“Soția era ca o legumă. Era timpul să-i pună capăt suferinței. Soțul îi implora pe medici, dar ea dispăruse brusc din salon.

Lena stała przez chwilę nieruchomo przy studni, zimne powietrze wieczoru owiewało jej twarz. Serce biło szybko, jakby chciało przepędzić strach. Gdy odzyskała głos, przemówiła z niepewnością:

— Proszę pana… naprawdę zna pan doktora Petera Holma?

Starzec uśmiechnął się łagodnie, przeczesując palcami siwą brodę.

— Oczywiście, dziecko. Doktor Holm to nasz lekarz od lat. Mieszka kawałek stąd, prowadzi mały gabinet blisko starej karczmy. Wielu ludzi z sąsiednich wsi przyjeżdża do niego po pomoc. Idź tą brukowaną ścieżką na wschód, dojdziesz tam za kilka minut.

Lena z trudem skinęła głową.

— Dziękuję… A jak mogę się do pana zwracać?

— Jestem Stanek — odpowiedział starzec. — Powiedz mu, że przysłał cię Stanek od studni. Będzie wiedział.

Lena uśmiechnęła się blado i ruszyła wskazaną drogą. Każdy krok wśród wiejskich domów był pełen napięcia i oczekiwania. W myślach powtarzała słowa mamy: „Byłam kiedyś zakochaną dziewczyną”. Te słowa, wtedy dziwne, teraz dawały jej siłę.

Wkrótce dotarła do niewielkiego budynku z drewnianym szyldem: „Gabinet lekarski dr Peter Holm”. Zatrzymała się przed drzwiami, zebrała odwagę i zapukała.

— Proszę wejść — rozległ się głos.

Drzwi otworzył wysoki mężczyzna o szpakowatych włosach, ubranego prosto, ale z godnością. Jego spojrzenie było spokojne i ciepłe.

— Dobry wieczór… Lena, prawda? — zapytał. — Stanek mówił, że możesz przyjść. Wejdź, nie bój się.

Gabinet był skromny, ale przytulny i bardzo czysty. Na półkach stały słoiczki z ziołami, obok stół zabiegowy i stary zegar z wahadłem. Pachniało lawendą i świeżo parzoną herbatą.

— Przepraszam, jeśli przeszkadzam. Ale… moja mama miała wypadek. Jest w śpiączce. Podejrzewam, że ktoś majstrował przy hamulcach. To nie był zwykły wypadek… Mam nadzieję, że może mi pan pomóc. Cokolwiek.

Peter usiadł naprzeciw niej, zamyślił się i spojrzał jej prosto w oczy.

— Rozumiem, Lena. Widziałem już podobne historie. Ale jeśli ktoś celowo doprowadził do wypadku — to poważna sprawa. Znam metody, które mogą pobudzić aktywność mózgu u pacjentów w śpiączce. Potrzebuję jednak pełnej dokumentacji medycznej.

— Mam wszystko przy sobie: wyniki badań, tomografii, diagnozy — odpowiedziała szybko. — I wiem, kto stoi za tym wypadkiem. To Markus. Mąż mamy. Nie ma dowodów, ale jestem pewna. Widziałam jego minę, jego reakcję…

Peter przez chwilę milczał, a potem wstał i podszedł do okna.

— W takich przypadkach nie możemy działać samodzielnie. Ale mam znajomych neurologów, mogę ich przekonać, żeby przeprowadzili terapię stymulującą. Jeżeli dostarczysz dowody, możemy zaangażować prawnika. Uda się.

W sercu Leny zapłonęła nadzieja. Była zmęczona, ale nagle poczuła nową energię. Nie była sama.

— Spotkajmy się w poniedziałek rano w szpitalu — powiedział Peter. — Zbierz wszystko, co masz. Ja tam przyjadę i postaram się uzyskać zgodę na leczenie.

— Będę tam — odpowiedziała Lena. — Dziękuję. Za wszystko.

Wyszła z gabinetu ze łzami w oczach — ale tym razem nie były to łzy rozpaczy. Były to łzy ulgi.

Na ulicy spotkała znów Stanka. Ten nosił wiadro z wodą i zatrzymał się, widząc ją.

— I co, dziecko? Porozmawiałaś z nim?

— Tak, panie Stanku. Dziękuję panu. To było najważniejsze spotkanie w moim życiu.

Starzec tylko kiwnął głową, jakby wiedział, że ten dzień odmieni bieg historii.

W tym samym czasie, w swoim luksusowym apartamencie w Bukareszcie, Markus siedział przy biurku i patrzył na pustą stronę dokumentu. Był spięty. Od wielu godzin nie miał żadnych wieści. A Lena zniknęła jak kamień w wodę.

Zadzwonił telefon. Markus poderwał słuchawkę.

— No?

— Nadal nic — odparł głos z drugiej strony. — Nikt jej nie widział. Nigdzie nie używała karty, telefon wyłączony.

Markus uderzył pięścią w stół. Był wściekły. Ale nie mógł teraz działać pochopnie. Musiał być ostrożny. Wokół czaiła się prawda.

A Lena — dziewczyna, którą tak zlekceważył — właśnie wracała do miasta nie jako ofiara, lecz jako siła.

W poniedziałek rano miała się rozpocząć walka — o matkę, o prawdę i o sprawiedliwość.

I ta historia dopiero się zaczynała…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *