Wyszłam za mąż w wieku 28 lat, nie byłam już głupiutkim podlotkiem. Mój mąż jest ode mnie starszy o 2 lata. To jego drugie małżeństwo. Jeszcze przed ślubem słyszałam od jego bliskich, jaka zła była poprzednia synowa: skąpa, niegrzeczna, leniwa, niewychowana. Nie znałam jej osobiście, ale nasze miasto jest małe, wszyscy znają się od pięciu, dziesięciu lat, a od bezstronnych znajomych słyszałam, że wszystko, co o niej mówiono, było bardzo bliskie prawdy.
Kiedy wychodziłam za mąż, byłam już całkiem samowystarczalna, miałam dobrą pracę, a nawet własny samochód. Mieszkanie jednak wynajmowałam. Mój narzeczony również nie miał własnego domu, więc po ślubie zamieszkaliśmy z jego rodzicami.
Byłam bardzo wdzięczna teściom za to, że przyjęli mnie do swojej rodziny, ponieważ wcześnie straciłam własnych rodziców. Tak bardzo chciałam znów poczuć rodzicielską troskę i ciepło.
Jeszcze przed ślubem obiecałam sama sobie, że będę dobrą synową, spróbuję stać się dla teściów córką, której tak bardzo pragnęli, ale niestety nie mieli.
Pracowałam, a resztę czasu poświęcałam mężowi. Po pracy chcieliśmy trochę odpocząć, a nie siedzieć w czterech ścianach, więc często godzinami spacerowaliśmy po parku, jedliśmy obiad na mieście, chodziliśmy razem na siłownię.
Teściów jednak na spacer nigdy nie udało nam się wyciągnąć, nieważne jak bardzo ich namawialiśmy. W związku z tym widywaliśmy się z nimi średnio przez godzinę dziennie. Próbując im to wynagrodzić, dogadzałam im, jak mogłam: prawie codziennie kupowałam coś smacznego, często dawałam jakieś drobne upominki, ot tak, bez okazji, nigdy nie odezwałam się złym słowem.
Teściowa nie chciała pójść ze mną na spacer, ale lubiła chodzić na zakupy. Uwielbiała wszelkiego rodzaju serwetki, wazony i inne tego typu bibeloty. Zastawiła nimi już cały dom. Wycieranie z nich kurzu to był istny koszmar, a tylko ja to robiłam.
Niby drobiazg, ale za każdym razem, kiedy razem szłyśmy na zakupy, teściowa zabierała ze sobą jakąś minimalną kwotę, a kiedy dochodziłyśmy do kasy, zawsze brakowało jej pieniędzy, żeby zapłacić. Za każdym razem wyciągałam portfel i płaciłam za wszystkie jej zakupy.
Tak więc ostatnim razem chciałam sobie kupić coś nowego na Dzień Kobiet, ale teściowej tak bardzo spodobał się koronkowy obrus za 200 zł., że nie mogłam jej odmówić. W związku z tym zabrakło mi 50 zł. do sukienki, ale nie powiedziałam nic teściowej. Nie jestem małą dziewczynką, jakoś to przeżyję.
Myślałam, że jestem dobrą synową, ale pewnego dnia przypadkowo dowiedziałam się, że moja teściowa wcale tak nie uważa.
Któregoś razu wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Nikt się mnie nie spodziewał o takiej godzinie. Teściowa piła herbatę w kuchni ze swoją siostrą i opowiadała jej coś, bardzo rozemocjonowana. Nie zamierzałam podsłuchiwać, ale rozmawiały bardzo głośno, w dodatku o mnie. Teściowa skarżyła się, że nie ma już do mnie siły. Nie chce mi się gotować, więc ciągam męża po restauracjach. Unikam teściów, w dodatku jeszcze odciągam od nich syna. Tylko szukam powodu, żeby uciec z domu. Szastam pieniędzmi na prawo i lewo.
Nie weszłam i nie przerwałam podsłuchanej rozmowy. Po cichu poszłam do swojego pokoju i jak na szpilkach czekałam na męża. Wysłuchał mnie i stanął po mojej stronie, chciał od razu porozmawiać z rodzicami, ale powiedziałam, żeby tego nie robił. Postanowiliśmy wynająć mieszkanie i zamieszkać osobno. Teraz nie wiem, jak o tym powiedzieć teściom i nie stać się przy tym ich największym wrogiem.