Kiedy pobraliśmy się z Basią, jej rodzice aż za bardzo starali się nam pomagać. Oczywiście rozumiem, że Basia jest ich jedyną córką i chcą, żeby miała tylko to, co najlepsze. Ale ja zawsze chciałem, żebyśmy sami na wszystko zapracowali. Nie chciałem wystawnego ślubu, w przeciwieństwie do rodziców mojej żony, ale oni nie tylko postawili na swoim, ale jeszcze sami za wszystko zapłacili. Czułem się niekomfortowo, bo ja jestem sierotą i nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc finansowo, a ja sam, delikatnie mówiąc, jestem daleko od takiego poziomu, jakiego by sobie życzyli rodzice Basi. Ale teściowie zorganizowali wszystko po swojemu, a mnie pozostawało tylko się dostosować.
Kiedy było już po weselu, miałem nadzieję, że przeprowadzimy się z żoną do mojego domu, który odziedziczyłem po rodzicach. Nie jest nowy, ale postarałam się go jak najlepiej wyremontować i kupiłem nowe meble. Ale rodzice żony powiedzieli, że ich córka „nie może żyć w takiej ruinie”, więc kupili nam mieszkanie w nowym budownictwie, które urządzili według własnego gustu. Oczywiście, czułem się urażony, ale nic nie mówiłem. Jednak od kiedy przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, rodzice mojej żony zaczęli jeszcze bardziej angażować się w nasze życie. Przychodzili do nas prawie codziennie i mówili mi, co i jak mam zrobić.
Teść ciągle mnie krytykował za to, że mało zarabiam. Chciał mnie zatrudnić u jednego ze swoich znajomych, ale ja lubiłem swoją pracę. Zwłaszcza, że za moją pensję spokojnie mogłem utrzymać Basię. Ale dla teściów to było za mało. Ciągle powtarzali, że muszę kupić nowy samochód, bo mój nie wygląda zbyt dobrze, a ich córka powinna jeździć prestiżową marką. To mnie już naprawdę uraziło, ponieważ kochałem swój samochód i nie miałem zamiaru go zmieniać tylko dlatego, że nie podobał się teściom.
Takich sytuacji było wiele. Strasznie mnie to irytowało, że rodzice mojej żony, choć w dobrych intencjach, próbowali wtrącać się w nasze życie i zmuszać mnie do tego, żebym dostawał wszystko gotowe. Któregoś razu już nie wytrzymałem i zdecydowałem się wyjechać za granicę. Żonę postanowiłem zabrać ze sobą.
Rodzice Basi byli oczywiście bardzo niezadowoleni, że wywożę ich córkę do innego kraju. Mieli mi za złe, że jestem takim niewdzięcznym zięciem. Ale niespecjalnie się tym martwię, bo teraz mieszkamy z żoną razem, co prawda w wynajmowanym mieszkaniu, ale do wszystkiego dochodzimy sami. Pracujemy i czerpiemy przyjemność z małych, ale własnych osiągnięć.
A wy jak uważacie? Czy dobrze zrobiłem, czy powinienem dalej przyjmować pomoc od rodziców mojej żony?