A wczoraj późnym wieczorem zadzwonił do mnie Łukasz i poprosił, żebym powiedziała jego mamie, że nie przyjedzie, bo niby wysłali go w pilną delegację

Wyglądam przez okno. Moja sąsiadka, pani Jadzia, znowu krząta się koło domu. Wczoraj chwaliła mi się, że syn, synowa i wnuki w końcu przyjadą do niej na urodziny. Kobieta od świtu jest na nogach. Była już w sklepie, kupowała słodycze dla wnuków, nasmażyła kotletów i upiekła ciasta. A teraz na podwórku wiesza świeżo wypraną pościel – goście muszą mieć czyściutkie spanie.

Pani Jadzia w tym roku kończy siedemdziesiąt sześć lat. Nie jest już młoda i zdrowie trochę jej szwankuje. Jej mąż, pan Michał, zmarł dwa lata temu. To był dobry człowiek. A teraz staruszka została sama. Jedyny syn Łukasz mieszka dość daleko. Przyjeżdża rzadko, żeby nie powiedzieć – bardzo rzadko. Rzecz w tym, że Kinga, jego żona, jest dosyć specyficzną kobietą. Widzicie, nie podoba jej się na wsi. Oczywiście nikt jej nie każe tutaj mieszkać, ale przyjechać do swojej starej, samotnej teściowej chociaż na pół dnia, to jednak czasami by mogła.

Jakby tego było mało, kategorycznie nie zgadza się, żeby zapraszać babcię Jadzię do nich, sama jej z mężem nie odwiedza i nawet nie pozwala wnukom jeździć do babci na wieś! Łukasz, żeby nie robić matce przykrości, ciągle wymyśla różne powody, dla których nie mogą przyjechać: a to zepsuł im się samochód, a to źle się czuje, a to nie dostał wolnego w pracy. Wszyscy u nas na wsi wiemy, że to chodzi o jego żonę, ale pani Jadzi nic nie mówimy, bo biedaczka już tyle w życiu łez wylała, że nie chcemy jej dokładać zmartwień.

No i teraz też Łukasz obiecał, że tym razem przyjedzie z żoną i dziećmi na urodziny matki. Pani Jadzia, jak tylko to usłyszała, natychmiast odżyła! Zapomniała o chorobach i zaczęła sprzątać dom i wyrabiać ciasto na przybycie gości.

A zeszłego wieczoru Łukasz zadzwonił do mnie dość późno i poprosił, żebym powiedziała jego mamie, że nie przyjedzie, bo niby wysłali go w pilną delegację. Powiedział, że sam wstydzi się zadzwonić i okłamywać matkę, bo przecież nie może jej wprost powiedzieć, że Kinga urządziła mu awanturę, że nie chce ani sama jechać, ani ciągnąć dzieci do „tej brudnej wioski”.

A ja teraz wyglądam przez okno i dociera do mnie, że będę musiała pójść i sprawić pani Jadzi taką przykrość, powiedzieć, że nikt do niej jednak nie przyjedzie. I też muszę skłamać. Szczerze mi jej żal, ale nic nie mogę zmienić!

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *