Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od ponad czterech lat. Teraz nasza rodzina stoi przed ogromnym problemem, matka mojego męża przeżywa żałobę po śmierci małżonka. Kobieta bardzo ciężko przeżyła tę stratę, zmarły był ojczymem mojego męża, a nie jego biologicznym ojcem, ale mimo to dobrze traktował dzieci swojej żony, dbał o nie i wychowywał je. Zmarły wujek Staszek był bliską osobą dla naszej rodziny, więc my również boleśnie odczuwamy jego stratę.
Bogusia utożsamia jednak śmierć męża z końcem swojego życia. Nie tylko kochała go do szaleństwa, ale także miała w nim pełne oparcie. Moja teściowa nigdy nie pracowała, była całkowicie utrzymywana przez męża. Żyło im się dobrze, często wyjeżdżali na wakacje za granicę, więc Bogusława przyzwyczaiła się do dobrego życia. Ponieważ nie miała żadnego stażu pracy, nie nabyła także prawa do emerytury w przyszłości.
Bogusia jest tak przyzwyczajona do luksusu, że nie zamierza ograniczać swoich wydatków. Rodzina myśli teraz o udzieleniu jej pomocy finansowej. Teściowa ma trzech synów i obecnie negocjują oni, ile pieniędzy każdy z nich będzie mógł przekazać matce na utrzymanie. Jeden z braci jest bardzo młody, właśnie kończy studia, nie można się spodziewać, że pomoże matce, ale już to, że będzie w stanie sam siebie utrzymać, to spora pomoc.
Mój mąż i średni brat zgodzili się przekazywać co miesiąc pieniądze na utrzymanie matki, ale dlaczego mieliby to robić? Nie rozumiem tego. Obecnie nie pracuję, ponieważ jestem na urlopie macierzyńskim, nie żyjemy zbyt dostatnio, czasami ledwo udaje nam się przeżyć do dziesiątego. I z tej skromnej sumy musimy „wygospodarować” coś dla teściowej. Nie mam pojęcia, jak w takiej sytuacji można żyć i wychowywać dziecko. Poza tym mamy kredyt hipoteczny i musimy spłacać miesięczne raty.
Nie jestem zadowolona z tego stanu rzeczy i często kłócimy się o to z mężem. Ponieważ mój mąż musi co miesiąc przelewać pieniądze dla swojej mamy, muszę na wszystkim oszczędzać. Na jedzenie, na ubrania, na moje własne dziecko! Powiedzieć, że mi się nie podoba, to nic nie powiedzieć. Jestem całkowicie przeciwna temu, abyśmy utrzymywali w pełni sprawną, dorosłą kobietę. Pomaganie rodzicom to jedno, ale czym innym jest comiesięczne przekazywanie im pieniędzy na utrzymanie. To jest coś, czego nie rozumiem.
Życzę mojej teściowej długiego życia, ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy musieli przekazywać jej pieniądze przez dziesiątki lat. Jak w takim razie mamy wyjechać na wakacje, ubrać się i wychować dziecko? Posiadanie drugiego potomka nie wchodzi w rachubę przy takim stanie rzeczy. Poświęcimy więc nasze życie tylko teściowej. Nie mam nic przeciwko okazjonalnej pomocy, ale nie wspieraniu na stałe.
Podczas jednego ze zjazdów rodzinnych wyraziłam swoją sugestię. Bogusia nie jest jeszcze stara, jest w kwiecie wieku, tym bardziej jest kobietą energiczną i pełną życia, może moglibyśmy pomóc jej w znalezieniu pracy? Oczywiście, nie znajdzie ona dobrej posady z wysokim wynagrodzeniem, ale można znaleźć zajęcie, w którym nie trzeba się wysilać psychicznie i fizycznie. Idealnie sprawdziłaby się jako pracownik szatni albo sprzedawca. Po moich słowach cała rodzina zwróciła się przeciwko mnie.
Mój mąż patrzy na mnie jak na pomyloną i w ogóle nie chce ze mną rozmawiać. Jak mogłam zasugerować jego mamie, żeby poszła poszukać pracy? I nie widzę nic złego w sugestii, że dorosły człowiek powinien wziąć odpowiedzialność za swoje życie i nie przerzucać jej na innych ludzi. Bardzo kocham mojego współmałżonka i darzę jego matkę szacunkiem, ale nie uważam, że powinniśmy ograniczać finanse naszej rodziny, ponieważ życie jego matki uległo zmianie.