Jest takie powiedzenie, że tam, gdzie jest igła, jest nić. To takie powiedzenie o mężczyźnie i kobiecie, może ktoś z was je słyszał?
Do czego zmierzam? Chcę wam opowiedzieć historię, która przydarzyła się mnie i mojej rodzinie. Tak się złożyło, że nie ukończyłam pierwszego roku Uniwersytetu Technicznego i musiałam opuścić studia stacjonarne i przenieść się na studia zaoczne. Swojego przyszłego męża poznałam w szkole. Bogdan pochodził z mojego rodzinnego miasta. Spotykaliśmy się przez długi czas, a potem, jak już wspomniałam, zaczęłam studia w innym mieście, a Bogdan został w naszej rodzinnej miejscowości. Miał wtedy dwadzieścia cztery lata i oboje zbudowaliśmy dobre relacje oparte na szacunku i zaufaniu.
Co tydzień przyjeżdżałam do domu, spotykałam się z ukochanym i spędzaliśmy razem czas. Bogdan bardzo mnie kochał, szanował i dostawałam od niego różne prezenty. Jednym słowem wszystko było w najlepszym porządku, gdyby nie wiadomość, która mnie zaskoczyła.
Wróciłam właśnie z domu do akademika. Poszłam na zajęcia i źle się poczułam. Zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność. Całe szczęście, że nie rozbiłam głowy. W punkcie medycznym zalecono, abym zrobiła badania. Na początku myślałam, że to samo przejdzie, ale gdy jechałam na trening fitness, historia się powtórzyła. Zemdlałam, zabrała mnie karetka, a lekarz po badaniach powiedział, że wkrótce będę mamą. W tym momencie nie wiedziałam czy płakać, czy się cieszyć.
Wróciłam do domu i poprosiłam swojego chłopaka, żeby do mnie przyszedł. Zgodził się, ugotowałam pyszny obiad i zastanawiałam się jak mu powiedzieć o ciąży. Nie mogłam nic wymyślić, więc powiedziałam wprost. Bardzo się ucieszył i powiedział, żebym się nie martwiła, bo wszystko będzie dobrze.
Uspokoiłam się, a jedyne co mnie niepokoiło to to, że trzeba będzie się przenieść na studia zaoczne. Chciałam się uczyć i chciałam być dobrym specjalistą. O tym, że zostaniemy rodzicami powiedzieliśmy rodzicom. Moi rodzice się ucieszyli. W tym momencie martwiłam się o kwestię mieszkania. Bogdan praktycznie nie miał stałej pracy, czasami wyjeżdżał za granicę, aby coś zarobić, więc mieszkał do tej pory z rodzicami. Teraz gdy założy rodzinę trzeba było myśleć o czymś poważniejszym.
Zdecydowaliśmy, że na początku będziemy mieszkać z rodzicami męża, a następnie kupimy sobie własne mieszkanie. Wzięliśmy ślub i rozpoczęliśmy życie rodzinne. Wszystko układało się bardzo dobrze, mieszkaliśmy u teściów, ale tata Bogdana z jakiegoś powodu był wiecznie niezadowolony. Narzekał na syna, pytał, kiedy znajdzie sobie normalną pracę. Miał mężowi za złe, że wymyśla różne pomysły biznesowe, gdy rodzina chce teraz żyć i jeść.
To oczywiście denerwowało Bogdana, ale nigdy nie powiedział ojcu złego słowa, tak był wychowany. Wkrótce urodziłam syna. Był bardzo ładny i podobny do mnie. To naprawdę wielkie szczęście zostać mamą. Bogdan nie mógł znaleźć pracy, która by go satysfakcjonowała. Cały czas chciał założyć swoją działalność, nie chciał pracować dla kogoś.
Żyliśmy, pracując w niepełnym wymiarze godzin. Szczerze mówiąc, to mnie również denerwowało, ale znałam poglądy swojego męża, więc starałam się milczeć.
Pewnego dnia Bogdan miał z ojcem kolejny konflikt, po którym wyprowadziliśmy się od teściów i zamieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu. Mąż nie chciał widzieć ojca i powiedział: – Teraz będziemy żyć inaczej, i tak się stało, najpierw wynajęliśmy mieszkanie, a potem, tak jak zaplanował mąż, rozpoczął swoją działalność. Zawsze interesowały go samochody, a zwłaszcza ich naprawa, więc wynajął warsztat, niedaleko domu i rozpoczął pracę.
Wystarczało nam na wszystko. Następnie zaczęliśmy zbierać pieniądze na własne mieszkanie i kupiliśmy je w końcu, przy wsparciu moich rodziców. Nasz piękny i inteligentny synek rośnie zdrowo, mąż rozwija biznes i mamy swoje upragnione mieszkanie. Mąż nie rozmawia z ojcem, a ja nie chodzę do teściów. Teraz wiem na pewno, że w każdej sytuacji trzeba się wspierać i mieć nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Mnie ta nadzieja nie opuściła.