Żona nie widziała już od lat swojej przyjaciółki z dzieciństwa. Mieszkały w różnych miastach, przez co nie miały szansy za często się widywać. Ostatnio jednak zaprosiła nas na swoje urodziny.
Niestety, po tym dniu kłótnie w naszym domu po prostu nie ustają. Jej przyjaciółka ma własną firmę, ogólnie jest bardzo zaradna i przedsiębiorcza. Wraz z mężem żyje im się świetnie – mieszkają w willi, mają luksusowe samochody, wychowują jedno dziecko, no a teraz jej przyjaciółka nie pracuje, bo biznesem zarządza jej mąż, więc ona może zająć się dzieckiem i sobą.
Wygląda także po prostu bezbłędnie. Ja z Michaliną tworzymy zwykłą rodzinę – mamy też jedno dziecko, ale oboje pracujemy, zarabiamy normalne pieniądze, ale niestety – przez kredyt hipoteczny większość pieniędzy trafia do banku. No ale tak większość ludzi żyje, więc myślę że mogę powiedzieć, że jesteśmy zwykłą, przeciętną rodziną. Pewnie gdyby nie ten kredyt, to żylibyśmy znacznie lepiej, no ale cóż…
Urodziny Wandy były po prostu cudowne. Kiedy wróciliśmy po nich do domu, Michalina całkowicie się zmieniła, jakby ją ktoś podmienił. Wydaje mi się, że zazdrości swojej przyjaciółce. W sumie sam im trochę zazdrościłem, ale też myślę, że my też mamy jeszcze szansę na lepsze życie. Moja żona jednak tego nie widzi. Pierwsza nieprzyjemna sytuacja miała miejsce tuż po urodzinach. Zawsze gotuję przepyszne jedzenie w weekend, w dni powszednie nie mam na to za dużo czasu, więc czasami robi to żona, a czasami ja przygotowywuję posiłki na kilka dni do przodu.
Tak było do tej pory i zwykle nie było z tym żadnych problemów. Żona jednak uznała, że ona nie chce ciągle jeść tego samego i powinniśmy zamawiać jedzenie do domu, na świeżo, a nie ciągle jeść to samo. Takich kłótni o bzdury pojawiało się coraz więcej i więcej. Ja tego nie rozumiałem, bo po co się kłócić, skoro można rozwiązać coś na spokojnie.
Jaki by nie był powód tej kłótni, ona zawsze za przykład dawała rodzinę swojej przyjaciółki i porównywała nas do nich. Oni robią tak, a my tak, dlaczego nie możemy tak samo… I tak ciągle. W soboty robimy zwykle porządki w domu. Tym razem miały być to nieco większe porządki z powodu nadchodzących świąt. Podzieliliśmy po równo obowiązki między siebie, aby było sprawiedliwie.
Żona jednak stwierdziła, że musimy zrobić wszystko inaczej, najlepiej, to w ten weekend nie sprzątać, tylko gdzieś wyjechać, jak to robi jej przyjaciółka Amelia. W końcu już nie mogłem tego znieść i powiedziałem jej w końcu, co o tym wszystkim myślę.
Powiedziała, że powinienem jej dawać więcej pieniędzy i w ogóle więcej zarabiać, aby było nas stać na sprzątaczkę i nianię. Poza tym ona przez to jak żyjemy nie ma pieniędzy na siebie i swoje potrzeby, co bardzo jej przeszkadza. Jeśli chce tego samego, to proszę, niech odejdzie z pracy, ale ja już nigdy nie kiwnę nawet palcem w domu i będzie zajmowała się zarówno domem, działką jak i dzieckiem, bo ja i tak całe dnie musiałbym spędzać w pracy, aby móc spłacać ten nieszczęsny kredyt. Żona jest niezwykle urażona tym, co jej powiedziałem i od dwóch dni się do mnie nie odzywa, a ja też nie zamierzam jej o nic błagać. Skoro ma tylko wymagania, to niech najpierw spojrzy na siebie.