Kiedy miał wybrać między ciężarną żoną a matką, wybrał matkę

Pani Irena, matka mojego męża, jest w zasadzie dobrym człowiekiem. A gdybyśmy mieszkali osobno, pewnie byłoby między nami idealnie. Ale na razie nie możemy sobie z mężem pozwolić na taki luksus. Dlatego musimy mieszkać pod jednym dachem. Na szczęście dom teściów jest duży, więc miejsca wystarczy dla wszystkich. Nie ma też problemów z kuchnią – mój mąż i ja jesteśmy teraz na diecie, więc gotuję tylko dla nas dwojga, a pani Irena gotuje osobno dla siebie i swojego męża. Jemy też na zmianę, ponieważ nasze grafiki się nie pokrywają. Do naszego pokoju teściowa praktycznie nie wchodzi, utrzymujemy tam taki porządek, jak nam odpowiada. Mamy osobny budżet, nigdy nie interesuje jej, ile i na co wydajemy. I wszystko w zasadzie byłoby dobrze, ale jest jedno „ale”…

Matka mojego męża bardzo chce zwrócić na siebie uwagę... Swojego syna. Czasami wydaje mi się, że jest po prostu zazdrosna o Rafała i o mnie.

Czyli na przykład my z mężem chcemy w nasz jedyny wolny dzień iść do kina, ale w tym samym momencie mama „pilnie” musi jechać na zakupy, bo „lodówka jest pusta”.

Albo mąż ma mnie rano odwieźć do pracy, to wtedy moja teściowa od razu ma całą listę rzeczy do załatwienia na drugim końcu miasta. I wszystkie są tak pilne, że nie mogą ani chwili poczekać, więc „przepraszam, kochanie, musisz pojechać autobusem”.

Nie mogę nic powiedzieć, bo samochód należy do teścia. Ma problemy ze wzrokiem i nie może prowadzić, więc oddał swoje auto synowi. A pani Irena wykorzystuje mojego męża jako prywatnego kierowcę.

I mogłabym to nawet jakoś wytrzymać, gdyby nie jeden incydent…

Byłam w ciąży, siódmy miesiąc. Brzuch już duży, trudno było mi chodzić. Miałam umówione kolejne USG na 8 rano.

Obudziłam się, już o siódmej siedzę w kuchni, jem śniadanie.

Wchodzi pani Irena.

– Dlaczego wstałaś dziś tak wcześnie? – pyta.

– Muszę być w przychodni o 8. Rafał mnie zaraz zawiezie.

– Och, kochanie, ale on nie będzie mógł cię tam zawieźć. Rafałek obiecał, że odwiezie mnie na pociąg – jadę odwiedzić siostrę.

– To najpierw zawieziemy mamę, a potem mnie. Pojedziemy razem.

Ale teściowej nie spodobała się taka opcja.

– O ósmej mam pociąg, mówi. Jeszcze musimy się po drodze zatrzymać, żeby kupić jakieś prezenty. Dlatego już wyjeżdżamy. A ty jeszcze nie jesteś gotowa. Tak to nigdzie nie zdążymy.

Idę do męża.

– Co to ma być? – pytam. – Ja jestem z tobą w ciąży, a ty mnie nie zawieziesz do przychodni, bo musisz mamę odwieźć na dworzec? Czy ona nie może raz pojechać autobusem?

Dla mnie to już jest kwestia zasad.

Mąż zaczyna szukać wymówek.

– Ale czy ty widziałaś, jakie mama ma torby? A jeszcze chce podjechać do sklepu po prezenty. Wyobraź sobie, jakie to wszystko będzie ciężkie!

– A mnie nie jest ciężko?! – wskazuję na mój brzuch. – Tylko, że ja tam nie mam słoików z pomidorami i ogórkami, tylko twoje dziecko!

– Ależ kochanie… – mąż mnie przytula. – Mama wyjeżdża na dwa tygodnie. Muszę ją przecież odprowadzić. A ty możesz pojechać autobusem. W razie czego zawsze ktoś ci ustąpi miejsca, a sama wiesz, że starszym osobom nikt nie chce ustąpić…

– To daj mi pieniądze na taksówkę! – już się gotuję.

– Ale kochanie, autobusem masz raptem pięć przystanków, a taksówkarz nie wiadomo, ile z ciebie zedrze…

Przełknęłam łzy i powoli wypuściłam powietrze…

– OK, – mówię jak najspokojniej… – Pojadę autobusem.

I pojechałam. Wrzuciłam do torby portfel, kartę ciąży i trochę najpotrzebniejszych rzeczy. Na razie będę mieszkała z rodzicami, a później się zobaczy.

Mój mąż musi wreszcie wyciągnąć jakieś wnioski.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *