Tak się złożyło, że kiedyś postanowiliśmy z mężem zamieszkać “na jakiś czas” z rodzicami. Jednak ten „jakiś czas” przeciągnął się najpierw do kilku miesięcy, a potem do kilku lat. Krótko mówiąc, mieszkamy z moimi rodzicami od ponad dekady. Miejsca niby jest dość, bo rodzice mają duże czteropokojowe mieszkanie, ale zaczynam zauważać, że nasza obecność staje się dla taty i mamy uciążliwa.
Nasza rodzina zajmuje trzy z czterech pokojów: w jednym mieszkamy my z mężem, w drugim nasz ośmioletni syn, a w trzecim nasze sześcioletnie bliźniaczki. Tak, w ciągu dziesięciu lat doczekaliśmy się trojga dzieci. W związku z tym hałas i zamieszanie w mieszkaniu emerytów, którzy przyzwyczajeni są do ustalonego porządku dnia, nieco wytrąca ich z równowagi.
Niestety, nie mamy możliwości zakupu własnego mieszkania, więc musimy mieszkać u rodziców. Mamy wystarczająco dużo pieniędzy na zakup kawalerki, ale dla naszej rodziny to byłoby zdecydowanie za małe mieszkanie. Dlatego na naradzie rodzinnej z rodzicami wspólnie zdecydowaliśmy, że jednak kupimy kawalerkę, ale to rodzice się tam przeprowadzą. Im jeden pokój wystarczy, ponieważ najważniejsza jest dla nich cisza i spokój.
Już miesiąc po tej rozmowie mieliśmy z mężem komplet dokumentów własności mieszkania. Zrobiliśmy remont na nasz koszt i kupiliśmy meble, bo liczyliśmy, że rodzice od razu tam się wprowadzą, tak jak się umawialiśmy. Ale im się najwyraźniej nie spieszyło.
Mieszkaliśmy więc razem przez kolejne trzy miesiące, starając się delikatnie dać rodzicom do zrozumienia, że kawalerka jest już gotowa i można się wprowadzać. Ale oni nie rozumieli aluzji albo udawali, że nie rozumieją.
Jakimś cudem odważyliśmy się z mężem zapytać rodziców wprost, kiedy zamierzają się przeprowadzić, na co usłyszeliśmy dość nieoczekiwaną odpowiedź: „Jak tylko nam dopłacicie za nasze czteropokojowe mieszkanie, które wam zostawiamy. Inaczej taka zamiana będzie niesprawiedliwa”.
O mało się nie rozpłakałam. Oczywiście, taka zamiana byłaby niesprawiedliwa, gdybyśmy zamieniali się z kimś obcym, ale to są moi rodzice, którzy nie mają nikogo oprócz mnie. Zostawiają swoje mieszkanie nie byle komu, tylko wnukom, które zaopiekują się nimi na starość.
Nie wiem, jak powinnam zareagować. Jestem urażona i uważam, że moi rodzice nie potraktowali mnie sprawiedliwie.
A co wy myślicie? Czy mama i tata mają prawo żądać ode mnie pieniędzy?