Pewnego wieczoru przyszła do mnie moja córka. Była zdenerwowana i widać było, że płakała. Poprosiła mnie, żebym już nie wtrącał się do jej rodziny, bo przeze mnie ciągle kłócą się z Pawłem. To było bardzo nieprzyjemne – poczułem się obrażony i oburzony. Jak to? Żeby moja własna córka stanęła po stronie męża i prosiła mnie, ojca, żebym zniknął z jej życia?

Tak się złożyło, że ostatnie 30 lat mojego życia poświęciłem tylko jednej osobie – mojej córce. Żona umarła już dawno temu: miała poważne komplikacje po urodzeniu Kingi. Było mi wtedy bardzo ciężko, nikt mi nie pomagał przy dziecku, jakoś musiałem sobie poradzić. Pracowałem jako kierowca w kilku firmach, często zabierałem ze sobą córkę, jeździła ze mną przez cały dzień w samochodzie. A czasem zostawiałem ją pod opieką sąsiadki.

Nie mam nikogo oprócz Kingusi. Bardzo mi się udała, skończyła już dwa kierunki studiów i pracuje jako lekarka. Jestem z niej bardzo dumny. Poświęciłem jej całe swoje życie, zawsze byłem przy niej – kiedy była chora, kiedy wyrzynały jej się ząbki, pamiętam, jak szukałem lekarza o 3 w nocy, bo córeczka miała wysoką temperaturę. Nie dbałem o swoje życie osobiste. Miałem w życiu tylko jeden cel – sprawić, żeby mój skarb był szczęśliwy. Nie spotykałem się z żadnymi kobietami i żadnej nie wpuściłbym do domu – nie chciałem skrzywdzić mojej córki. Znała swoją mamę ze zdjęć i zawsze jej powtarzałem, jak bardzo ją kocham.

Dwa lata temu moja Kinga wyszła za mąż. Paweł, jej mąż, to dobry chłopak, nazywa mnie ojcem, zawsze się cieszy na mój widok. Wziąłem kredyt na mieszkanie dla moich dzieci – zrobiłem im taki prezent ślubny. Odwiedzam ich co trzy dni – przynoszę im świeże mięso, warzywa i owoce. Staram się zrobić dla nich coś dobrego. Martwię się, żeby wszystkiego im wystarczyło, bo Kingusia spodziewa się dziecka. Musi dobrze się odżywiać i ciepło się ubierać, bo przecież jest zima. Kupiłem jej porządną kurtkę, wydałem na nią pół pensji, ale tak powinno być – niczego nie żałuję dla mojej jedynej córki.

Już lada dzień Kinga urodzi mojego wnuka, więc z tej okazji chciałem im zafundować fajny prezent – zorganizować rodzinną sesję zdjęciową, na której byśmy byli wszyscy razem z nowo narodzonym dzieckiem. Opowiedziałem o tym córce, bardzo jej się spodobał ten pomysł i powiedziała, że ​​chętnie przyjmie taki prezent.

Mniej więcej dzień później zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ​​przyjdzie wieczorem w odwiedziny. Bardzo się z tego ucieszyłem, przygotowałem kolację i czekałem na dzieci. Ale Kinga przyszła sama. Była zdenerwowana i było widać, że niedawno płakała. To mnie zaniepokoiło. Córka poprosiła mnie, żebym już nie wtrącał się do jej rodziny, ponieważ przeze mnie ciągle kłócą się z Pawłem. Nie podoba mu się to, że „za dużo jest mnie w ich życiu”, tak powiedział Kindze. I jeszcze, że mój zięć ma niskie poczucie własnej wartości, bo zarabiam więcej niż on i kupuję jego żonie drogie prezenty.

To było bardzo nieprzyjemne – poczułem się obrażony i oburzony. Jak to? Żeby moja własna córka stanęła po stronie męża i prosiła mnie, ojca, żebym zniknął z jej życia? No cóż, nie mają racji. Wszystko, co robię, robię ze szczerego serca…

Tydzień później urodził się mój wnuk. Nie poszedłem nawet do szpitala, byłem obrażony na Kingę i Pawła. Córka powiedziała mi wtedy jeszcze, żebym tak często ich nie odwiedzał i nie przynosił tyle jedzenia, bo jej mąż i tak wszystko wyrzuca do śmieci, a ją to boli.

Żal mi Kingi, wiem, że jest między młotem a kowadłem. Boję się teraz do nich pójść albo zadzwonić, bo nie chcę, żeby moja córeczka się denerwowała. Jeszcze straci pokarm.

Co mam teraz zrobić? Może lepiej odwołam naszą rodzinną sesję zdjęciową i jeszcze nie będę chodził do dzieci? Ale co z prezentami dla mojego wnuczka, też nie mogę ich dawać? Jak to teraz będzie wyglądać?

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *