Po śmierci ojca straciłem kontakt z jego rodziną. Oni nie wykazywali żadnej inicjatywy, a mnie ich losy nie za bardzo interesowały.
Dziesięć lat ani widu, ani słychu, aż tu nagle moja ciotka postanowiła ponownie zjednoczyć rodzinę. Nie wiem nawet, skąd wzięła mój numer telefonu, ale pewnego lipcowego poranka niespodziewanie zadzwoniła i zaprosiła mnie na swoje urodziny.
– Jesteśmy przecież bliskimi krewnymi, a o rodzinie nie można zapominać. Przyjeżdżajcie koniecznie. Nie mogę się was doczekać. Tyle lat się nie widzieliśmy. Posiedzicie przez kilka dni. Przy okazji spędzicie trochę czasu nad morzem.
My z żoną akurat zastanawialiśmy się, dokąd pojechać na urlop. No cóż, w tym roku zamiast do Grecji pojedziemy nad Bałtyk.
Na wszelki wypadek żona poprosiła, żebym dowiedział się, gdzie dokładnie odbędzie się uroczystość i czy obowiązuje jakiś dress code. Ciotka zapewniła mnie, że nie trzeba się specjalnie szykować.
– No to dobrze, – westchnęła z ulgą żona. – Nie będę musiała spędzić całego wieczoru na szpilkach.
Dotarliśmy z żoną pod wskazany adres dokładnie na czas. Okazało się, że to duży kompleks hotelowy z pokojami wyłącznie klasy lux i z siecią drogich restauracji.
A potem zaczęły się prawdziwe niespodzianki. Ciocia, jak tylko nas zobaczyła, teatralnie przewróciła oczami. Tak długo wyczekiwanych gości najwyraźniej w ogóle się nie spodziewała.
Na tle elegancko ubranego towarzystwa wyglądaliśmy z żoną jak żebracy.
– Nie zwracajcie uwagi na innych gości. Wszystko jest w porządku. Po prostu nie chciałam, żebyście niepotrzebnie wydawali pieniądze, – szczebiotała ciocia.
– To my jesteśmy tacy biedni? – szepnęła do mnie żona nie bez ironii.
A potem okazało się, że nie ma dla nas miejsc przy stole i usiedliśmy na dostawionych w pośpiechu krzesłach. Wieczór spędziliśmy niemal w całkowitym odosobnieniu, ale to nie był koniec niespodzianek.
Parę dni wcześniej ciocia ze łzami w oczach zapewniała nas, że już przygotowała dla nas swój najlepszy pokój, ale teraz niezbyt grzecznie wyjaśniła, że ma w nim letników. W końcu to okres wakacyjny. Ale nie zostawi nas na ulicy. Jej przyjaciele mają wolną przyczepę w ogródku.
Moja żona miała już dość tego całego cyrku i postanowiła wziąć sytuację w swoje ręce:
– Dziękuję, ale nam się tutaj podoba. Wydaje się, że to dobry hotel.
– Wiesz, ile tu kosztuje najtańszy pokój? – przestraszyła się ciocia. – Ja nie zamierzam za to płacić.
– Ale nas nie interesuje najtańszy pokój. Jesteśmy przyzwyczajeni do pewnego standardu. I możemy za siebie zapłacić. Bardzo dziękujemy za gościnę.
Następnego dnia ciotka z samego rana przybiegła do hotelu. Chyba chciała sprawdzić, czy nas stąd nie wyrzucili, ale gdy zobaczyła nasz samochód, dość dobrej marki, zrobiła się wręcz zielona.
Wciąż nie rozumiemy, po co zaprosiła nas na te urodziny?