Rodzice zawsze kochali go bardziej, nawet kiedy był już po trzydziestce, nie pomagał im i nic nie robił.

Mój brat i ja dorastaliśmy w takich samych warunkach, byliśmy jednakowo wychowywani, ale bardzo się różniliśmy. Ja byłem odpowiedzialny i pomagałem rodzicom, a Daniel nie. Ale to jego mama z tatą zawsze bardziej wspierali, nigdy się nie na niego nie denerwowali i prosili mnie, żebym mu pomagał. Mnie to irytowało, bo ja starałem się uczyć, a on nie, pomagałem w domu, żeby rodzice pozwolili mi wyjść na podwórko, a on nic nie musiał robić.

Kiedy dorośliśmy, nie chciałem utrzymywać kontaktu z moim bratem, więc rodzice często się na mnie obrażali, ale ich nie słuchałem. Studiowałem sam, bez pomocy  finansowej mamy i taty, później robiłem wszystko, żeby odnieść sukces w pracy i udało mi się. Teraz dobrze zarabiam, mam cudowną żonę i dwoje dzieci, które staram się wychowywać inaczej niż moi rodzice wychowywali Daniela i mnie.

On z kolei nic nie robi, chociaż ma już 30 lat. Nigdy nie pracował, dopiero co skończył studia i nawet nie zamierza się żenić. Mama często do mnie dzwoni i skarży się na niego, a kiedy mówię, żeby z nim o tym porozmawiała, odpowiada, że i tak jej nie posłucha. Taki już ma charakter.

A rodzice nie są tacy młodzi. Mieszkają w domu jednorodzinnym, przy którym ciągle jest coś do zrobienia. Daniel nawet zimą nie chce poodśnieżać podwórka, łopaty nie weźmie do ręki. Ja nie mam czasu, żeby do nich przyjeżdżać i mam przez to wyrzuty sumienia.

Pewnego dnia mama zadzwoniła do mnie i powiedziała, że Daniel zaczął pić, i to dużo. Często wraca do domu po alkoholu i wygraża matce. Próbowałem z nim porozmawiać, ale mnie też nie słucha. Mówi, że nie jestem już jego bratem, bo mu nie pomagam. A dlaczego miałbym mu pomagać, skoro on sam nie chce nic robić?

Później odebrałem kolejny telefon. Mama płacząc opowiadała, że teraz wszyscy znajomi Daniela zbierają się u nich w domu, a rodzice nic nie mogą na to poradzić, są za starzy, żeby się wdawać w jakieś awantury. Nie wiedziałem już, co z tym zrobić. Żal mi było rodziców, bo nie są niczemu winni. Trzeba było coś zdecydować. Postanowiłem przyjechać i porozmawiać z nimi osobiście.

Oczywiście moi rodzice nie kłamali, że pił. Daniel jest ode mnie o 5 lat młodszy – a wygląda na 10 lat starszego. Kiedy przyjechałem, był już wypity. Chciałem najpierw spokojnie z nim porozmawiać, ale zaczął krzyczeć i wymachiwać pięściami, więc przeszedłem na wyższe tony. Ale jego nic nie obchodziło, w ogóle nie reagował i wrzeszczał swoje. Czyli nie dogadaliśmy się. Postarałem się uspokoić rodziców i zaproponowałem, że z Danielem trzeba coś zrobić. Nie można tego tak zostawić, bo niedługo zrobi komuś krzywdę.

Postanowiłem, że rodziców trzeba zabrać z domu, jak najdalej od takiego syna, a jego zostawić samego. Co się z nim stanie, to nie mój problem. Jest dorosły i powinien o siebie zadbać.

Rodzice długo byli przeciwni – mówili, że bez nich Daniel całkiem zginie, że domu szkoda itd. Namówiłem ich jednak i razem z żoną postanowiliśmy kupić rodzicom mieszkanie obok nas i ich tam przeprowadzić. Nie było to takie proste, ale udało się. W końcu nie muszą zajmować się domem i synem, a my jesteśmy blisko i w razie czego im pomożemy.

Daniel był zszokowany, kiedy zdał sobie sprawę, że został sam, ale nie odezwał się ani słowem. Wkrótce zorientował się, że jedzenie nie pojawia się samo w lodówce i nie ma żadnej magicznej wróżki, która po nim posprząta. Po jakimś czasie mama powiedziała, że ​​dostał pracę. Niewiele zarabia, ale mu wystarcza. Zaczynał się coraz bardziej upodabniać do człowieka i wydawało mi się, że może nawet przestanie pić.

Mama bardzo się o niego martwiła i prosiła, żeby zawieźć ją do Daniela, ale przekonałem ją, że na razie będzie lepiej tego nie robić. I miałem rację, pół roku później odwiedziłem go i byłem mile zaskoczony.

Dom był czysty, podwórko posprzątane, w lodówce pełno jedzenia, a Daniel był trzeźwy. Powiedział, że ma dziewczynę, poznał ją w kawiarni. Chce znaleźć lepszą pracę, z wyższą pensją, żeby zaproponować jej małżeństwo.

Mama nie posiadała się ze szczęścia. Mówiłem przecież, że tak będzie lepiej. Już dawno temu powinien zrozumieć, że rodzice nie zawsze będą obok i sam musi coś zrobić ze swoim życiem.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *