Mama wychowywała nas sama i chyba dzięki tym trudnym warunkom tak bardzo się kochamy i chcemy zawsze nawzajem się chronić przed całym złem tego świata. Zawsze byłyśmy sobie bardzo bliskie.
Tak się złożyło, że nasz ojciec zginął w wypadku podczas pracy, a mama została sama z trójką dzieci. Ja, najstarsza z córek, miałam wtedy 7 lat, Marysia 5, a Madzia 3.
Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, w którym powiedziano nam, że ojca już nie ma… Po tej wiadomości mama się rozchorowała i przez dwa tygodnie nie mogła wstać z łóżka. Więc młodsze siostry były całkowicie zależne ode mnie: musiałam je nakarmić, zrobić zakupy, przygotować im ubranie i tak dalej. Wtedy nie odstępowałam ich ani na chwilę, nawet nie chodziłam do szkoły, bo mama też potrzebowała opieki.
Później nasze życie zrobiło się jeszcze trudniejsze, bo nie było co jeść. Mama na początku długo szukała pracy, a kiedy już ją znalazła, to zarabiała niewiele. Ale ja i moje siostry wszystko rozumiałyśmy i dlatego nigdy o nic jej nie prosiłyśmy. Bardzo dbałyśmy o nasze ubrania, bo wiedziałyśmy, że nowych nie będzie. Ja już w ogóle starałam się niczego nie zniszczyć, bo siostry donaszały wszystkie rzeczy po mnie.
Nawet jeżeli wszystkiego nam brakowało, nie zawsze jadłyśmy do syta, to rosłyśmy we wzajemnej miłości i wsparciu. Nasza mama bardzo nas kochała, czytała nam książki, kładła każdą z nas do łóżka i delikatnie całowała nas w policzki. Starała się nauczyć nas wszystkiego, czego tylko mogła: od najmłodszych lat umiałyśmy szyć, haftować, robić pierogi, piec ciasta i jeszcze dużo więcej.
Po tym, jak już skończyłyśmy szkołę, zawsze starałyśmy się sobie pomagać, a jeżeli ktoś którąś z nas obraził, to pozostałe siostry stawały w jej obronie – byłyśmy jedną drużyną.
Minęły lata, dorosłyśmy, każda z nas ma już swoje życie. Niestety, naszej mamy już z nami nie ma… Ale dzięki Bogu, moje siostry i ja wciąż jesteśmy razem, żyjemy i mamy się dobrze. Mamy już ponad 50 lat, ale i tak co tydzień spotykamy się na herbacie u jednej z nas, a wszystkie święta spędzamy tylko w dużym rodzinnym gronie – każda z nas ma dzieci i wnuki, więc zawsze jest wesoło.
Bez względu na to, jak trudno układało nam się życie, jestem wdzięczna losowi za to, że nauczył mnie kochać i dbać o moją rodzinę. To jedyne, co mamy.