Mieszkamy z siostrą w mieszkaniu po naszych rodzicach. Odziedziczyłyśmy po nich dwupokojowe mieszkanie w centrum miasta.
Kiedyś zaproponowałam Ani, żeby sprzedała nasze mieszkanie i kupiła każdej z nas po mniejszym, ale siostra odmówiła. Marzę o własnym kącie, ale przez siostrę nic nie mogę zrobić.
Ania jest moją starszą siostrą, zawsze byłyśmy ze sobą blisko, ale nadszedł czas, że trzeba by założyć własną rodzinę, urodzić dzieci, a my nadal mieszkamy razem.
Nasi rodzice zmarli, gdy ja miałam 19, a Ania 25 lat. Wtedy moja siostra była dla mnie prawdziwym wsparciem. Ja wtedy dopiero zaczynałam studia, natomiast Ania już pracowała jako programistka, bardzo dobrze przy tym zarabiając. Moja siostra wspierała mnie i finansowo, i psychicznie. Nie miałyśmy problemów z mieszkaniem, bo odziedziczyłyśmy dwupokojowe mieszkanie, w którym mieszkałyśmy od urodzenia.
Ale minęło 5 lat odkąd straciłyśmy rodziców. Zaproponowałam Ani, żeby sprzedała nasze mieszkanie i kupiła każdej z nas po mniejszym, ale siostra odmówiła. Mówi, że to pamiątka po naszych rodzicach, po naszym dzieciństwie i że mieszkania nie możemy sprzedać.
Ania jest po trzydziestce, ale nawet nie myśli o zakładaniu rodziny, jest typową karierowiczką. Moja siostra mówi, że już prawie odłożyła pełną kwotę na własne mieszkanie, a ja mogę zostać tutaj, w mieszkaniu rodziców. Tylko, że ona nie rozumie, że ja chcę budować swoje życie w swoim mieszkaniu. Często myślę o tym, że chciałabym już mieć własną rodzinę, a uważam, że pobierając się, trzeba jednak wnieść jakiś posag. A co ja mam? Mieszkanie, które dzielę z siostrą?
Ania nie chce nawet słyszeć o sprzedaży, przez co nasze relacje zaczęły się psuć. Omówiłam już tę sytuację ze znajomym prawnikiem. Poradził, żebym sprzedała swoją połowę siostrze, ale Ania na to też się nie zgadza. Uważa, że rodzice by tego nie chcieli. A czy chcieliby, żebyśmy mieszkały razem w tym samym mieszkaniu do końca naszych dni?
Kiedyś zapytałam Anię, że skoro prawie już zebrała pełną kwotę na mieszkanie, to dlaczego za niczym się nie rozgląda.
– Ale ja wcale nie planuję nic kupować. Tak, mam pieniądze, ale wolę je wpłacić na lokatę, – odpowiedziała siostra.
– Nie rozumiem. Masz już trzydzieści lat, mieszkasz z siostrą i to jest dla ciebie normalne: nie mieć własnego kąta? – byłam naprawdę zdziwiona słowami Ani.
– Tutaj mam swój kąt. Kaśka, dorastałyśmy w tym mieszkaniu, w tym domu jest moja dusza, rozumiesz? Dziwię się, że patrzysz na to mieszkanie tylko od strony materialnej, – powiedziała przygnębiona siostra.
Po tej rozmowie rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Do późnej nocy zastanawiałam się nad słowami Ani i doszłam do wniosku, że naprawdę nie widzę w tym mieszkaniu nic szczególnego. Tak, dorastałyśmy tutaj, to miejsce na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Tak, z bólem w sercu wspominam rodziców, kocham ich. Tęsknię za przeszłością, ale musimy iść dalej.
Ania chyba za bardzo się do mnie przywiązała. Odkąd zostałyśmy bez rodziców, próbowała mi ich zastąpić. Ale ja miałam wtedy dziewiętnaście lat! Teraz Ania wciąż udziela mi rad, mówi, jaki i co należy zrobić i twierdzi, że wie lepiej, bo jest starsza. Ale nie zauważa niektórych oczywistych rzeczy. Na przykład takich, że dorosłe siostry powinny mieszkać osobno. I że każda ma prawo do swojej prywatnej przestrzeni.
Kiedy rozpoczynam rozmowę o oddzielnym życiu, budowaniu własnej rodziny, o małżeństwie i planowaniu dzieci, Ania obraża się albo mówi, że dla niej jest jeszcze za wcześnie. Ale moja siostra ma już 30 lat, a ja 25! To jasne, że jestem jej wdzięczna, bo bez jej wsparcia nie przeżyłabym. Ale teraz jej opieka powoli mnie dobija. Niestety, nic nie mogę zrobić, bo nie mam pieniędzy na własne mieszkanie. Czasami myślę, żeby coś sobie wynająć, może wtedy Ania zobaczy, że nie jesteśmy już małymi dziewczynkami, które muszą mieszkać w dwupokojowym mieszkaniu rodziców.