Do szkoły przyszedł nowy chłopiec, przyprowadziła go mama. Posadzono go w pierwszej ławce. Jego mama miała na imię Agnieszka, była młodą, wysoką, piękną blondynką, ubraną w modny biznesowy kostium. Wychowawcą klasy był pan Jacek Bojarski. Kobieta zapoznała się z nim i poszła do gabinetu dyrektora, żeby podpisać wszystkie dokumenty niezbędne do zapisania syna do szkoły.
Chłopiec miał na imię Marek. Był bardzo spokojny i pracowity, przybory miał nowiutkie i zadbane, starał się wszystko zapisywać i robić dokładne notatki. I w zeszycie, i w osobnym notatniku. Widać było, że od samego początku bardzo mu zależy, żeby opanować materiał. Od razu nawiązał dobry kontakt z nauczycielami.
Pan Bojarski był wychowawcą i nauczycielem języka angielskiego. Od razu zauważył, jak bystry i skupiony jest ten nowy chłopiec. Matka Marka, Agnieszka, była właścicielką salonu piękności, w którym zresztą spędzała większość czasu. Salon dostała w prezencie od byłego męża.
Marek często zostawał po lekcjach dłużej w szkole albo odbierała go ich pomoc domowa. Rzadko zdarzało się, żeby przychodziła po niego matka. Wychowawca przymykał na to oko, bo myślał, że kobieta ciężko pracuje, żeby utrzymać rodzinę. Pewnego dnia, kiedy akurat Agnieszka odbierała Marka po lekcjach, zapytała, czy pan Bojarski udziela korepetycji swoim uczniom. Chciała, żeby Marek mógł lepiej zrozumieć materiał, którego nauczył się w szkole.
Wychowawca zgodził się ćwiczyć z Markiem po lekcjach. Ich zajęcia czasem odbywały się w szkole, a czasem u Agnieszki. Pewnego dnia podczas tych dodatkowych zajęć Marek powiedział nauczycielowi, że jutro są jego urodziny i byłby szczęśliwy, gdyby wychowawca przyszedł na jego przyjęcie urodzinowe. Agnieszka była już wtedy w domu i potwierdziła zaproszenie. Dodała, że chłopiec potrzebuje męskiego wzorca, tak bardzo mu go brakuje. Były mąż Agnieszki nie odwiedzał syna i nie utrzymywał z nimi kontaktów.
Następnego dnia Jacek przyszedł o umówionej godzinie złożyć Markowi życzenia z okazji urodzin. Postanowili zrobić grilla na świeżym powietrzu. Na deser była herbata i tort, wszystko zgodnie z tradycją. Wśród gości była tylko babcia Marka, Agnieszka, Jacek i gosposia, Natalia. Matce Agnieszki Jacek bardzo przypadł do gustu. Spodobało jej się, że w prezencie dla Marka przyniósł książkę, bo przecież wiedza to najlepszy dar. Marek z zainteresowaniem otworzył książkę i razem z nauczycielem przestudiował jej zawartość. Po tym przyjęciu Jacek i Agnieszka zaczęli się spotykać. Rok później nauczyciel się oświadczył i wzięli ślub.
Pierwszy rok ich małżeństwa był bardzo udany. Jacek nadal pracował w szkole, a Agnieszka angażowała się w rozwój swojego salonu. Marek pilnie się uczył, a po szkole pomagał rodzicom w domu. Wyglądało na to, że stanowią idealną rodzinę i wszyscy chętnie wypełniają swoje obowiązki.
Aż tu pewnego razu Agnieszka przyszła z pracy późnym wieczorem i to po alkoholu. Powiedziała, że mieli imprezę firmową w nocnym klubie. Jacek był zaskoczony tym incydentem, ale pomógł żonie rozebrać się, zdjąć buty i położył ją do łóżka. Rano przygotował dla wszystkich śniadanie i wyprawił Marka do szkoły.
Chciał porozmawiać z Agnieszką o tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Ale ona powiedziała, że nie ma ochoty o tym rozmawiać i że taka sytuacja się więcej nie powtórzy. Napiła się soku i zaczęła szykować się do pracy. Mijały kolejne dni, wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale pewnego dnia Agnieszka postanowiła przyjrzeć się postępom Marka w nauce. Otworzyła dziennik elektroniczny i zobaczyła trójkę z polskiego. Zaczęła krzyczeć na chłopca.
– Dlaczego się nie uczysz? Pracują z tobą nauczyciele w szkole, a Jacek w domu, kto to widział, co to ma być za ocena? Jeżeli nie potrafisz w domu, to ucz się w szkole, niech nauczycielka na głos ci może czyta te lektury, żeby chociaż cokolwiek w tej głowie zostało.
Jacek właśnie wszedł do domu i usłyszał te krzyki. Natychmiast pobiegł do pokoju i kazał Agnieszce dać synowi spokój. Nie zareagowała. Nie przestawała krzyczeć na chłopca.
Ten wieczór zakończył się wielką kłótnią między Jackiem i Agnieszką. Nie mogli w żaden sposób dojść do porozumienia i przez kilka następnych dni nie odzywali się do siebie. Aż wreszcie Agnieszka zrobiła sobie dzień wolny od pracy, przygotowała obiad i zebrała wszystkich członków rodziny na rozmowę.
Nieco wcześniej Jacek był już gotowy na rozstanie z Agnieszką, nie mógł tolerować takiego jej podejścia do syna. Tego właśnie dnia wrócił ze szkoły, wyciągnął walizkę i zaczął się pakować. Kiedy Marek to zobaczył, zaczął błagać ojca, żeby został i nie zostawiał go samego z matką. Jacek powiedział, że postara się to jakoś załatwić. Po wspólnym rodzinnym obiedzie wreszcie zawarli pokój. Umówili się, że od teraz w ich domu nie będzie kłótni i żadnych pretensji. Ten spokój nie trwał jednak długo. Agnieszka nadal prowokowała męża i syna do kłótni. Chłopaki to wszystko znosili i czekali, aż złożone przez nich dokumenty będą gotowe.
Jacek złożył dokumenty dotyczące adopcji syna, żeby w przypadku rozwodu Marek mógł zostać z nim. Minęły kolejne dwa lata i w końcu przyszły dokumenty adopcyjne. A następnym razem, gdy Agnieszka miała nieuzasadnione pretensje do męża i do syna, Jacek powiedział jej, że złoży pozew o rozwód. Agnieszka się oburzyła, znowu zaczęła się kłócić i mówić, że ciekawe, dokąd Jacek pójdzie. Nie ma ani przyzwoitej pracy, ani pieniędzy, nikomu nie będzie do niczego potrzebny. Na to Jacek odpowiedział, że bez niej nie zginie.
Jacek miał własne nieduże mieszkanie, a ponieważ staż pracy miał spory, to i wynagrodzenie w szkole wcale nie było aż tak niskie. Nie bał się trudności ani zobowiązań finansowych, chciał tylko, żeby sąd powierzył mu wychowanie Marka.
Tak też się stało. Kiedy Jacek złożył pozew o rozwód, na pierwszej sprawie Agnieszka nawet się nie pojawiła, a na drugą przyszła po drinku. Zgodnie z postanowieniem sądu Marek mógł sam zdecydować, z którym z rodziców chce zostać. Chłopiec powiedział, że chce zostać z ojcem.