Nie wiem, jaka jest młodzież teraz, ale pamiętam siebie 10 lat temu i potrafię zrozumieć młodsze pokolenie. Zajmowanie się własnym zdrowiem wydawało mi się wtedy głupie i nieważne. W szkole chorowałam bardzo często. Niby nic poważnego. Jednego dnia katar, po dwóch tygodniach przez kilka dni ból gardła, potem w następnym miesiącu gorączka przez dwa-trzy. Ale jednak układ odpornościowy się osłabił, a organizm zrobił się bardziej podatny na infekcje.
Potem 5 lat uniwersytetu. Nie rozczulałam się nad sobą. Zdarzało się, że chora biegłam na zajęcia, bo nie chciało mi się stać w kolejce do lekarza. A żebym opuściła z takiego powodu kolokwium albo egzamin – to w ogóle nie wchodziło w grę.
Czas mijał, a ja robiłam się trochę mądrzejsza. A raczej, zaczęłam doceniać swoje zdrowie. Zrozumiałam, że muszę dbać o siebie i ubierać się odpowiednio do pogody. Od razu było lepiej, odkąd zatroszczyłam się o odpowiednie jedzenie i witaminy. Zupełnie przestałam chorować. Minęło 5 lat. Pracowałam jako dziennikarka. Już zapomniałam, kiedy byłam ostatnio chora.
Zostałam wyznaczona do wykonania ważnego zadania. Miałam wejść przed kamerą na żywo z bardzo ważną historią. Była zima, a ja, odkąd zrobiło się chłodno, prawie nie wychodziłam z domu. Ciągle przygotowywałam się do pracy. Przeglądałam wiadomości i różne informacje do tej historii, umówiłam się z bohaterką, która zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań przed kamerą i, oczywiście, przygotowywałam sobie ubranie.
Dzień przed ważnym wydarzeniem obudziłam się i poczułam, że jestem chora. To nie było lekkie przeziębienie. Przez cały dzień miałam dreszcze. Temperatura ciągle skakała i nie mogłam jej zbić. Pomyślałam, że to już koniec, zawaliłam sprawę. Od dzieciństwa moje infekcje trwały przez co najmniej trzy dni, więc to, żebym wystąpiła przed kamerą, było prawie niemożliwe.
Zgłosiłam to już w pracy, leżałam w łóżku wyczerpana gorączką i dużo myślałam. Nagle przypomniałam sobie, że dzisiaj jest 5. grudnia, a jutro dzień św. Mikołaja. Pomyślałam, że, mimo, że dorosła, poproszę go o prezent – żebym wyzdrowiała. Poszłam spać. Jakie było moje zdziwienie nazajutrz rano, kiedy okazało się, że czuję się świetnie. Po chorobie nie było ani śladu. Zrealizowałam mój reportaż i dostałam podwyżkę. Do tej pory myślę o tym błyskawicznym wyzdrowieniu z wielką wdzięcznością. I nie przestaję wierzyć w św. Mikołaja.