Jesteśmy małżeństwem od trzech lat. Bardzo kocham moją żonę, ale czasami myślę o rozwodzie.
A dlaczego? Bo jej rodzina doprowadzi mnie kiedyś do szaleństwa..
Wciąż się kłócimy, nawet o drobiazgi. Ale bez problemu moglibyśmy tego uniknąć, gdyby jej matka i brat nie wtrącali się w nasze życie.
Na przykład ostatnio pojawił się temat dzieci. To ja zacząłem tę rozmowę, bo pomyślałem, że już nadszedł na to czas. Moja żona na początku się ze mną zgodziła, powiedziała, że też chce zajść w ciążę. Następnego dnia wraca z pracy bardzo zła i krzyczy, że jeszcze na to za wcześnie i że nie będzie teraz rujnowała sobie życia.
Nie rozumiałem, o co chodzi, ale potem do mnie dotarło. Mama i brat powiedzieli jej, że chcę ją zamknąć w domu.
I tak jest zawsze. Chociaż nie mieszkają z nami, to ciągle we wszystko się wtrącają. Moja teściowa mieszka tylko z synem, mąż dawno już od niej odszedł (i chyba rozumiem dlaczego). Jej „synuś” ma prawie 35 lat i nadal jest z matką.
W zeszłym roku to dopiero był numer. Chciałem zrobić żonie niespodziankę i kupiłem dwa bilety na Dominikanę, żebyśmy mogli wspólnie spędzić czas i odpocząć. Była bardzo szczęśliwa, a ja cieszyłem się z jej radości.
Ale ta atmosfera trwała tylko trzy dni, aż do spotkania mojej żony z bratem i matką. Postanowiła im powiedzieć o naszym wyjeździe, i co było dalej? Wróciła do domu z krzykiem, że jak jedziemy na taki urlop, to powinniśmy zabrać ze sobą jej najbliższych! Jak możemy ich zostawić i jechać sami?!
Bardzo kocham moją żonę, ale jej matka i brat mają na nią za duży wpływ.
Niedługo chyba podam jej jakieś tabletki nasenne i przeprowadzę nas do innego kraju, żeby jej krewni nas tam nie znaleźli.
To oczywiście żart, ale tak naprawdę, co powinienem zrobić? Czy ktoś z was był w podobnej sytuacji?