Brała udział w najgłośniejszych sprawach dotyczących znęcania się nad zwierzętami. Blokowała szlak na Morskie Oko, sprzeciwiając się wykorzystywaniu koni wożącym turystów. Walczyła o tygrysy, które utknęły na granicy. Odbierała z cyrku niedźwiedzia Baloo. Jako prawniczka pomaga także ludziom. – Jeżeli cię hejtują, to znaczy, że coś w życiu robisz, coś osiągnąłeś – uważa Katarzyna Topczewska, bohaterka reportażu programu “Uwaga!” TVN.
Kobiety, którym zależy: Katarzyna Topczewska
„Adwokatka zwierząt” – tak mówi się o niej w Polsce. Katarzyna Topczewska brała udział w najgłośniejszych sprawach dotyczących znęcania się nad zwierzętami. – „Chcieć to móc” zawsze było moim życiowym mottem – mówi prawniczka.
– W ochronę praw zwierząt byłam zaangażowana już jako kilkuletnia dziewczynka. Razem z mamą robiłam interwencje wtedy, kiedy nie było jeszcze ustawy o ochronie zwierząt – wspomina.
– Kiedy już byłam studentką, zainteresowałam się tym, co zrobić, żeby zgodnie z prawem odebrać zwierzę, jak można ukarać oprawcę. Okazało się, że jest ustawa o ochronie zwierząt, tylko że jeszcze wtedy niewiele ludzi ją znało i stosowało – opowiada. I dodaje: – Kiedy składałam wnioski do urzędów gminy o odbiór zwierząt, to były pierwsze takie wnioski w urzędach. Te panie w sekretariatach patrzyły na mnie jak na kosmitkę.
– Ona nie potrafi odwrócić głowy, gdy dzieje się krzywda. Czy to jest człowiek, czy to jest zwierzak, to ona rzuca wszystko po prostu i pomaga – podkreśla Katarzyna Piekarska, posłanka i przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
– Kasia podczas interwencji zawsze jest przygotowana, zawsze jest profesjonalna, zawsze jest nieustępliwa – zaznacza Anna Plaszczyk, aktywistka z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!.
Katarzyna Topczewska wychowała się na Podlasiu. Miłość do zwierząt wyniosła z domu rodzinnego.
– Ja działałam swego czasu w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami w Białymstoku – mówi Bożena Topczewska, mama pani Katarzyny.
– Z mamą byliśmy takim dwuosobowym patrolem interwencyjnym. Ratowałyśmy te zwierzaki. Jak sąsiedzi utrzymywali je w złych warunkach, to zabierałyśmy do weterynarza – wspomina Katarzyna Topczewska.
– Jak Kasia zaczęła studiować prawo, to bardzo nam pomagała. Pisała pisma procesowe, utrzymywała kontakty z urzędami gmin, które w ogóle nie wiedziały co robić, jak robić. Szkoliła policjantów, którzy po prostu przyjeżdżali i odmawiali wszelkiego. I jedynie ta siła i ten charakter Kasi, ta jej przebojowość pozwalały nam działać dobrze – opowiada pani Bożena.
Uwaga! TVN. “Z sali wykładowej trafiłam na ławy rządowe”
Studia prawnicze zaczęła na Uniwersytecie w Białymstoku, a ukończyła na Uniwersytecie Warszawskim. Była tak dobrą studentką, że już na piątym roku rozpoczęła pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości jako doradca Podsekretarza Stanu.
– Ja nawet nie myślałam o tym, żebym mogła pracować w Ministerstwie – przyznaje mec. Topczewska.
– Ówczesny wiceminister Zbigniew Wrona zadzwonił do mnie i mówi: „Szukam jakiegoś młodego człowieka. Tylko to musi być osoba młoda, prężna”. Powiedziałem mu, że mam to taką panią Katarzynę Topczewską, bardzo mądrą osobę. Minister był bardzo zadowolony – opowiada prof. dr hab. Piotr Kruszyński, adwokat.
– Zostałam rzucona na głęboką wodę, bo nagle z uczelni, z sali wykładowej, trafiłam na ławy rządowe. Musiałam pracować pod presją czasu. Musiałam być zawsze bardzo dobrze przygotowana. Uważam, że nauczyłam się wtedy bardzo dużo, przede wszystkim pewności siebie, jeżeli chodzi o wystąpienia publiczne – wspomina Katarzyna Topczewska.
Topczewska walczy z hejtem
Duża popularność i aktywność w mediach, ale i sukcesy, ściągnęły na Katarzynę Topczewską hejt.
– Jeżeli cię hejtują, to znaczy, że coś w życiu robisz, coś osiągnąłeś, po prostu jesteś kimś, jesteś widoczny. Jeżeli nie chcesz być hejtowany, to nic nie mów i nic nie rób – uważa prawniczka.
– Hejt ze strony środowisk, które zarabiają na zwierzętach, to jest coś, co Kasi spotykało przez wiele lat. Ten hejt zawsze był kierowany personalnie w stosunku do Kasi, czyli odnosił się do jej wyglądu, do jej ubrań, do tego, co pokazuje na Instagramie – mówi Anna Plaszczyk, aktywistka z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
– Przez cały okres mojej edukacji, słyszałam, czego mi nie będzie wypadało robić, kiedy będę już prawniczką. Na początku uległam tej presji, ale potem stwierdziłam, że tak nie można żyć. Przecież nie robię nic złego – przyznaje mec. Topczewska.
– Zaczęłam pokazywać siebie taką, jaka jestem prywatnie i dostawałam bardzo pozytywny odzew. Gratulowano mi odwagi po tym, jak nagrałam pierwszy filmik z siłowni. Pomyślałam sobie, że w jakich my jesteśmy czasach, że wstawienie filmiku z siłowni jest aktem odwagi – opowiada.
Prawniczka dodaje, że siłownia jest dla niej odskocznią od ciężkiej pracy umysłowej.
– Dobrze jest mieć swoją pasję, swoją przestrzeń poza pracą. (…) Sport jest genialny, dlatego że to jest chwila tylko dla mnie. Kiedy pójdę na siłownię, przerzucę kilkaset kilogramów, to wracam z zupełnie innym nastawieniem, z czystą głową – mówi Topczewska.
– Niestety my kobiety musimy w przypadku wielu zawodów udowadniać, że jesteśmy co najmniej tak samo dobre jak mężczyźni, musimy walczyć ze stereotypami. Bardzo często przez to, jak wyglądam, byłam przez swoich przeciwników na sali sądowej niedoceniana. Wtedy sukces bardziej smakował – dodaje.
Katarzyna Topczewska broni nie tylko zwierząt
Adwokatka potrafi być skuteczna nie tylko, gdy chodzi o zwierzęta. Pomaga także ludziom, nikogo przy tym nie oceniając.
– Kasia na pewno bardzo dużo mi pomogła – mówi Paweł Topczewski, przyjaciel prawiczki.
– Paweł był oskarżony o pobicie. Wyglądało to dosyć beznadziejnie. Przydała się moja znajomość topografii klubu. Dzięki temu udało mi się wykazać, że świadkowie z pewnych miejsc nie mogli widzieć tego zdarzenia. Przed sądem udało mi się wykazać, że Paweł został pierwszy zaatakowany i się po prostu bronił – opowiada Katarzyna Topczewska. I dodaje: – Wiedziałam, że to jest dobry człowiek. Naprawdę widzę, że dobro rodzi dobro.
Adwokatka pozostaje w stałych relacjach ze swoimi klientami. Interesuje się też dalszym losem uratowanych zwierząt.
– To jest właśnie to, po co się to robi. Warto jeździć nawet na drugi koniec Polski po każdego kota, psa, żeby później widzieć, że one są zdrowe i szczęśliwe – podsumowuje Katarzyna Topczewska podczas wizyty w Schronisku Pegasus.