Pracuję w branży IT i często wyjeżdżam w długie podróże służbowe do innych krajów. Oboje z siostrą dostaliśmy od naszych rodziców po mieszkaniu. Ponieważ często jestem w rozjazdach, wynajmuję swoje mieszkanie. Do domu przyjeżdżam maksymalnie na miesiąc, więc łatwiej mi na ten czas coś samemu wynająć, a swoje mieszkanie wynajmować na stałe. Może to brzmi trochę dziwnie, ale mam bardzo porządnych lokatorów, którzy dbają o mieszkanie i utrzymują je w dobrym stanie. Nie wiem, dlaczego, ale wolą płacić mi gotówką niż przelewem. Od dwóch lat moja siostra Ania odbiera od lokatorów pieniądze, a potem albo mi je przelewa, albo oddaje całą kwotę po moim przyjeździe.
Któregoś razu Ania powiedziała, że nie jest pewna, czy będzie mogła spotykać się z moimi najemcami co miesiąc, ponieważ zaszła w ciążę i ma teraz dużo spraw na głowie. Zrozumiałem to, są pewne priorytety. Postanowiłem poprosić o pomoc mojego przyjaciela Adriana.
Z Adrianem znamy się od czasów szkolnych, jest nie tylko moim przyjacielem, ale także dobrym kolegą mojego szwagra. Można powiedzieć, że jest przyjacielem naszej rodziny. Chyba nie muszę dodawać, jak bardzo mu ufałem.
Adrian chętnie zgodził się na odbieranie czynszu, obiecałem mu również część miesięcznej kwoty za to, że poświęci swój czas.
Ze spokojnym sercem wyjechałem w półroczną delegację do Niemiec. Adrian przez cały ten czas nie przelewał mi pieniędzy za czynsz na konto, bo powiedział, że jego bank pobiera wysoką prowizję. Nie przykładałem do tego większej wagi, to nie było dla mnie takie ważne. Nie spieszyło mi się, bo odkładam te pieniądze na zakup nieruchomości w jakimś innym kraju, nie wiem jeszcze, gdzie konkretnie. Chcę się przeprowadzić za granicę i znaleźć pracę w innej firmie. A mieszkania są strasznie drogie, więc będę musiał sprzedać swoje w Polsce i dołożyć te pieniądze, które odkładam od dwóch lat. Jeszcze nie zebrałem zaplanowanej kwoty. Zamierzam wyemigrować mniej więcej za rok.
Kiedy wróciłem do domu, zdałem sobie sprawę, że Adrian wziął od lokatorów pieniądze za wszystkie te miesiące i nie zamierza mi ich oddać. Najpierw przesuwał nasze spotkanie, a potem przyznał się, że ma problemy finansowe i dlatego wydał moje pieniądze. Zapytałem wtedy, co zamierza z tym zrobić.
„A tobie po co one? Zbiedniejesz? Wyjeżdżasz za granicę przez okrągły rok, mógłbyś darować dług staremu kumplowi,” – powiedział Adrian.
Byłem zaskoczony. Tak, mam to szczęście, że równocześnie podróżuję i pracuję, ale sam do tego doszedłem i to nie jest żaden powód, żeby nie oddawać mi moich własnych pieniędzy. Ufałem Adrianowi tak bardzo, że nie podpisałem z nim żadnej umowy, więc nie mogłem udowodnić, że te pieniądze zostały mi po prostu skradzione. Dałem się więc oszukać na całkiem dużą sumę. Byłem bardzo zdenerwowany, bo jeszcze sześć miesięcy i wreszcie mógłbym zacząć się rozglądać za jakimś mieszkaniem za granicą.
Nie wiem nawet, jak powiedzieć o tym siostrze i jej mężowi, i czy w ogóle powinienem im o tym mówić. Tak, ta sytuacja z Adrianem jest wyjątkowo nieprzyjemna, ale to też moja wina. Z drugiej strony, mój były już kumpel może też okręcić sobie ich wokół palca i dobrze byłoby ich przed tym ostrzec.
Następnego dnia moja siostra zaprosiła mnie na imprezę. Chciała poinformować wszystkich swoich bliskich i przyjaciół o płci przyszłego dziecka. Nie wiedziałem, co robić, bo wśród zaproszonych osób był też Adrian. Nie chciałam psuć siostrze przyjęcia, więc postanowiłem nic jej nie mówić o tym, co się stało.
W przyszłości będę jeszcze próbował negocjować z lokatorami, żeby opłacali mi czynsz przelewem. Dobrze przecież rozumiem, że moja siostra nie ma teraz głowy do takich spraw, a już nikomu poza nią nie ufam. Może później powiem mojej rodzinie o Adrianie, teraz nie chcę ich tym martwić.