Nade mną mieszka sąsiadka. Kobieta w wieku trzydziestu pięciu lat. Nie jesteśmy zbyt blisko z sąsiadami, bo dopiero niedawno się przeprowadziliśmy. Ludzie, którzy mieszkają tu od dziesięcioleci, nie przyjmują nowych tak od razu życzliwie i gościnnie. Do tej pory my próbujemy wybadać ich, a oni nas. Wszystkie nasze kontakty sprowadzając się do przywitania na schodach. Ale ta kobieta od pierwszego naszego spotkania przypomina mi czarownicę: długie paznokcie, czupryna czarnych sztywnych włosów, i niezależnie od pory dnia wyrazisty ciemny makijaż.
Mam sześcioletniego syna. Szybko znalazł sobie kolegów na podwórku i zaczął się z nimi bawić. Lubią bawić się w chowanego, a kiedy pada, przesiadywać na klatkach schodowych dopóki nie przestanie, i opowiadać sobie przerażające historie.
Sąsiadka, ta wiedźma, ma teraz remont. Zniosła stare meble i obrazy na półpiętro. Nie wiem, dlaczego nie zabrała ich od razu na wysypisko – są po prostu okropne. Chociaż nie każdy ma przecież dobry gust.
Chłopcy jak zwykle bawili się w chowanego. Nagle rozległ się trzask i brzęk tłuczonego szkła. Otworzyłem drzwi – nikogo. Wszystkie dzieci na podwórku. Okna na klatce całe.
Dziesięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Sąsiadka. Zaczęła krzyczeć, że mój syn zniszczył jej obrazy (były za szkłem), a potłuczone szkło uszkodziło płótno. Obrazy są podobno wyjątkowe i każdy z nich jest wart co najmniej dziesięć tysięcy. Oczywiście zażądała odszkodowania.
Najpierw postanowiłem porozmawiać z synem. Jest dobrze wychowany i jestem pewien, że nic takiego nie zrobił. Syn zaprzeczył, że jest winny, a ja mu wierzę. Poszedłem do sąsiadki i powiedziałem, że dziecko nie przyznało się do winy, żaden z sąsiadów nie złapał go na gorącym uczynku, a w bloku nie ma kamer, więc nie ma dowodów, a ja nie oddam jej żadnych pieniędzy.
Od tego czasu zaczął się dla nas prawdziwy horror. Wylewa na nasze drzwi dziwne płyny, od zepsutego mleka po mocz. Wkłada kocie odchody pod wycieraczkę. Włącza nagranie głosu płaczącego dziecka, które woła mamę. Moja żona jest na to zbyt wrażliwa i zawsze biegnie sprawdzić, czyje to dziecko płacze i czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy.
Ostatnio zostawiła nam w drzwiach czarne pióra, garść włosów i ulotki na temat rytualnych nabożeństw. Nie wiem już, co o tym myśleć i jak ocenić takie zachowanie. Może jednak powinniśmy zmienić miejsce zamieszkania dla bezpieczeństwa naszej rodziny?