Tata nigdy mnie nie kochał, dlaczego mam być ofiarą?

Zawsze kochałam mojego ojca. Ale on nie odwzajemniał tych uczuć. Nie, miałam pełną rodzinę, szczęśliwą. Nie chcę narzekać, ale przez to, jak to się teraz ułożyło, nie mam innego wyjścia. Chciałam po prostu usiąść i napisać wszystko, co myślę. Inaczej po prostu nie wytrzymam.

Teraz oddałam ojca do domu opieki. Warunki tam są naprawdę doskonałe i często staram się go odwiedzać. Ale wszyscy moi krewni nieustannie mnie potępiają i obrażają. Na przykład, że jestem niewdzięcznym dzieckiem, które w ogóle nie ma sumienia. Żyję i się bawię, a ojca posłałam do domu starców.

A niech im będzie! Jestem pozbawiona skrupułów, ale mam prawo żyć, a nie wegetować. Tylko, że ludziom trudno jest coś udowodnić, nie wiedzą nawet dziesiątej części tego, przez co przeszłam i wcześniej, i teraz. I nie chce mi się tego im wyjaśniać. Dlatego piszę tutaj. Żebyście osądzili sprawiedliwie, czy rzeczywiście jestem takim potworem, jak mówią.

Mama była o 4 lata starsza od mojego ojca. Taka nietypowa para. Mama była niezwykle miłą i opiekuńczą osobą. Kochała mnie jak nikt inny. Do tej pory mam łzy w oczach, kiedy przypominam sobie, jak mnie przytulała. Ale naszą bajkę przerwało jedno straszne, choć krótkie słowo: „rak”. Zabrał mi mamę.

W wieku 13 lat zostałam sama z ojcem. To trudny człowiek. Chociaż bardzo kochał mamę, myślę, że może kocha też mnie. Nie chcę myśleć inaczej. Jednak ma trudny charakter. Tata był dzieckiem wojskowego, sam wychowywał się w ekstremalnym rygorze. Ale cała bezgraniczna dobroć i miłość, jaką obdarzała mnie mama, jakoś rekompensowała tę jego surowość, dokładność, a czasem okrucieństwo.

Nigdy nie usłyszałam od niego żadnego dobrego słowa. I czasami zastanawiałam się nad tymi rodzinami, w których ojcowie przytulają córki, żartują, bawią się. A ja i mój ojciec mogliśmy dyskutować tylko o poważnych sprawach. Później nasze drogi się rozeszły, bo poszłam na studia. W naszym mieście nie było uniwersytetu. Wyjechałam. Udało mi się ułożyć sobie życie. Mam dobrą pracę, spłaciłam kredyt na mieszkanie. Praktycznie przez cały ten czas nie utrzymywałam kontaktu z moim ojcem. Przez te wszystkie lata przyjeżdżałam do domu na święta dwa, może trzy razy, a ojciec zawsze witał mnie zjadliwymi komentarzami.

Czas mijał. Pogodziłam się z takim stanem rzeczy. Pomagałam ojcu, jak tylko mogłam, ale nigdy nie doczekałam się od niego wdzięczności czy miłego słowa. To przykre, ale taka jak jest prawda. Teraz dowiedziałam się, że mój ojciec jest bardzo chory. Przywiozłam go do nas do miasta na badania. Ale jego stan się pogarszał. Trzeba było amputować mu nogi. Opiekowałam się ojcem najlepiej, jak potrafiłam. Zabrałam go do siebie. Wzięłam nawet tydzień bezpłatnego urlopu, żebyśmy oboje mogli przyzwyczaić się do nowych warunków. A on zachowywał się coraz bardziej okrutnie. Burczał, patrzył na mnie tak jakoś z przyganą, z potępieniem. A kiedy się zdenerwował, to też mnie obwiniał za swoje problemy.

Na początku płakałam i to znosiłam. A potem zaproponowałam mu przeprowadzkę do domu opieki – chętnie się zgodził. Teraz oboje jesteśmy szczęśliwsi. Oczywiście, o ile można tu mówić o szczęściu. Bo ten brak ojcowskiego ciepła już zawsze będzie mnie bolał.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *