Półtora roku temu, syn porzucił swoją żonę. Synowa obraziła się nie tylko na niego, ale również na mnie- nie chciała mnie ani widzieć, ani słyszeć. Nie odbierała moich telefonów, ani nie czytała wiadomości. W końcu udało nam się porozmawiać. Doszłyśmy do porozumienia, że nie musimy się przyjaźnić, ale będziemy się komunikować i spotykać ze względu na dzieci.
W chwili rozwodu, dzieci miały 2 i 4 lata, a synowa została z nimi całkiem sama. Jej rodzice mieszkają daleko, w innym województwie. Syn ma już drugą rodzinę i prawdę mówiąc, stracił zainteresowanie dziećmi. Płaci alimenty, ale nie odwiedza ich, bo nie widzi w tym sensu. Rozstali się z żoną, ponieważ zdradzał ją od dłuższego czasu.
Zawsze starałam się być dobrą babcią. Odwiedzałam ich, dzwoniłam, kupowałam prezenty wnuczkom, nie tylko na urodziny, ale częściej. Starszą wnuczkę zabierałam czasami do siebie i zawsze powtarzałam synowej, że jeśli będzie czegokolwiek potrzebować, może śmiało dzwonić. Wnuczki były dla mnie najważniejsze, mogłam zostawić wszystko i zawsze do nich pojechać. Tak było przed rozwodem, ale i po…
Po rozwodzie synowej powodziło się. Mieszkanie sprzedała i podzieliła się pieniędzmi z byłym mężem. Rodzice pomogli jej kupić własne, jednopokojowe mieszkanie. Ewa jest prawnikiem. Nie zarabia co prawda kokosów, ale wiąże jakoś koniec z końcem.
Syn płaci alimenty i sama staram się im trochę pomagać. Rodzice również z pewnością ją wspomagają. Początkowo, Ewa nie chciała brać ode mnie pieniędzy, ale w końcu zgodziła się, mówiąc, że będzie kupować coś za to córkom. Niejednokrotnie kiedy potrzebowała, zostawiałam wszystko i jechałam posiedzieć z wnuczkami.
Kiedyś jednak zachorowałam, a klinika znajdowała się nieopodal mieszkania Ewy. Zapytałam, czy mogłabym przenocować u niej, ponieważ rano miałam umówioną wizytę u lekarza. Chwilę milczała, ale jednak zgodziła się. Zebrałam się, kupiłam drobiazgi dla wnuczek i przyjechałam. Ewa ugościła mnie, zaparzyła pyszną herbatę, po czym powiedziała, że przenocuję w pokoju dziecięcym. Jak się okazało, Ewa nie mieszkała sama z córkami.
Od jakiegoś czasu, moja synowa miała męża. Byłam nieco oszołomiona. Martwiłam się o wnuczki. Nie chciałam się wtrącać, ponieważ nie chciałam znów stać się jej wrogiem. Rano zebrałam się, poszłam do kliniki, po czym wróciłam do domu. Nie dawało mi to jednak spokoju. Zadzwoniłam do Ewy i powiedziałam wprost, że nie powinna tak robić. Ona jednak odpowiedziała, że skoro syn odszedł do innej i ma nową rodzinę, to ona również może układać sobie życie na nowo. Nie byłam temu przecwina, ale martwiłam się o dobro wnuczek…