– Wystarczy spojrzeć na siebie w lustrze! Ostatnio przytyłaś, jesteś brzydka i gruba. Wyobrażasz sobie różne rzeczy na swój temat, a kto Ci powie prawdę? – mąż wykrzyczał w moją stronę. Słuchałam go i wierzyłam w każde jego słowo. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i pomyślałem: A jeśli to prawda? Przecież jestem taka zwykła i nieatrakcyjna, wystający nos, małe usta i wydaje mi się, że ważę zbyt dużo. Może powinnam poddać się operacji plastycznej i powiększyć sobie usta? – pomyślałam.
Tak naprawdę bardzo mnie to bolało, dlaczego tak się stało? Co takiego zrobiłam, że na to zasłużyłam? Dlaczego mój mąż tak mnie traktował? – zadawałam sobie ciągle te pytania.
Jako młoda dziewczyna czułam się piękna, ale wszyscy dookoła nazywali mnie brzydką. Nawet moja mama od małego mówiła mi, że urodziłam się pechowa, bo nie jestem w jej typie. Tata był jedynym, który próbował mnie uspokoić i powtarzał: „Przynajmniej będziesz najmądrzejsza”. Naprawdę chciałam być lepsza od innych.
Pamiętam, że czytałam biografię samej Madonny, kiedy miałam trzynaście lat, byłam pod wrażeniem. Zrozumiałam, że prawie wszystko w życiu zależy tylko od naszych własnych decyzji i działań. Zainteresowałam się branżą beauty i dobrym stylem. Zaczęłam ładniej się ubierać, lekko malować i elegancko upinać fryzurę.
W wieku szesnastu lat nie brakowało zalotników, a komplementy płynęły jak rzeka. Wszyscy krewni i sąsiedzi jednogłośnie uznali mnie za pięknego białego łabędzia, który nagle wyłonił się z brzydkiego kaczątka. Wszyscy mi o tym mówili, a ja cieszyłam się i promieniałam, wtedy nikt nie nazwałby mnie brzydką. Od tego czasu coraz bardziej wierzyłam w swoją atrakcyjność. Moje poczucie własnej wartości rosło wraz z liczbą komplementów. Doszło do tego, że w odpowiedzi na entuzjastyczny komplement mogłam powiedzieć „wiem” zamiast grzecznego „dziękuję”. Pycha i poczucie wyższości wyraźnie mi sprzyjały, więc dlaczego przypominam sobie o tym teraz?
W tym momencie przed lustrem wiele sobie uświadomiłam. Dostałam prawdziwego kopniaka, mąż mi uświadomił jak wyglada sytuacja. Z jednej strony cały czas unosiłam się pychą, a z drugiej strony będąc u psychologa, zdałam sobie sprawę, że żyję według nieświadomego scenariusza.
Wybrałam męża, który jest taki jak moja matka, czyli szczery i bezpośredni. Zawsze mówił mi rzeczy, które pomagały mi iść do przodu, a jeśli coś było nie tak to mnie wspierał i pomagał mi wrócić na włąściwą drogę. Nagle po krzywdzących uwagach mojego współmałżonka, moja samoocena spadła do zera, wpłynęły na to również inne czynniki życia małżeńskiego, lecz wszystkie nasze problemy mają swój początek już w dzieciństwie.
Teraz dziękuję mojemu mężowi za kolejny impuls i nową mnie. Gdyby nie jego krytyka, nie byłoby motywacji i nowych celów. Dopiero po przejściu przez próby i problemy zrozumiałam, jak ważna i przydatna dla rodziny i małżeństwa jest psychologia. Komplementy są bardzo miłe i potrzebne, lecz kilka słów prawdy również bardzo ważne, gdyż mogą wskazać nam odpowiednią drogę. Musimy nauczyć się kochać siebie, niezależnie od tego, jak inni nas postrzegają i naprawiać swoje błędy.