rozstaniu. W tym czasie Radek zdążył już wyprowadzić się od nich i dostać pracę w mojej firmie.
Iwona nie przejmuje się jednak faktami. Po prostu obwinia mnie o wszystko, wygodnie jej było przyjąć, że to ja jestem największym złem na tym świecie, a ona jest w tej sytuacji ofiarą. Przez trzy lata Iwona obrażała mnie za moimi plecami. Miała nadzieję, że Radek prędzej czy później do niej wróci, że się opamięta.
Nawiasem mówiąc, rozwiedli się z bardzo ciekawego powodu. Iwona zaczęła zdradzać Radka. To było siedem lat temu. Zdradzała wiele razy, z różnymi mężczyznami.
W tym czasie ich mieszkanie było w remoncie. Radek doznał wtedy kontuzji – dość poważnej, wylądował w szpitalu, a potem miał problemy z chodzeniem. Rodzice i brat pomogli mu stanąć na nogi, za to żona nie była szczególnie zainteresowana stanem męża, zajmowała się dziećmi i mieszkała bardzo daleko.
Radek wyzdrowiał i wrócił do domu. Iwona oświadczyła wtedy, że nie widzi sensu życia z inwalidą, powiedziała, że chce się wyprowadzić. Radek wrócił do swoich rodziców, jego rehabilitacja dobiegła końca. Irina natomiast mieszkała już ze swoim trzecim kochankiem. Wszyscy sąsiedzi o tym wiedzieli i rozmawiali między sobą.
Wtedy Radek postanowił wziąć z nią rozwód. Nic nie zabrał Iwonie, zostawił jej nawet mieszkanie.
Kiedy się poznaliśmy, od razu dowiedziałam się, że Radek ma już dzieci i płaci alimenty. Niczego przede mną nie ukrywał.
Jego była żona nie kryła z kolei swojego stosunku do mnie, od razu powiedziała mi wszystko otwarcie. Nie przejmowałam się tym, to nie miało dla mnie znaczenia.
Radek i ja mieszkaliśmy razem przez mniej więcej rok, a potem się pobraliśmy.
Nasze wspólne dziecko ma już dwa lata, a ja jestem na urlopie macierzyńskim. Mam dwupokojowe mieszkanie, w którym obecnie mieszkamy i stopniowo budujemy większy dom, do którego zamierzamy się później wprowadzić. I właśnie do tego mieszkania Iwona sprowadziła swoje potomstwo. Te same dzieci, które rok temu wypierały się swojego nowego brata i otwarcie deklarowały, że nigdy nie przyznają, iż są rodzeństwem. Życzyli nawet śmierci mojemu synowi! A ja po tych wydarzeniach byłam zmuszona przyjąć ich do swojego domu. Mieszkają z nami już od ponad miesiąca. To jest absolutnie nie do zniesienia!
Nienawidzą mnie i zawsze dają temu wyraz w taki czy inny sposób. Wszystko, co mówię, przechodzi bez echa, zachowują się tak, jak chcą. To tak, jakbym nie istniała. Kora zawsze hałasuje, nawet gdy mój syn śpi. Paweł przeklina, nie czując się skrępowany moją obecnością. Potem mówią ojcu, że to wszystko zmyśliłam.
Mogłabym oddać dzieci rodzicom Radka, ale nie ma mowy, żeby się nimi zajęli. Mają pełne ręce roboty.
Ojciec i matka byłej żony również odmawiają. Jej ojciec niedawno miał wylew i nie może się denerwować ani przemęczać, a opieka nad nastolatkami nie może obyć się bez zmartwień.
Matka Iwony powiedziała mi, że to moja wina. Co sobie myślałaś, wychodząc za mąż za mężczyznę z dziećmi? Iwona mogła je oddać ojcu na zawsze, jej życie i tak było wystarczająco ciężkie.
Najwyraźniej ja mam łatwe życie. Nie mam nic do powiedzenia, w ogóle nie radzę sobie z tą sytuacją. Na moich barkach spoczywa zbyt wiele nowych problemów. Niewiele pomaga też Radek, który pracuje całymi dniami.
Córka Iwony kradnie mi różne rzeczy: głównie biżuterię i perfumy, ale nie chce się do tego przyznać. Okazało się, że to ja kłamię.
Paweł z kolei kradnie pieniądze, może nie są to duże sumy, ale zdarza się regularnie. On też nie chce się do tego przyznać.
Czasami mam ochotę wyrzucić Radka i jego potomstwo z domu. Ale ja kocham mojego męża, nie zrobił mi nic złego. To nie jego wina, że była żona tak źle się zachowała.
Czy muszę tolerować obce dzieci w moim mieszkaniu? Czy to normalne?