Dobra, czy zła niania? Wydaje się, że wybór jest oczywisty? Ale nie, wcale nie!

Ostatnio w naszej rodzinie wydarzyła się bardzo nietypowa historia. Szukaliśmy z mężem niani dla naszego syna. Od trzech lat byłam na urlopie wychowawczym i już chciałam iść do pracy, a synek nie dostał się do przedszkola.

Nikt poza rodzicami takimi, jak my, którzy szukali opiekunki, nie wie, co to jest za piekło. Niesamowicie duża liczba chętnych, z której wydawałoby się, że na pewno da się kogoś wybrać, ale niestety… To nie takie proste.

Przez długie tygodnie szukaliśmy odpowiedniej osoby, kobiety, która zaopiekuje się naszym synem. Powinna mieć kwalifikacje pedagogiczne i rozumieć psychologię dziecka.

Niemal już wpadliśmy w rozpacz, kiedy na rozmowę przyszła osoba, którą trudno sobie wyobrazić w roli niani – mężczyzna.

Tak, tak, a najciekawsze jest to, że okazał się idealnym kandydatem do tej pracy. Troskliwy, inteligentny, pedagog z dziesięcioletnim stażem, przez dwa lata pilnował dzieci w rodzinie w USA, a przez kolejny rok w Niemczech.

Mój mąż i ja długo się wahaliśmy, ale uznaliśmy, że to naprawdę najlepsza opcja.

Oczywiście, jak wszyscy fanatyczni rodzice, zainstalowaliśmy w domu kamery, żeby przez cały dzień obserwować, co nasz „niań” robi z synem.

Wszystko było super, byłam bardzo zadowolona z jego pracy. Nasz syn nauczył się trochę czytać, dużo rysował, bawił się, a mężczyzna dawał mu nawet lekcje gry na pianinie (mamy w domu stary instrument).

Ale mój mąż z biegiem czasu coraz częściej zaczął się sprzeciwiać temu, żeby nasz syn spędzał czas z „nianiem”.

A wszystko zaczęło się po incydencie, kiedy mój syn pokłócił się z dziećmi na placu zabaw. To się wydarzyło wieczorem, kiedy byliśmy tam we trójkę. Bawił się spokojnie z dziećmi, aż podszedł do niego inny dzieciak i z jakiegoś powodu zaczęli się bić. Kiedy wróciliśmy do domu, mąż chciał z nim o tym porozmawiać, ale syn odpowiedział, że chce porozmawiać ze swoim „nianiem” (tak go nazwał : „mój niań”).

Wtedy mąż uznał, że stracił zaufanie i szacunek syna, więc pojawił się temat zwolnienia opiekuna.

Co było robić, porozmawiałam z tym mężczyzną, zrozumiał, dlaczego tak się stało, pożegnał się z naszym synem i poszedł. Było mi bardzo przykro…

Po dwóch tygodniach znalazłam kolejną nianię. Kobieta wydawała się w porządku, miała odpowiednie wykształcenie, doświadczenie, zadzwoniłam do jej poprzednich pracodawców, dali jej dobre rekomendacje.

Postanowiliśmy spróbować. I to był horror. Syn ciągle płakał, był nieszczęśliwy, raz nawet zauważyłam siniaka na jego ręce, chociaż nie zwróciłam na to większej uwagi, myślałam, że po prostu gdzieś się uderzył, zdarza się…

Po miesiącu pracy nowej opiekunki siniaki na skórze naszego synka robiły się coraz większe. Ale ponieważ ta pani miała duże doświadczenie i wiele dobrych opinii, poprosiła nas, żebyśmy nie włączali kamer, ponieważ to jest dla niej niekomfortowe, no a my jej uwierzyliśmy.

Dobrze, że sąsiedzi opowiedzieli nam, jakie krzyki dochodzą z mieszkania, gdy nas nie ma.

Pewnego dnia jednak zainstalowałam kamerę tak, żeby niania jej nie widziała. Byłam w szoku. Krzyczała na naszego syna jak szalona, ​​szarpała go za ręce, kiedy jej nie słuchał.. Pobiegłam do domu i wyrzuciłam ją na pysk, a potem jeszcze opisałam jej zachowanie na wszystkich możliwych stronach w internecie.

No, ale co dalej? Już mam tego dosyć. Zwolniliśmy dobrego człowieka, bo mąż przestał czuć swój autorytet, a zastąpiliśmy go kimś, po kim syn będzie teraz długo bał się nowych ludzi.

Nie wiem, co robić. Zignorować uczucia męża i poprosić “niania” o powrót? Czy szukać nowej opiekunki, która może okazać się taka sama, jak ta ostatnia i wywołać u dziecka traumę???

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *