Sytuacja w moim życiu nie była prosta. Mieszkamy razem z narzeczonym od 6 lat, mamy czteroletniego synka. On uwielbia bawić się z naszym małym synem, zabiera go ze sobą do garażu, przychodzą brudni, ale bardzo szczęśliwi. Nie zapomina też o mnie – ciągle daje mi kwiaty bez powodu, zabiera na romantyczne randki w restauracjach, otacza mnie wielką troską i uwagą.
Wcześniej wynajmowaliśmy mieszkanie, mój ukochany płacił czynsz. Niedawno wzięliśmy kredyt na własne, za które płacimy razem, a moi rodzice pomagają nam, ile mogą. Żyjemy dobrze, jak przyjazna rodzina, w której wszyscy się kochają i szanują. Jestem dobrą gospodynią, uwielbiam przytulność,czystość i zapach domowych ciast, uwielbiam gotować, naprawdę lubię to robić, a szczególnie z rodziną. Pracuję w niepełnym wymiarze godzin, ale mamy wystarczająco pieniędzy.
Kiedy syn dorośnie, mogę pomyśleć o innej pracy, ale teraz wszystko nam odpowiada. Jestem projektantką mody i krawcową, pracuję w salonie, ale jest wiele prywatnych zamówień, szyję wiele ubrań w domu. Stefan dobrze zarabia, oczywiście nie żyjemy w luksusach, ale jeśli mamy cel – kupić coś lub odłożyć pieniądze na wakacje to nie ma z tym problemu. Chcieliśmy kupić na kredyt dom na wsi, ale postanowiliśmy poczekać, jeszcze nie teraz.
Żyłam i szczerze się cieszyłam, nasz związek był udany, zakochałam się późno, ale powtarzam wszystkim: czekałam dokładnie tyle, ile mój Stefan. To jego drugi związek, Stefan ma nastoletnią córkę, dobrze się z nią komunikuję, ale niezbyt często. Pomaga jej finansowo, utrzymuje kontakt z rodzicami pierwszej żony, teściową i teściem, ponieważ dziewczyna mieszka z nimi. Co tam się stało, dlaczego wszystko się tak potoczyło, nie wiem,nigdy nie pytałam. Ciekawe, oczywiście, ale za ten brak ingerencji w życie osobiste on bardzo mnie docenia. Mówił o pierwszej rodzinie tyle, ile uważał za stosowne. I przez te wszystkie lata nie pytałam go o nic, nie chciałam go denerwować, ponieważ wszyscy rozumieją, że ludzie rozstają się nie przez dobre życie, ale z powodu problemów.
Nie odbiłam go tamtej kobiecie, był wolny i mieszkał sam. Ale coraz bardziej martwi mnie to, że wciąż jest żonaty z tą kobietą. Na dowcipy w pracy typu „dlaczego nie bierzemy ślubu” odpowiadamy, że żałujemy pieniędzy na ślub, po czasie też nauczyliśmy się z tego żartować. Nam już dobrze, a pieczątka to tylko formalność. Koleżanki czy koledzy z pracy codziennie podają przykłady z życia kobiet, które nie wzięły ślubu, których nie można nazwać żonami. Przekonuję się cały czas o tym, że zazdroszczą, a te wszystkie złe historie z życia wcale nie odzwierciedlają nas.
Ale ostatnio moja mama zaczęła coś podejrzewać, podgadywać, poprosiła nawet, by powiedzieć mężowi wprost: bierzemy ślub, czy nie? Wydaje jej się bardzo dziwne to, że mój narzeczony prawnie nadal jest z pierwszą żoną. Z jednej strony ona ma wszystkie prawa, a ja mam tylko obowiązki. Co to za małżeństwo? I zgodnie z prawem, nawet co do naszego nowego mieszkanie mogłaby mieć prawo. Jest prawowitą żoną mężczyzny, dla którego urządzono nasze mieszkanie, za które zarówno ja, jak i moi rodzice płacimy pieniądze co miesiąc w banku.
Ufam mężowi i wiem, że ta rozmowa będzie dla niego nieprzyjemna. Nie wiem, co robić, a jeśli moja mama będzie miała rację?