Rodzina mojego męża jest dosyć specyficzna. Wychowywała go matka i babcia, dla nich od zawsze był oczkiem w głowie i na zawsze pozostał małym chłopcem. Nawet w okresie dorastania były gotowe nosić go na rękach i zapewniać mu wszystko co chciał.
Nasze małżeństwo trwało 10 lat. Cały czas o nie walczyłam, starałam się, ale w końcu się poddałam. Nie można uratować człowieka, który nie chce pomocy. Jesteśmy rok po rozwodzie. Ja wychowuję dwójkę naszych cudownych dzieci. Tutaj wszystko się zaczyna.
Moja teściowa zachowuje się nieodpowiednio. Uznaje nasz rozwód za osobistą sprawę, bynajmniej tak twierdzi. Dzwoni niemalże codziennie, mówi takie rzeczy, o których normalny człowiek nawet by nie pomyślał. Jeździ po wróżbitach w celu zaklęcia mnie i dzieci.
Przed drzwiami mojego mieszkania zaczęły pojawiać się dziwne przedmioty, zdarza się też, że nasze drzwi są czymś oblane. Nie martwię się o siebie, a o dzieci.
Możliwe, że wróżka bierze od niej tylko pieniądze i gada jej głupoty, ale przecież na świecie istnieją różne ciemne siły. Jestem wierząca i chodzę z dziećmi do kościoła.
Jak mam chronić siebie i dzieci? Przeprowadzka to żadne wyjście…