Czasami było jej aż za dużo w życiu córki – zwłaszcza gdy Ola wyszła już za mąż. Teraz Maria mogła „zaopiekować się” również swoim zięciem. Z tego powodu w rodzinie często wybuchały spory.
Olę od piątego roku życia wychowywała tylko matka – ojciec zostawił je dla innej kobiety, a o nich jakby zapomniał. Ułożył sobie życie osobiste na nowo, miał dzieci i nie chciał pamiętać swojej pierwszej żony i córki. Matka Oli jest zbyt dumna, by prosić o pomoc swojego byłego – a pieniędzy na dziecko często nie wystarczało. Ale Maria próbowała jakoś sobie radzić – gdzieś pożyczyć, gdzieś dorobić, na czymś zaoszczędzić. Jakoś udawało się przeżyć. Pracowała w dwóch miejscach i dzięki temu mała Ola zawsze była dobrze ubrana, nakarmiona i niczego jej nie brakowało. Maria skoncentrowała się wyłącznie na swojej córce, dlatego trudno było jej ułożyć sobie własne życie. Poznawała mężczyzn, ale nigdy nie zgodziła się przyjąć nikogo do rodziny.
Po kilku latach Marii udało się znaleźć dobrą pracę z wysokimi zarobkami – była świetną księgową, a to zawód w cenie. Dzięki swojej wytrwałości udało jej się wiele osiągnąć – kupiła samochód, zrobiła gruntowny remont w mieszkaniu, a przy tym wystarczało jej na dobre życie.
Kiedy Ola miała 20 lat, powiedziała matce, że wychodzi za mąż. Maria się ucieszyła, ale dowiedziała się, że chłopak pochodzi ze wsi. A to oznaczało, że nie ma własnego mieszkania, a jego rodzice, na ile zrozumiała, nie będą mogli w tym pomóc. Postanowiła więc sama kupić mieszkanie dla córki. Akurat miała pieniądze, które odłożyła po sprzedaży spadku po rodzicach. Ta kwota wystarczała na ładne dwupokojowe mieszkanie w okolicy. Decyzja została podjęta.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby kobieta po prostu dała mieszkanie swojej córce. Uznała jednak, że w związku z tym ma prawo zarządzać życiem młodej rodziny – kłóciła się o to, jak Ola chce urządzić mieszkanie, nie podobały jej się zasłony, zrobiła awanturę o sofę. Maria męczyła wszystkich swoją kontrolą – wierzyła, że robi wszystko dobrze, po prostu troszczyła się o dzieci. Zwłaszcza, że nie miała w życiu nic innego poza pracą i córką. Jej życie osobiste właściwie nie istniało.
Dlatego Maria często przestawała odzywać się do córki – kłótnie kończyły się łzami i krzykiem. Po jednej ze sprzeczek matka trzasnęła drzwiami i wybiegła na podwórko, wpadając z impetem na starszego mężczyznę. Okazało się, że to sąsiad jej córki. Piotr mieszkał sam, bo stracił żonę dawno temu, a dzieci mieszkały osobno. Sąsiad nadal pracował, dobrze się trzymał i całkiem nieźle wyglądał. No i tak od słowa do słowa Maria i Piotr umówili się na kawę.
Wszystko między nimi bardzo dobrze się ułożyło – przyjaźń szybko przerodziła się w coś więcej. Maria była szczęśliwa. I jej córka też, bo matka nareszcie się uspokoiła i znacznie mniej wtrącała się w jej sprawy.
I tak okazało się, że Maria nie tylko kupiła córce mieszkanie, ale przy okazji odnalazła szczęście. Zdała sobie sprawę, że za mocno próbowała kontrolować swoją córkę przez to, że nie miała nic innego do roboty. Ale teraz wszystko się zmieniło. Nie przeszkadzała już aż tak bardzo młodej rodzinie, za to spędzała więcej czasu ze swoim nowym partnerem. Który, nawiasem mówiąc, już jej się oświadczył.