Ile kosztuje przymierzenie sukni ślubnej w salonie? Cena zwala z nóg. “Krzywiłam się, jak płaciłam”

Wizyty w salonach sukien ślubnych są nieodłącznym elementem przygotowań do wesela. Przyszłe panny młode pragną wybrać wymarzoną kreację, dlatego też nie ograniczają się w przebieraniu różnorakich ofert projektantów. Okazuje się jednak, że w coraz większej liczbie atelier nie zrobią już tego za darmo. Czy pobieranie opłaty za przymiarki jest zgodne z prawem? Uzyskaliśmy odpowiedź Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Opłaty za przymierzanie sukien ślubnych – kontrowersyjna praktyka salonów

– Mieszkam w Wielkiej Brytanii i tutaj opłata za przymiarki jest standardem (35£ w tygodniu, 50£ w weekend). Obawiam się, że ta moda będzie coraz bardziej przenosić się do innych europejskich krajów. Rozumiem, że fajnie zapłacić za komfort osoby pomagającej w wyborze i ubraniu się, dbającej o jakość i niezniszczenie sukienek… ale aż tyle? I to zwykle są trzy suknie i 60 minut, jeśli chodzi o Londyn – uświadamia Julia – Polka, która przeprowadziła się do UK.

Przypuszczenia emigrantki okazują się niebezpodstawne, ponieważ na wzór zachodnich zwyczajów coraz więcej salonów ślubnych w naszym kraju wprowadza wspomniany cennik za przymierzanie weselnych kreacji. Kobiety spotkały się z tą wzbudzającą kontrowersje praktyką w kilku miastach – m.in. w Krakowie i Poznaniu. Sposób naliczania opłat jest różnorodny i nieograniczony wyobraźnią projektantów oraz właścicieli sklepów. Cena za możliwość włożenia okrojonej liczby sukien w ciągu godziny waha się od 50 do nawet 300 złotych.

– Ja kupiłam sukienkę w takim właśnie salonie. Godzinka w przymierzalni kosztowała 300 zł. Krzywiłam się, jak płaciłam, ale ostatecznie odliczyli mi od ceny zakupu – opowiada jedna z przyszłych panien młodych.

– W Krakowie jest kilka salonów, gdzie się płaci od sztuki 10 złotych. Jeśli się zdecydujesz na którąś, to odliczają. Ja osobiście zrezygnowałam, jak to usłyszałam – zaznacza Joanna. – Mieli suknie, które naprawdę mi się podobały, ale gdyby wyszło, że coś mi nie leży, to bym była sporo pieniędzy w plecy – dodaje rozmówczyni dziendobry.tvn.pl.

– Miałam taką sytuację w salonie w Ełku, 50 zł za wejście. Opłaty od sztuki jeszcze nie słyszałam. Chore w obu przypadkach. Oczywiście zrezygnowałam – wtóruje Agnieszka. – Mogłam przymierzyć, ile chcę, w godzinę, maksymalnie półtorej. Jeśli bym nie kupiła, to 200 zł – wspomina kolejna panna młoda.

Z podobnymi ograniczeniami w trakcie poszukiwania wymarzonej kreacji ślubnej spotkała się Paulina. – W dość znanym poznańskim salonie od poniedziałku do piątku wizyta 50 zł i można przymierzyć maksymalnie 6 sukni, a w sobotę 100 zł za godzinę i wówczas można mierzyć, ile się chce – zaznacza dwudziestoparolatka. Potwierdzeniem tych słów jest zamieszczony na stronie internetowej wspomnianego atelier regulamin, w którym czytamy:

Pierwsza wizyta (od poniedziałku do piątku) jest płatna 50zł (rezerwacja terminu po dokonaniu wcześniejszej przedpłaty na konto). Wizyta (1h) obejmuje zmierzenie maksymalnie 6 wybranych przez klientkę sukien. (…) Druga i kolejne wizyty w celu wyboru sukni są płatne 100 zł (każda). (…) Wizyty w soboty (1h) są płatne 100zł. (…) Kwota za rezerwację jest zwracana jednorazowo tylko w przypadku podpisania umowy na zakup sukni.

Wprowadzenie opłat za przymierzanie sukien ślubnych – argumenty zwolenników

Płatne wizyty w salonach sukien ślubnych niewątpliwie odstraszają wiele potencjalnych klientek. Mimo tego nietrudno znaleźć kobiety, które rozumieją, a nawet popierają tego typu rozwiązanie, choć, jak zaznaczają, nie są właścicielkami atelier, a wręcz przeciwnie – reprezentują stronę konsumencką.

– Pewnie troszkę wsadzę kij w mrowisko, ale dla mnie to dosyć zrozumiała opłata. Mierzenie sukni w salonie bardzo różni się od mierzenia ubrań w zwykłym sklepie odzieżowym. Przy przymiarkach w salonie ma się stylistkę, która przez godzinę obsługuje jedną klientkę, doradza jej, przynosi suknie, pomaga się ubrać i rozebrać. Więc jeśli godzina pracy jednej osoby jest dla nas zarezerwowana, to nie dziwi mnie, że salony chciałyby pokrycia kosztów takiej osoby – twierdzi Agnieszka Bujnowska.

Rozmówczyni dziendobry.tvn.pl porównała tę sytuację do wizyty w salonie fryzjerskim. – Wyobraźcie sobie, że siadacie na fotelu i przez godzinę rozprawiacie z fryzjerką o tym, jaka fryzura się wam podoba, pytacie o kolory farb, porady, a potem po godzinie wstajecie i wychodzicie, bo się jednak nie zdecydowałyście na usługę. Gdyby taka praktyka była popularna, to salony fryzjerskie również pewnie wprowadziłyby opłatę za “wejście” – ocenia Agnieszka.

Kobieta zwróciła również uwagę na to, że część panien młodych traktuje mierzenie sukien jako swego rodzaju przedweselne hobby, co dezorganizuje pracę salonów. – Często spotykam się z informacjami, że panny młode przymierzyły kilkadziesiąt sukien przed ślubem – i ok, ale pomyślcie, ile czasu zostało przeznaczone na przymiarki przez konsultantki. I uprzedzając pytania, nie, nie jestem właścicielką salonu sukien ślubnych – zaznacza.

Podobne spostrzeżenia na ten temat ma Dominika Szmyt. W atelier, w którym przyszła panna młoda kupowała suknię, obowiązywała opłata rezerwacyjna w wysokości 50 zł, która była zwracana tuż po pojawieniu się klientki w pracowni – bez względu na późniejszy rozwój sytuacji i ewentualne dokonanie zakupu lub jego brak. Rozmówczyni dziendobry.tvn.pl uznaje taką praktykę za sprawiedliwą. – Panie z salonu powiedziały mi, że bardzo dużo osób się umawia i potem nie przychodzi, blokując innym terminy, więc przepadek jakiejś kwoty to mobilizacja, żeby ktoś pojawił się na umówionej wizycie – tłumaczy Dominika.

Salony pobierają opłatę za przymierzanie sukien ślubnych

A jak słuszność wprowadzenia opłat za przymiarki argumentują pracownicy atelier? Odezwaliśmy się do kilku właścicieli salonów, w których stosowane są tego typu praktyki, jednak żaden z nich nie udzielił odpowiedzi. W sieci natomiast można znaleźć obszerny wpis Sylwii Machałowskiej, która na co dzień zajmuje się profesjonalnym doborem sukien ślubnych, ich sprzedażą oraz kreowaniem wizerunku panien młodych. Kobieta w obszernym poście na Facebooku, który skierowała do swoich klientek, umotywowała swoją potrzebę pobierania opłat.

– Płatna przymiarka zmienia perspektywę takiego spotkania na korzyść klienta: celem nadrzędnym staje się znalezienie sukni idealnej dla klientki i dopiero wówczas ewentualne przeprowadzenie transakcji do końca, a nie sprzedaż sama w sobie, by tylko “złapać klienta”. (…) Płatna przymiarka to również uczciwe rozwiązanie dla dziewczyn, które postanowiły z różnych przyczyn szyć swoją suknię ślubną, ponieważ dzięki dogłębnej analizie sylwetki i profesjonalnym radom mogą uniknąć podstawowych błędów w doborze kroju sukni. (…) Opłata za przymiarkę to wyraz szacunku do mojej pracy, mojej wiedzy, czasu i mojego indywidualnego podejścia do Was. To szacunek do pracy moich pracowników i współpracowników, którzy w swoją pracę wkładają wiele serca – czytamy na oficjalnej stronie konsultantki na Facebooku.

Płatne przymiarki sukien ślubnych z perspektywy wedding plannerki

O czynnikach, które wpływają na decyzję właścicieli salonów o wprowadzeniu opłat za wizyty oraz przymiarki, porozmawialiśmy również z doświadczoną wedding plannerką i właścicielką firmy zajmującej się kompleksową organizacją wesel Małgorzatą Ceniak-Chuchro. Według ekspertki dużą rolę odgrywa chęć stworzenia miejsca ekskluzywnego o najwyższych standardach obsługi oraz potrzeba zachowania dostępności towaru tylko dla wybranych konsumentów. Praktyki te stosowane są często w atelier, których oferta składa się z kreacji drogich marek i cenionych projektantów.

– Opłata za przymierzenie sukni może być wykorzystana w celu nadania sobie miana “prestiżowego” lub salonu dostępnego jedynie dla bardzo wymagających klientek. Kolejny czynnik to element marketingowej strategii, który ma na celu “przyciąganie” jedynie zainteresowanych zakupem sukni ślubnej. Wprowadzenie opłat za przymierzenie może pomóc w ograniczeniu liczby osób, które przechodzą przez proces rezerwacji terminu i przymierzenia bez realnej intencji zakupu. Dzięki temu dany salon może skupić się na klientkach, które są zdecydowane na zakup – wyjaśnia wedding plannerka.

Małgorzata Ceniak-Chuchro zwraca jednak uwagę, że wprowadzenie wspomnianych opłat wymaga od sprzedawców umiejętności odpowiedniej komunikacji z klientkami, szczegółowego wyjaśnienia sensu stosowania takiej polityki firmy oraz określenia jasnych zasad korzystania z usług.

– Reakcje przyszłych panien młodych bywają zróżnicowane – ocenia specjalistka. – Niektóre kobiety są w stanie zrozumieć i akceptują powody, dla których salon wprowadza opłaty za przymierzenie sukni ślubnej. Jednak zdecydowana większość pań zniechęca się, gdy słyszy o takiej polityce salonu. Kobiety postrzegają opłatę za przymierzanie jako nieuzasadnioną, szczególnie jeśli konkurencyjne salony oferują tę usługę bez dodatkowych kosztów – komentuje nasza rozmówczyni.

Czy pobieranie opłat za przymierzanie sukni ślubnych jest zgodne z prawem? Odpowiedź UOKiK

O ile pobieranie opłaty rezerwacyjnej, która podlega zwrotowi, gdy klientka zjawi się na wizycie, wydaje się dość rozsądnym i sprawiedliwym rozwiązaniem problemu właścicieli salonów, którzy nie chcą marnować swojego czasu na niezdecydowanych konsumentów, o tyle zmuszanie do zakupu sukni poprzez “groźbę” niezwrócenia tejże opłaty uznawane jest przez wiele przyszłych panien młodych za nadużycie. W niektórych atelier pieniądze wracają do klientki jedynie w przypadku podjęcia decyzji o kupnie kreacji i zawarciu umowy. Jeżeli żaden projekt nie przypadnie konsumentce do gustu, uiszczona wcześniej kwota przepada. Z perspektywy potencjalnego nabywcy taka zasada stoi w opozycji do prawa swobodnego zapoznania się z ofertą oraz dokonania wyboru produktu, którą reguluje m.in. Ustawa z dnia 23 sierpnia 2007 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym i zawarty w niej art. 8. 1. o agresywnej praktyce rynkowej.

– Praktykę rynkową uznaje się za agresywną, jeżeli przez niedopuszczalny nacisk w znaczny sposób ogranicza lub może ograniczyć swobodę wyboru przeciętnego konsumenta lub jego zachowanie względem produktu, i tym samym powoduje lub może powodować podjęcie przez niego decyzji dotyczącej umowy, której inaczej by nie podjął – czytamy w ustawie.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie widzi jednak w pobieraniu opłat za przymierzanie sukien ślubnych jasnej niezgodności z prawem. Małgorzata Cieloch z biura prasowego UOKiK w odpowiedzi na naszą prośbę o ustosunkowanie się do tematu zaznacza, że klientka, zapoznając się z regulaminem salonu, podejmuje świadomą i dobrowolną decyzję, czy mimo poniesienia dodatkowych kosztów chce korzystać z jego oferty i usług pracowników.

– W regulaminie salonu mogą znaleźć się różne opłaty, w tym: za umówienie na przymierzenie, za rezerwację konkretnego modelu i za możliwość zrobienia zdjęcia podczas przymiarek. Jasna informacja o zasadach pozwala podjąć konsumentce decyzję – czytamy w odpowiedzi.

Małgorzata Cieloch wskazuje jednak, że “rynek zweryfikuje zasadność pobierania różnych opłat”, a salony powinny być świadome “utraty popularności wśród klientek”. – W takich wypadkach zawsze pozytywnie wpływa konkurencja i zachowanie konsumentów – wskazuje.

Przedstawicielka UOKiK wspomniała również o innej, równie bulwersującej polityce zakazywania klientkom robienia zdjęć w przymierzanych kreacjach. – Lekko nieracjonalne wydają się w obecnych czasach praktyki salonów ograniczające na przykład robienie zdjęć. Patrząc marketingowo, każde dodatkowe zdjęcie potencjalnej klientki w salonie może stanowić bezpłatną promocję oferowanych kolekcji. Pokutujące przekonanie niektórych salonów, że dzięki temu unikną przypadkowych i zabierających czas klientek lub też ograniczą kopiowanie autorskich pomysłów lub rozwiązań, w praktyce wydaje się pomysłem nieuszytym na miarę czasów naszej wszechobecności w social mediach – zaznacza Małgorzata Cieloch.

O wyrażenie eksperckiej opinii na temat ustalania różnorakich opłat w salonach sukien ślubnych poprosiliśmy również adwokat Elizę Kunę. W jej przekonaniu wspomniane praktyki nie są przymuszaniem konsumenta do kupna produktu. – Wręcz przeciwnie, jest to opłata za usługę świadczoną przez salon, która może przełożyć się na ewentualne obniżenie ceny finalnego produktu lub zwrot tej kwoty w razie zakupu – zaznacza mecenas.

Rozmówczyni dziendobry.tvn.pl wyjaśniła, czym charakteryzują się agresywne praktyki rynkowe i zestawiła je ze zjawiskiem zaistniałym w atelier z kreacjami weselnymi. – Niedopuszczalny nacisk należy rozumieć jako celowe oddziaływanie sklepu na klienta zmierzające do skłonienia go nielegalnymi lub sprzecznymi z dobrymi obyczajami metodami do podjęcia decyzji dotyczącej transakcji, której bez takich działań i towarzyszącej im presji konsument by nie podjął – mówi ekspertka.

W przypadku regulaminów stosowanych przez te salony zasady są jasne, ustalone z góry, klientka opłaca usługę w postaci przymierzania, obejrzenia sukien. Nie traktuje tego stricte w rozumieniu prawa jako zaliczka
– wyjaśnia mec. Eliza Kuna.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *