Przygotowaliśmy się, wzięliśmy domowe ciasto i pojechaliśmy do domu mojej teściowej. Mój mąż już od progu powiedział, że przyszliśmy porozmawiać o imprezie sylwestrowej. Przekazał, że rozmawialiśmy z jego bratem i siostrą, ale odmówili wspólnego spędzenia czasu pod błahymi pretekstami. Nie mieli ochoty ani dołożyć się do zakupów, ani przygotować niczego do jedzenia.
Moja teściowa zaczęła ich bronić, mówiąc, że nie mają pieniędzy i czasu, bo pracują. Małżonek odpowiadał, że my też pracujemy i nie mamy czasu, energii, ochoty ani pieniędzy, aby przygotować jedzenie dla 15 osób na własny koszt.
Powiedział też, że jeśli ona chce się z nimi spotkać w sylwestra, powinna sama ich zaprosić do siebie i przygotować poczęstunek, bo na nich nie ma co liczyć. A my sylwestra będziemy świętować w domu, jako rodzina, ugotujemy kilka gorących dań, zrobimy kilka sałatek, upieczemy jakieś ciasto, kupimy owoce i szampana, i to wszystko. Zaproponował mamie, że jeśli jej to odpowiada, to może przyjechać, bo zawsze jest mile widziana.
A jeśli nie chce, to przyjdziemy do niej następnego dnia z ciastem i jakąś przekąską, napijemy się herbaty i złożymy sobie noworoczne życzenia.
Moja teściowa dziwnie zareagowała. W czasie monologu męża nic nie mówiła, na koniec powiedziała tylko, że zobaczymy się bliżej wakacji.
Jestem bardzo dumna z mojego męża, wyjaśnił jej wszystko tak dokładnie, że nie musiałem nawet interweniować.
Powiedział to, co myślimy, teraz zobaczymy, jak to się potoczy. Mam nadzieję, że okres noworoczny upłynie nam w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Nie chcę gości i hałasu, ale spokojną i kameralną uroczystość.