Tej zimy śnieg naprawdę wszystkich zaskoczył – prawie dzień w dzień od początku stycznia aż do marca padał śnieg. Ciągle trzeba było odśnieżać. Sąsiad swoim małym pługiem śnieżnym od świąt Bożego Narodzenia codziennie oczyszczał drogę do siebie, przejeżdżając obok naszej. Na ręczne czyszczenie wszyscy byli zbyt leniwi, a władze naszego miasta nie interesowały się zupełnie tym tematem, dlatego czasami zalegały hałdy śniegu.
Po jego odśnieżaniu i tak musieliśmy sami odgarniać śnieg ręcznie, ponieważ ciągle padało, więc to co robił ani nas to nie ziębiło, ani parzyło. Zresztą kiedy sąsiad odśnieżał, to odgarniał tylko trochę śniegu z naszego podjazdu, więc resztę i tak musieliśmy oczyszczać sobie sami, aby móc normalnie przejść.
Na początku lutego sąsiad podszedł do męża i powiedział:
– Trzeba docenić pomoc sąsiadzką: przez miesiąc dzień w dzień odśnieżałem Wam drogę i podjazd. Wydałem dużo na olej napędowy, a wiadomo, za coś muszę żyć, wic dajcie mi przynajmniej 500 złotych za moją pomoc.
Wow, no to sobie wymyślił. O nic go nie prosiliśmy, nie umawialiśmy się na nic, nie potrzebowaliśmy też odśnieżania pługiem. Zwłaszcza, że mamy wystarczająco dużo wolnego czasu i możemy sami to zrobić za pomocą rąk i łopaty. Od naszej furtki do drogi są prawie dwa metry, więc jego oczyszczanie i tak zdałoby się na nic. Co więcej, musieliśmy wykonać dodatkową pracę, usuwając kupki śniegu, które nagromadziły się w trakcie odśnieżania pługiem.
Kwota 500 złotych jest dla nas dość duża, a sąsiad i tak odśnieżał sobie drogę, bo ma samochód, którym dojeżdża do pracy, więc musiał mieć czystą drogę. Czyli musielibyśmy zapłacić za to, czego to on tak naprawdę potrzebował?