Wychowałam się w niezbyt zamożnej rodzinie. Oprócz mnie jest jeszcze młodszy brat. Ojciec chorował, więc to głównie mama nas utrzymywała. Oczywiście, pieniędzy nie wystarczało na wszystko. Kiedy urodził się Michał, poczułam się, jakby to powiedzieć, zapomniana. Cała uwaga rodziców skupiona była na moim młodszym bracie. Dostawał wszystko, co najlepsze. Od ubrań po zabawki. A ja marzyłam o tym, żeby dostać się na dobrą uczelnię, dostać pracę i żyć godnie. Dlatego poświęcałam cały swój czas na naukę. Jeżeli naprawdę czegoś się chce, to trzeba włożyć maksymalnie dużo wysiłku, żeby zrealizować wszystkie swoje życiowe cele.
No i nareszcie doczekałam się wyników rekrutacji na studia. Tak, dostałam się! Byłam bardzo szczęśliwa, że już niedługo moje życie zmieni się na lepsze. Nikomu o tym nie powiedziałam i zaczęłam przygotowywać się do przeprowadzki do stolicy. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i po miesiącu mogłam już wyjeżdżać.
Po pierwszej sesji przyszły ferie zimowe i wróciłam do domu. Wszyscy moi przyjaciele i znajomi pytali o życie w stolicy i o studia. Mój brat poszedł już do pierwszej klasy. Nie wróciłam do domu z pustymi rękami, przywiozłam mu drobne upominki z tej okazji. Trochę urósł od czasu, kiedy go ostatni raz widziałam. Moje relacje z rodzicami nie były najlepsze, nie podobało im się, że odnoszę się chłodno w stosunku do Michała i że w żaden sposób im nie pomagam. Przyszedł czas wracać. Kiedy mama dowiedziała się, że pracuję na pół etatu, często do mnie dzwoniła, żebym pomogła im z pieniędzmi. Nie mogłam odmówić i chociaż zwykle to nie były duże kwoty, to je przelewałam.
Studenckie lata minęły nie wiadomo kiedy. Zaczęłam już pracować, poznałam mojego chłopaka i zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Wynajęliśmy mieszkanie, więc to wychodziło dość drogo. Nie przelewałam już nic rodzicom, bo sama potrzebowałam pieniędzy. Dlatego mama bardzo rzadko odbierała telefon ode mnie, była obrażona.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, dostałam mieszkanie od firmy, w której pracowałam i później się tam przenieśliśmy. Kiedy moi rodzice się o tym dowiedzieli, zaczęli żądać, żebym zrezygnowała ze swojej części ich domu, żeby w całości przeszedł później na brata. Ponieważ, w przeciwieństwie do niego, miałam już swoje własne mieszkanie, tak by było wobec niego uczciwie.
Po długim namyśle zgodziłam się na to. Postanowiłam odpuścić, bo byłam zmęczona tymi ciągłymi kłótniami między nami, a przecież ja już osiągnęłam to, czego chciałam i miałam wszystko, o czym tylko marzyłam. Załatwiłam wszystkie dokumenty, to trwało kilka tygodni. Kiedy spełniłam ich prośbę, moi krewni już się do mnie nie odezwali. Dostali to, co chcieli i mogli żyć własnym życiem.
Kiedy przyjeżdżałam do domu, czułam, że nie jestem tam wyczekiwanym gościem. Dlatego nie zabawiałam tam długo i od razu wracałam do miasta. Później mój chłopak oświadczył mi się i po roku się pobraliśmy. Teraz mam dwójkę wspaniałych dzieci i kochającego męża. Po tym, jak straciłam niektórych krewnych, znalazłam wsparcie i miłość u innych. Z rodzicami i bratem już od tamtej pory nie rozmawiałam, nie przyjechali nawet, żeby dzielić ze mną najpiękniejsze chwile mojego życia.