Postanowiliśmy dzisiaj pojechać z synem autobusem do centrum handlowego. Chciałam mu coś kupić na urodziny. Samej trudno mi wybrać dla niego prezent.
Mój syn ma już 18 lat. Poprosiłam go więc, żeby poszedł razem ze mną do sklepu i wybrał to, co naprawdę mu się spodoba. Zgodził się i pojechaliśmy.
Na autobus czekaliśmy dość długo. Już trochę się odzwyczaiłam od komunikacji miejskiej. Kiedy muszę gdzieś jechać, to zazwyczaj mąż zawozi mnie tam samochodem. Ale dzisiaj nie mógł.
Wyjechał z miasta, miał do załatwienia jakieś sprawy. No, ale wreszcie przyjechał autobus. Oczywiście, pełen ludzi, ale udało nam się z synem usiąść. No i jedziemy. Na następnym przystanku wsiadła matka z małym dzieckiem. Małym, jak małym… chłopiec miał sześć, może siedem lat. Uważam, że to już świadome dziecko. Zajęli miejsce naprzeciwko nas.
A z przodu jeszcze jedzie młoda dziewczyna. Na oko uczennica, może studentka, mniej więcej w wieku 19-20 lat. Siedzi, coś sobie czyta. Chłopiec cały czas kręci się na siedzeniu. Widać, że nadpobudliwe dziecko. Mój syn w jego wieku też, oczywiście, nie siedział spokojnie, ale nie aż tak. Matka posadziła chłopca na wolnym siedzeniu, a sama stanęła obok, jedną ręką trzymając się oparcia, a drugą klikając coś w telefonie.
W ogóle nie zwracała na syna uwagi, nie odpowiadała na jego pytania, co najwyżej mruknęła coś pod nosem, wyraźnie nie chciała z nim rozmawiać. Obserwowałam wszystko, ale nic nie mówiłam. Mój syn wydawał się nie zwracać większej uwagi na tę sytuację.
Patrzę, że ten chłopiec coś żuje. Woła matkę, ale ona nie reaguje. A on wypluwa gumę i przykleja ją we włosy tej dziewczynie z przodu. Ta najpierw nie rozumie, co się stało, potem jest w szoku, a później zaczyna mieć pretensje do matki tego małego chuligana. A ja myślę, że już teraz kobieta jakoś zareaguje.
Ale nie. Spokojnie odwróciła wzrok od telefonu i powiedziała: „Wychowuję mojego syna bezstresowo”. Ta biedna dziewczyna była strasznie zdenerwowana, ale zupełnie nie wiedziała, co robić.
Nagle wstaje mój syn, też żuł gumę. Okazuje się, że ta sytuacja jego też jednak zainteresowała. Wyciągnął gumę z ust i wsadził ję we włosy tej matki, a na jej oburzone spojrzenie odpowiedział: „Moja mama też mnie wychowywała tą samą metodą”.
Chyba powinnam być oburzona. Ale uśmiechnęłam się tylko i z dumą poszłam za synem do drzwi, bo zbliżał się nasz przystanek.