Dorastałem bez ojca. Mam teraz 28 lat, ale wciąż brakuje mi solidnego męskiego ramienia. Zawsze brakowało mi prawdziwego wsparcia rodzicielskiego, instrukcji i rad.
Kilka lat temu musiałem przenieść się do małego miasteczka, gdzie zacząłem wynajmować dom. To było bardzo ciche i spokojne miejsce, czasem nawet nudne. Jedyną rzeczą, która odrywała mnie od myśli, był pies sąsiada Rex i kosiarka, która gdzieś brzęczała z pełną siłą.
Obok mnie mieszkał Pan Norbert. Był to dobry człowiek, szkoda, że zupełnie samotny. Nie wiedziałem, czy ma jakąś rodzinę, dzieci, wnuki. Musiałem pomóc mu z samochodem, silnik nie chciał się uruchomić. Samochód był całkowicie czysty, stary, ale nie używany. Pan Norbert nie jeździł przez długi czas, ale każdego dnia pielęgnował wspomnienia dawno zapomnianego poczucia prędkości na czterech kołach na drodze, gdzie był zmuszony objechać każdą dziurę i kamyk.
Po udzieleniu mu pomocy starzec codziennie przynosił mi jabłka ze swojego ogrodu, czasem zabierał mnie ze sobą na grzyby. Zgadzałem się. Chociaż spaceruję po lesie, boję się iść w takie miejsca sam. W rzeczywistości sąsiad zastąpił mi ojca. Uczył mnie mechaniki samochodowej, łowić ryby i całej męskiej pracy. Czułem się nawet, jakbym był jego młodym synem, potrzebującym edukacji od mądrego dorosłego, ale w dobry sposób.
Norbert nie chciał opowiadać o swoim życiu: ani o młodości, ani o rodzinie. W rzeczywistości nie pytałem go, po co żądać informacji, jeśli osoba sama nie chce powiedzieć? Ja powiedziałem mu wszystko: o żonie, która mnie opuściła, dlatego musiałem się przeprowadzić i o pracy, która wyciska ze mnie całą energię, a odejście jest przerażające, ponieważ płace są dość wysokie.
W ten sposób spędziliśmy ponad rok w męskim towarzystwie, dopóki nie musiałem na długo wyjechać do matki, która potrzebowała opieki. Mam jeszcze młodszą siostrę, ale została pilnie wysłana w podróż służbową na 3 miesiące do innego kraju. Na tyle czasu opuściłem swój rodzinny dom w małym mieście. Gdybym wiedział, że ten pyszny obiad był ostatnim, kiedy widziałem swojego ojca.
Starzec zmarł 2 miesiące po moim wyjeździe. Dowiedziałem się o tym, kiedy już wróciłem. Okazuje się, że miał ciężką chorobę, lekarze przewidzieli mu nie więcej niż 2 lata. Cieszę się, że mogliśmy spędzić razem ostatnie miesiące życia, chociaż łez nie mogę powstrzymać nadal.
P. S. Natychmiast zrezygnowałem z pracy, jak radził mi wujek Norbert.