Kiedy poznaliśmy się z Lidką, wszystko wyglądało jakoś inaczej. Dosłownie chłonęła każde moje słowo. Sposób, w jaki na mnie patrzyła, trudno było pomylić z czymkolwiek innym. Byłem pewien, że mnie kocha. Jednak po ślubie sytuacja się zmieniła. Między mną a żoną nie ma dużej różnicy wieku, ale wydawało mi się, że dzieli nas cała przepaść.
Żona po ślubie się zmieniła. Przestała patrzeć na mnie z takim podziwem jak wcześniej. Przestała zakładać dla mnie piękne sukienki. Na co dzień chodziła tylko w starym dresie. Poza tym Lidka zrobiła się jakaś drażliwa.
– Kochanie, przyniosłem ci kwiaty, – powiedziałem kiedyś po powrocie do domu, – twoje ulubione białe róże.
– Trzeba było lepiej kupić mleko, – odpowiedziała sucho Lidka, nawet nie patrząc na bukiet. – Na co mi twoje kwiaty?
Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie wszystko jest takie proste. Lidka nie jest tą samą osobą, którą była kiedyś. Trzeba było ratować sytuację.
Kilka dni później siedziałem w salonie, a Lidka coś robiła w kuchni. Mój telefon leżał obok niej. Wiedziałem, co teraz nastąpi.
Po kilku minutach do pokoju, w którym siedziałem, weszła moja żona i dziwnie na mnie spojrzała.
“Zaczyna się”, pomyślałem.
Tego samego wieczoru siedziałem w kawiarni niedaleko domu i czekałem.
“Przyjdzie czy nie?”, dręczyły mnie wątpliwości.
Dokładnie o ósmej wieczorem moja Lidka wpadła do kawiarni.
– Gdzie ona jest? – krzyknęła tak głośno, że aż ludzie zaczęli na nas patrzeć. – Gdzie jest twoja kochanka?
– Nie denerwuj się, – próbowałem przytulić żonę. – Ja to wszystko zaplanowałem. Nie będzie tu nikogo oprócz nas.
– Jak to? Widziałam wiadomość… – Lidka nie mogła zrozumieć, co się dzieje.
Ale ja rozumiałem. Postanowiłem sprawdzić, czy moja żona nadal coś do mnie czuje, dlatego napisałem z innego numeru na mój telefon, który leżał obok niej: „O ósmej wieczorem. Kawiarnia obok twojego domu. Całuję.”
Wiedziałem, że moja żona na pewno spojrzy na telefon, kiedy wyświetlacz się zaświeci i chciałem się przekonać, czy Lidce jeszcze na mnie zależy. Jak się okazało, zależy.
Tego wieczoru śmialiśmy się i płakaliśmy. Ale razem.