Kiedy pobraliśmy się z Andrzejem, postanowiliśmy zamieszkać na wsi. Jego rodzice zmarli już dawno. Wraz z siostrą mieszkali w dawnym domu rodziców. Dom ma dwa wejścia, dlatego żyjemy na jednym podwórku, spotykamy się codziennie, ale mamy jednocześnie osobny kąt.
Siostra Andrzeja, Magda, początkowo nie przyjęła mnie w żaden sposób. Nawet nie chciała przyjść na nasz skromny ślub, dopiero później udało się ją namówić. Przyszła niezadowolona, przyniosła 300 złoty i tyle. Wtedy oczywiście nie zwracałam na to uwagi, ale nie rozumiałam, dlaczego rodzina Andrzeja tak mnie traktuje.
Magda cały czas była niezadowolona. Wszystko jej przeszkadzało. Wiosną przydzieliła nam kawałek ogródka przy drodze, oczywiście tak, gdzie ziemia była gorsza. Nie można było tam zebrać dobrych plonów, jednak milczałam, ponieważ byłam tam obca.
Bez względu na wszystko, ciągle starałam się znaleźć wspólny język z siostrą męża. Zawsze witałam się z uśmiechem, starałam się najpierw rozpocząć rozmowę, ugotować coś smacznego i zaprosić ją na kolację. Ale wszystko było na próżno, odgrodziła się ode mnie i od brata.
Niedawno podczas rozmowy z sąsiadką, dowiedziałam się, że Magda nie lubi mnie i zapewne nigdy nie polubi, bez względu na moje starania. Kiedy mieszkała z Andrzejem, mój mąż robił w gospodarstwie wszystko. Wszelkie naprawy, majsterkowanie, a nawet dawał pieniądze jej dzieciom. Teraz, kiedy ma własną rodzinę, jego życie skupia się wokół swoich bliskich, a siostra nie jest już na pierwszym miejscu.
Zabolało mnie to. Nie chcę dzielić domu z rodziną, która codziennie patrzy na mnie z niezadowoleniem. Mój mąż był niczemu winien, musiał wówczas pracować dla swojej rodziny. Zaproponowałam kiedyś mężowi, aby sprzedać naszą część domu i kupić mieszkanie w innej okolicy. Andrzej nie miał nic przeciwko, chociaż wiedziałam, że z bólem musiałby opuścić swój dom rodzinny. W dodatku, za sprzedanie części domu nie dostaniemy wielkiej sumy pieniędzy, a niebawem nasza rodzina ma się powiększyć.
To błędne koło. Jak zatem znaleźć wyjście w naszej sytuacji?