Ale teraz mamie nie jest już tak łatwo – zięć jej na to nie pozwala i zawsze stara się załagodzić wszystkie konflikty. Tym razem jednak było inaczej – teraz sam wywołał awanturę.
Marta dowiedziała się o wizycie matki dopiero, gdy ta zadzwoniła do drzwi. Pani Maria postanowiła zrobić córce niespodziankę i przyjechała bez uprzedzenia – ale nie było to miłe zaskoczenie. Marta, oczywiście, nic nie powiedziała, ale wiedziała, że ten miesiąc będzie bardzo „wesoły” – już mama się o to postara. I chociaż kobieta od dawna jest dorosła, założyła własną rodzinę i mieszka dwieście kilometrów od rodziców, to jej matka zawsze wywoła w niej lęk i rozpacz. Jest przyzwyczajona do tego, żeby zawsze słuchać rodziców, wykonywać ich polecenia i nie kłócić się – ale o ile w wieku trzynastu lat można to robić, to po trzydziestce już się tak nie chce. Córka to wiedziała, ale nic nie mogła zrobić – wciąż słuchała matki i robiła to wbrew sobie.
Tak było i tym razem – Marta miała własne plany, które nie obejmowały odwiedzin matki. Ale jak zwykle milczała – nie sprzeciwi się, nawet gdyby chciała. W takich momentach zaczyna się gubić, mówić coś nieskładnie i znowu dostaje jej się za to od matki.
Pani Maria uważała zachowanie córki za normalne – była przyzwyczajona do tego, że wszyscy jej słuchają i robią to, co powie. Jej władczy charakter znał nie tylko mąż i dzieci, ale też zięć i synowa. I chociaż oni ignorowali jej zachowanie, to nie chcieli wchodzić z teściową w otwarty konflikt. Przemilczali zwykle kłótnie czy spory i starali się zbudować dobre relacje. Paweł, mąż Marty, nigdy nie okazywał agresji wobec teściowej – po prostu starał się mieć z nią jak najmniejszy kontakt. Ale tym razem to nie mogło się udać – pani Maria postanowiła zostać u nich przez prawie cały miesiąc i trudno było się nie widywać. Mężczyzna postanowił jednak zachować neutralność i nie wtrącać się w rozmowy między matką a córką – aż do pewnego momentu.
Tak, jak przewidywała Marta, jej mama niemal od razu pokazała jej swój „złoty charakter”. Zaczęła krytykować wszystko – od koloru ścian po sposób, w jaki jej córka myje okna. Mieszkanie nie jest przytulne, zasłony źle dobrane, a jej córka niewystarczająco zadbana – wszystko było nie tak. Marta ledwo wytrzymywała, ale milczała – nie chciała się kłócić i uznała, że tym razem lepiej będzie przeczekać. Ale matka dalej wszystko krytykowała.
Kiedyś Marta przygotowała pyszny obiad – taki, jaki uwielbia jej rodzina. Pieczony pstrąg, sałatka z tuńczyka i awokado, do tego kasza i deser. Córki i mąż jedli aż im się uszy trzęsły. Niezadowolona była tylko pani Maria – jej córka okazała się bowiem beznadziejną gospodynią. Zamiast usmażyć schabowe, podać tłuczone ziemniaki i surówkę z kapusty, przygotowała jakieś dziwne danie, które w ogóle nie jest smaczne. Co to ma być za sałatka? Kto to zje? Po co matka ją uczyła gotować domowe jedzenie, skoro teraz nie może zrobić nic normalnego. I w ogóle sama córka nie wygląda też dobrze – fryzurę ma złą, a ubrania dziwne. Matka nie poprzestała na ocenie jedzenia, ale jeszcze Martę obsypała „komplementami”. A ona siedziała i nie wiedziała, co powiedzieć.
Wtedy Paweł już nie wytrzymał:
– Wie mama co, myślę, że już czas, żeby się mama spakowała i wróciła do siebie. Już spędziliśmy trochę czasu razem i to wystarczy. Nie będę tolerował takiego zachowania w moim domu. Kto dał mamie prawo odzywać się w ten sposób do mojej żony?
– Och, synku, widzę, że z ciebie też niezły cham. Więc ja, matka, nie mam prawa powiedzieć własnemu dziecku, co jest lepsze?
– Mama nie mówi, tylko obraża. A to są dwie różne rzeczy. Marta boi się coś mamie odpowiedzieć, ale ja nie. Myślę, że będzie lepiej, jeżeli nie będzie mamusia odwiedzała nas zbyt często. A najlepiej – tylko na zaproszenie.
Pani Maria od razu wstała i poszła pakować swoje rzeczy. Wyjechała bez pożegnania. A córka nie próbowała jej zatrzymać – jej mąż zrobił to, o czym Marta od dawna marzyła.