Ola ukończyła studia i wróciła do swojego rodzinnego domu w małym prowincjonalnym miasteczku, w którym dorastała. Tam też mieszkali jej rodzice. Jej brat przeniósł się do Warszawy, tam się ożenił i rzadko wracał do domu.
Wkrótce potem Ola poznała mężczyznę, który był znacznie starszy od niej. Minęło trochę czasu i Wojtek zaproponował jej małżeństwo. Ola nie wahała się długo, bo czuła, że jest zakochana i chce spędzić resztę życia z tym mężczyzną.
Wojtek pochodził ze wsi, a w miasteczku po prostu pracował i wynajmował pokój. Po ślubie postanowili zamieszkać z rodzicami Oli. Byli jeszcze dość młodymi ludźmi, więc bez trudu mogli im pomagać w codziennych sprawach, a w przyszłości przy wnukach.
A na wnuki wcale nie musieli długo czekać. W rok po ślubie Wojtkowi i Oli urodziła się córka. Dali jej na imię Iwonka. Dziewczynka była trochę kapryśna, ale inteligentna i sprytna.
Rodzice Wojtka nie byli zadowoleni z synowej. Chodziło o to, że Ola cierpiała w ostatnich latach na nieuleczalną chorobę i to im się nie podobało. Teściowie chcieli widzieć u boku Wojtka energiczną, zdrową i silną kobietę. Mieli spore gospodarstwo, dużo ziemi, więc każda pomoc by im się przydała. A na wsi rodzice Wojtka nikogo nie mieli, bo ich drugi syn wyprowadził się do innego kraju.
Wojtek nie słuchał swoich rodziców, kiedy go namawiali, żeby nie spieszył się z małżeństwem i dziećmi. Bardzo kochał Olę i to było dla niego najważniejsze. Mijały lata, Iwona rosła jak na drożdżach. Zaczęła już chodzić do pierwszej klasy. Rodzice Oli pomagali dzieciom, jak tylko mogli. Często dziadek odprowadzał wnuczkę do przedszkola, a potem do szkoły. Babcia gotowała pyszne obiady dla całej rodziny, a oprócz tego chodziła do pracy.
Stan zdrowia Oli pogarszał się z każdym rokiem. Była coraz słabsza. Doszło nawet do tego, że nie była w stanie poruszać się bez laski. Musiała zrezygnować z pracy. Jedynymi żywicielami rodziny byli Wojtek i jego teściowa, która nigdy nie powiedziała zięciowi złego słowa.
Rodzice Wojtka w ogóle nie odwiedzali syna i jego rodziny, mimo że często byli do nich zapraszani. Wnuczkę widywali od wielkiego dzwonu, kiedy Wojtek i Ola przywozili ją na wieś. Iwona nie lubiła tam jeździć, bo dziadkowie nigdy nie okazywali jakiejś wielkiej radości i czułości w kontaktach z wnuczką.
Nie można powiedzieć, że rodzice Wojtka zupełnie im nie pomagali. Zawsze starali się dać im coś do jedzenia – warzywa, owoce, śmietanę i czasem mięso. Ale pomagali tylko materialnie. Przez wszystkie lata małżeństwa Wojtka i Oli nigdy nie pytali ani o zdrowie synowej, ani o jej rodziców. Przeciwnie, zawsze mieli pretensje do syna, że nie znalazł sobie zdrowej kobiety.
Dziadkowie od strony mamy bardzo kochali małą Iwonkę, a ona też się do nich garnęła. Uwielbiała wieczorami słuchać opowieści dziadka, z babcią lepić pierogi, a w niedzielę chodzić do kościoła.
Ale rodzinę spotkała wielka tragedia. Rodzice Oli mieli wypadek samochodowy i niestety nie udało się ich uratować. Wojtek i jego rodzina musieli nauczyli się żyć na nowo. Teraz to głównie jemu przybyło obowiązków: musiał przygotować córce rano śniadanie, wysłać ją do szkoły, pomóc w lekcjach. A równocześnie Wojtek ciężko pracował. Ola nie mogła tego wszystkiego robić ze względu na stan zdrowia, który jeszcze bardziej pogorszył się po stracie rodziców. Nie była już w stanie samodzielnie się poruszać.
Kiedy nadeszło lato, Wojtek porozmawiał z żoną i matką i postanowił wysłać Iwonkę na wakacje na wieś. Ola czuła, że to się nie skończy dobrze, ale nie protestowała. Jej mąż potrzebował odrobiny odpoczynku od codziennej bieganiny. A teściowa zapewniała, że dobrze sobie poradzi z wnuczką, bo wychowała przecież dwóch synów.
Iwona płakała, bo nie chciała na tak długo rozstawać się z rodzicami! Pierwsze dni na wsi były dla dziewczynki nie do zniesienia. Nie miała tam żadnych przyjaciół. Dziadkowie okazali się zbyt surowi – niczego nie można było dotykać, nie było zabawek, nie wolno było głośno mówić, a sami często podnosili na nią głos.
Kiedy Ola zadzwoniła raz do swojej córki, ta rozpłakała się, wpadła w histerię i błagała o to, żeby zabrali ją do domu. Kobieta długo rozmawiała z mężem, żeby przywiózł Iwonkę z powrotem. Wojtek był wściekły, jak nigdy dotąd. Oskarżył Olę o to, że Iwonka w ogóle nie szanuje i nie kocha jego rodziców. Powiedział, że przez całe dzieciństwo ich córka miała kontakt tylko z drugimi dziadkami.
Ola nie rozumiała, dlaczego to miała być jej wina. Dlaczego teściowie nigdy nie przyjęli zaproszenia i nie odwiedzili syna i wnuczki? Dlaczego nigdy nie zabierali jej na wieś chociaż na kilka dni? Może wtedy Iwona by się do nich przyzwyczaiła i teraz nie byłoby żadnego problemu.
Wojtek przywiózł Iwonkę z powrotem do domu, ale ich związek z Olą się rozpadł. Później jeszcze przez długi czas przepraszał swoich rodziców. Chociaż nie wiadomo za co? Czy ktoś zabronił im kontaktów z wnuczką, kiedy była młodsza?