Ale w pewnym momencie wszystko się zmieniło. Miał wtedy 14 lat. Zrobił się bardziej wycofany, agresywny i nie chciał rozmawiać. Nie na żarty mnie to zaniepokoiło.
Wychowywałam syna sama – mąż zostawił mnie dla kochanki, kiedy Marcel miał 4 latka. Na początku trudno mi się było z tym pogodzić, ale zdałam sobie sprawę, że muszę wziąć się w garść i zadbać o siebie i dziecko. Były mąż nie przejmował się zbytnio naszym losem – w tych lepszych miesiącach płacił alimenty, ale ogólnie nie zwracał uwagi na swojego syna.
Nic więc dziwnego, że Marcel dzielił się wszystkimi swoimi sekretami i przeżyciami ze mną, a ja wspierałam go, na ile umiałam. Mamy z synem bardzo dobrą relację, mogłam o takiej tylko marzyć. I wszystko było w porządku, dopóki nie zajęłam się układaniem swojego życia osobistego. Jestem jeszcze młodą kobietą i też potrzebuję miłości. Mój nowy partner był porządnym człowiekiem i dobrze odnosił się do Marcela. Myślę, że mój syn był po prostu zazdrosny.
Coraz częściej znikał gdzieś z kolegami i coraz później zaczął wracać do domu. Na początku nie przejmowałam się tym zbytnio – dojrzewanie jest trudne, chłopak nie będzie siedział cały czas z mamą. Ale z czasem zaczęłam zauważać, że to idzie w złą stronę. Czasami Marcel przychodził do domu w złym humorze i zamykał się w swoim pokoju, czasami dzwoniła wychowawczyni z informacją, że mój syn opuścił jakąś lekcję. Pewnego dnia znalazłam w kieszeni jego kurtki paczkę papierosów. Nie chciałam urządzać żadnych awantur, bo wiedziałam, że tym tylko pogorszę sytuację. Próbowałam z nim porozmawiać – ale bezskutecznie.
Poszłam nawet do szkoły z nadzieją, że dowiem się, co się właściwie dzieje. Okazało się, że mój grzeczny syn wpadł w nienajlepsze towarzystwo. Ci chłopcy byli od niego trochę starsi i nie cieszyli się zbyt dobrą reputacją – pakowali się w różne konflikty, często wdawali się w bójki, a nawet przyłapano ich na kradzieży. Zdałam sobie sprawę, że muszę coś zrobić, dopóki nie jest za późno.
Nie zdążyłam nic wymyślić, bo wszystko rozwiązało się samo. Ci chłopcy pokłócili się z Marcelem. Nie spodobało im się, że odmówił pobicia kolegi z klasy. Jakimś cudem nie pobili w odwecie mojego syna, chociaż było blisko. Ale ta sytuacja bardzo mu się nie spodobała.
Może powinnam była interweniować wcześniej, ale nie wiedziałam, jak to zrobić, żeby było dobrze. Może moje działania przyniosłyby jeszcze gorszy efekt? Chociaż mogło się to skończyć naprawdę źle. Po prostu mieliśmy szczęście, a Marcel szybko poszedł po rozum do głowy.