W młodości popełniłam bardzo poważny błąd, który teraz chcę naprawić. Dlatego proszę nie o potępienie, ale o radę, bo zupełnie się pogubiłam i nie wiem co robić. Dorastałam praktycznie w samotności, gdyż rodzice byli zawsze zajęci sobą. Najpierw układało się im bardzo dobrze, później rozstali się na jakiś czas, jednak mama zaszła w ciążę i ponownie wrócili do siebie. Obecność drugiego dziecka również nie pomogła, ponieważ ojciec odszedł od nas zaledwie rok później.
Mama zajęta była wychowywaniem brata, a ja zaczęłam coraz częściej znikać z domu. Moje zachowanie nie podobało się mamie. Rozumiałam ją- kim musi być córka, która wraca do domu w środku nocy i włącza muzykę na maksymalną głośność? W końcu mama nie mogła tego znieść i w wieku 18 lat zostałam wyrzucona z domu. Wówczas przeniosłam się na wieś, gdzie zamieszkałam z babcią.
Mieszkałyśmy w mieszkaniu stworzonym ze starego, dwupiętrowego domu. Życie z babcią było naprawdę dobre, nie musiałam pracować, bo utrzymywała mnie babcia. Sama była pielęgniarką, pracowała w szpitalu. Pod jej nieobecność przyprowadzałam do domu hałaśliwe towarzystwo. Pewnego dnia, podczas kolejnej imprezy, przyszedł do naszego domu mężczyzna, znacznie starszy ode mnie, aby odebrać swojego młodszego brata. Tak poznałam mojego przyszłego męża.
Bartek miał wtedy 28 lat, a ja zaledwie 19. On był przystojny, inteligentny, silny, a ja po raz pierwszy zakochałam się po uszy. Wszyscy we wsi znali mnie, dlatego Bartek początkowy nie był chętny do wspólnych spotkań, jednak pół roku później pobraliśmy się. Wraz z jego mamą i bratem, babcią i parą świadków spotkaliśmy się w urzędzie na skromnej ceremonii. Było mi nieco przykro, że nasz ślub był tak skromny.
Zamieszkaliśmy w oddzielnym mieszkaniu, a rok później urodziłam bliźniaki- dwóch chłopców. Podczas gdy Bartek był szczęśliwym ojcem, ja niekoniecznie czułam się szczęśliwa. Dopóki pomagała mi babcia, jakoś sobie radziłam, ale kiedy jej zabrakło, moje życie stało się o wiele cięższe. Dobrze, że chociaż zostawiła mi mieszkanie. Gdy synowie skończyli 3 latka, postanowiliśmy posłać ich do przedszkola, a ja zaczęłam pracę w małym, osiedlowym sklepie. To właśnie tam poznałam pewnego mężczyznę, Mikołaja.
Mikołaj pochodził z innej dzielnicy, ale pracował nieopodal. Wkrótce nasza znajomość przerodziła się w romans, nad którym nie miałam kontroli. Gdy zaproponował wspólną ucieczkę, zgodziłam się. Sprzedałam mieszkanie, pieniądze wpłaciłam na swoje konto. W prawdzie, mąż wiedział o tym, ale nie był wówczas świadomy moich celów. Pewnego dnia zostawiłam po prostu mężowi notatkę, w której wyjaśniłam, że odchodzę i wyjeżdżam z kochankiem kilkaset kilometrów od domu. Bartek próbował kontaktować się ze mną, jednak wiedziałam, że nie wrócę do domu.
Jakiś czas mieszkaliśmy na stancji, gdzie mieszkał Mikołaj. Zaoszczędzone pieniądze szybko się rozeszły, a ja również znudziłam się mężczyźnie, który niebawem mnie porzucił. Próbowałam dzwonić do męża, wyjaśnić mu sytuację, jednak ten chłodnym tonem odpowiadał abym zgodziła się na rozwód i zostawiła jego i dzieci w spokoju. Zaczęłam coraz częściej sięgać po alkohol.
Minęło 7 lat. Przestałam pić, zrozumiałam moje błędy i chcę zacząć życie od nowa. Bardzo chciałabym wrócić do męża i dzieci. Niedawno zadzwoniłam do teściowej, która poinformowała mnie, że wszystko jest w porządku i poprosiła abym więcej nie dzwoniła. Próbowałam skontaktować się z mamą, ale ona również mnie nie potrzebuje. Co zatem powinnam teraz zrobić?