Przydarzyła mi się historia, która kompletnie wytrąciła mi grunt spod nóg i od kilku dni chodzę jak w transie, bo nie mam pojęcia, co teraz zrobić

Mój mąż Cezary to wspaniały człowiek. Jesteśmy ze sobą od wielu lat i jest dla mnie prawdziwym wsparciem, tak samo, jak ja dla niego. Mamy dwoje dzieci, które założyły już własne rodziny oraz troje cudownych wnucząt, które kochamy ponad życie.

Zawsze mogę być pewna, że Czarek wesprze mnie i pomoże, jeśli będę czegoś potrzebowała. Ja też jestem gotowa rzucić wszystko, jeżeli mój mąż mnie potrzebuje. „To chyba jest szczęście, kiedy oboje jesteście gotowi rzucić wszystko na świecie tylko po to, żeby czuć się kochanym i potrzebnym tej jedynej osobie,” – tak zawsze myślałam. Nawet wtedy, gdy mój mąż był poważnie chory, a ja po prostu padałam z nóg, bo na nic nie miałam już siły.

Pewnego dnia źle się poczuł i, jak większość ludzi, czekał do ostatniej chwili, myślał, że “samo przejdzie”. A potem, kiedy już nie mógł wytrzymać z bólu, zadzwoniłam do córki, żeby zawiozła nas do szpitala. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale powiem jedno: gdy tylko lekarz go zbadał, Czarek od razu trafił na stół operacyjny.

Od tamtej pory byłam przy nim codziennie, na wszystkie zabiegi i konsultacje chodziliśmy razem, żeby nie czuł się taki samotny. Przez jakiś czas musiałam być jego pielęgniarką i siedzieć przy nim w nocy, żeby nie daj Boże, nie było gorzej.

To wszystko nie było łatwe, bo w przerwach w opiece nad mężem chodziłam jeszcze do pracy. Oczywiście, wcale nie musiałam być ciągle przy Czarku, ale jakoś znajdowałam na to siły i czas.

W końcu choroba zaczęła ustępować, ale ja byłam na granicy wytrzymałości. Czasem już nawet trochę panikowałam od całego tego obciążenia. Wiedziałam, że to nie koniec, przed nami długa droga rehabilitacji, ale było już trochę łatwiej.

Pewnego dnia w szpitalu, kiedy mój mąż poszedł do gabinetu lekarskiego, a mi zostawił swoje rzeczy do pilnowania, w kieszeni jego kurtki zadzwonił telefon. Zabrzmiał sygnał wiadomości, potem następnej, i następnej, i jeszcze jednej… Nigdy nie miałam w zwyczaju grzebać w rzeczach mojego męża, ponieważ zawsze całkowicie mu ufałam, ale tym razem dźwięk wiadomości był tak irytujący, że postanowiłam spojrzeć na telefon i sprawdzić, co takiego pilnego się stało.

Wyświetliło się powiadomienie o wiadomości od nadawcy „Joanna”. Kiedy zaczęłam czytać tę korespondencję, znalazłam bardzo intymne wiadomości, deklaracje miłości i podziękowania za „cudowny prezent”.

Moje serce natychmiast zamarło, a do oczu napłynęły mi łzy. Natychmiast schowałam telefon z powrotem do kieszeni i udawałam, że nic się nie stało. Czarek wyszedł z gabinetu i powiedział, że wyniki są coraz lepsze i jeżeli nic się nie zmieni, to niedługo będziemy mogli pojechać na wakacje nad morze.

Teraz nie wiem, co robić. Człowiek, który zawsze był mi najdroższy, okazał się zdrajcą i kłamcą. Czyli przez cały ten czas nie spałam w nocy, ledwo stałam na nogach, denerwowałam się i martwiłam o mężczyznę, który ma kogoś innego. Cezary mnie nie kocha, a ja byłam gotowa zrobić wszystko, żeby tylko żył i był zdrowy.

Co powinnam zrobić w tej sytuacji: udawać, że nic się nie stało, czy zostawić męża i zacząć żyć własnym życiem? Wiem, że chyba nie będę w stanie mu wybaczyć…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *