Kiedyś zadzwoniła do mnie synowa i powiedziała, że ​​złożyła pozew o rozwód. Nie mogłam zrozumieć dlaczego, ponieważ zawsze wszystko było u nich w porządku

Małgosia zawsze była moją ulubioną córką, mimo że jest żoną mojego syna. Od pierwszego dnia, kiedy tylko się poznałyśmy, pokochałam moją synową jak własną córkę. I ona też nazywała mnie mamą. Nawet z Łukaszem nie miałam tak bliskiej relacji, jak z jego żoną. Z Małgosią zawsze mogłam porozmawiać na każdy temat, a ona wszystko mi opowiadała.

Nigdy nie wtrącałam się w relacje między dziećmi, niczego nie doradzałam i nie starałam się dowiadywać wszystkiego, co się u nich dzieje. Jednak wszystko układało się dobrze. Syn i synowa nigdy się nie kłócili, żyli spokojnie, byli wzorowym małżeństwem. Ale nie mieli dzieci. Wiedziałam, że to Małgosia nie może dać mojemu synowi dziecka, ale nigdy jej o tym nie mówiłam. Oczywiście, chciałam mieć wnuki, ale doskonale rozumiałem, że w małżeństwie dzieci nie są najważniejsze. Jednak synowa bardzo się z tego powodu martwiła. Ze wszystkich sił starałam się ją uspokoić.

Małgosia długo się leczyła, ale niestety, nie dawało to żadnych rezultatów. Kiedyś zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ​​złożyła pozew o rozwód. Nie mogłam zrozumieć dlaczego, ponieważ zawsze wszystko było u nich w porządku. Małgosia na to odpowiedziała, że ​​nie chce męczyć mojego syna, bo wie, jak bardzo Łukasz chce mieć dzieci. Długo płakała, a potem powiedziała, że już podjęła decyzję i że nie ma od niej odwrotu. Omówili wszystko z Łukaszem i to jest przemyślana i, co najważniejsze, obustronna decyzja. Nie próbowałam jej przekonywać, żeby zmieniła zdanie, bo wiedziałam, że moje rady mogą tylko pogorszyć sprawę.

Małgosia i Łukasz rozwiedli się. Zrobili to cicho i spokojnie, pozostając przyjaciółmi. Trochę płakałam, ale nie mogłam nic zmienić.

Nadal uważam Małgosię za moją córkę. I nadal rozmawiamy ze sobą prawie codziennie.

Ostatnio trochę zachorowałam. Złapały mnie korzonki i przez kilka dni leżałam przykuta do łóżka. Mieszkam sama, więc pomyślałam, że będzie mi ciężko. Ale kiedy Małgosia dowiedziała się, co się stało, natychmiast odłożyła wszystkie swoje sprawy, wzięła urlop w pracy i przyjechała do mnie. Moja była synowa siedziała obok mnie przez ponad tydzień, aż poczułam się lepiej.

Patrzyłam na nią ze łzami w oczach. Tak, czasami zdarza się, że mamy dzieci, których nie urodziłyśmy, ale które stały nam się bardzo bliskie duchem. Zawsze będę uważała Małgosię za moją córkę i kochała ją niezależnie od tego, jak potoczy się jej życie. Mam nadzieję, że będzie naprawdę szczęśliwa.

Patrząc na nasze relacje, życzę wszystkim teściowym takich synowych!

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *