Kiedy wyszłam za Pawła, miałam zaledwie dwadzieścia lat. Dopiero co skończyłam szkołę i, prawdę mówiąc, prawie nic nie umiałam zrobić w domu. Wcześniej mieszkałam z rodzicami, mama mi gotowała, sprzątała. A teraz wszystkiego musiałam nauczyć się sama. Problem jednak w tym, że po ślubie wprowadziliśmy się do teściów. A moje kulinarne eksperymenty nie były tam mile widziane. Pani Janka, matka Pawła, spodziewała się, że jej synowa będzie umiała wszystko zrobić, ale ponieważ okazało się, że nawet ziemniaków nie potrafię ugotować, zdecydowała, że wszystko będzie robić sama.
Kiedy próbowałam zająć kuchnię przynajmniej na godzinę, żeby chociaż nauczyć się coś ugotować, teściowa mówiła tylko: „och, kochanie, lepiej ja sama to zrobię”.
Jeśli chodzi o porządki, pani Janka była pewna, że nikt nie posprząta lepiej niż ona. Nie dawała mi nawet mopa do ręki. Teść też nie pozwalał mi poczuć się gospodynią w ich domu. Ciągle powtarzał, że pani domu jest tylko jedna – jego żona. Mój mąż też lubił mówić, że poza jego matką nikt w domu nic nie robi.
– W takim razie kupmy osobne mieszkanie, w którym ja będę gospodynią, – zaproponowałam mężowi, kiedy już nie mogłam tego znieść.
– A na co mi inna gospodyni? – zdziwił się mąż. – Mama sama świetnie sobie radzi.
Te słowa Pawła ostatecznie przekonały mnie, że coś tu jest nie tak. Od tego momentu nasze relacje bardzo się pogorszyły. Nie potrafiłam ufać mojemu mężowi jak wcześniej, bo zrozumiałam, że dla niego istnieje tylko jego mama. Nawet jeżeli się przeprowadzimy, Paweł zawsze będzie mnie porównywał do swojej matki, a ja zawsze będę z nią przegrywać.
Pewnego razu, kiedy mój mąż był w dłuższej delegacji, poznałam Wiktora. Był dwa lata starszy ode mnie, nie miał żony. Już pierwszego wieczoru, jak tylko się poznaliśmy, zaprosił mnie do siebie, a ja, sama nie wiem dlaczego, poszłam.
– A może byś coś ugotowała? – zapytał mój nowy znajomy.
Postanowiłam, że spróbuję ugotować ogórkową. Teoretycznie wiedziałam jak to zrobić, ale nie miałam okazji wypróbować tego w praktyce – teściowa zawsze mówiła, że sama wszystko przygotuje.
– Spodziewałem się jajecznicy, a tutaj proszę, – entuzjastycznie zareagował Wiktor. – Nigdy w życiu nie jadłem takiej pysznej zupy.
– Schlebiasz mi... – powiedziałam zawstydzona.
– Nie, naprawdę jest pyszna, – szczerze spojrzał mi w oczy.
W tamtym momencie wcale nie wiedziałam, czy to rzeczywiście prawda, ale cieszyłam się, bo Wiktor był pierwszym mężczyzną, który zobaczył we mnie gospodynię.
Już następnego dnia wprowadziłam się do niego. Oczywiście Paweł był zszokowany i urażony. Ale nie mogłam nic na to poradzić – przy Wiktorze udało mi się odkryć kolejny aspekt mojej kobiecości, a Paweł został z matką, według której nikt nie potrafi nakarmić go lepiej niż ona.
Możecie mnie osądzać, ale ja myślę, że postąpiłam słusznie.